~ Rozdział 21 ~

36 4 24
                                    

•Vanessa•

Chłód ogarnął całe moje ciało, w momencie zakończenia połączenia. Upadłam na kolana, próbując wymazać sobie z głowy tą rozmowę. Oczywiście nic to nie dało. Poczułam czyjąś obecność. Teraz nie wiedziałam już czyją.

Gdze ja jestem?

Co tutaj się dzieje?

Dlaczego ja?

Takie myśli przewijały mi się co sekunda w głowie. Niespodziewanie, poczułam się słabiej, ciało odmówiło posłuszeństwa, z czego osunęło się jeszcze bardziej na posadzkę. Gdy już prawię na niej leżałam, czyjaś ręka owinęła mi się wokół talii i ud.
Po czym, mocno złapała za części ciała, podnosząc je do góry. Byłam w czyiś ramionach, przyciągnięta z całej siły do klatki piersiowej.

Poczułam ten zapach.

Zapach, który nawet nie wiadomo kiedy, stał się dla mnie wszystkim.

Goździki w połączeniu z nutą mięty.

Zaciągnęłam się w jego zapachu, również go obejmując. Po moim ciele rozlało się ukojenie. Było one tak silne, że wszystkie złe myśli, wyparowały z mojej głowy. Mówią, że jak ktoś jest dla nas ważny, potrafi pokonać ciemność i otworzyć nasze oczy na lepszy świat. Już wiem jak to jest.

Tylko przy nim mogę czuć się wolna. Jak ptak, który szybują pośród chmur. Jak nowonarodzone dziecię, które pragnie miłości. Jak spadające gwiazdy, spełniające marzenia. Będąc człowiekiem można mieć dużo pragnień, ale niewielu osobom udaję się je spełniać. Może w takim razie zostanę marzycielką?

Nawet nie wiedząc, kiedy moje oczy się zamknęły. Czułam się w końcu jak osoba, w której coś zaiskrzyło. A mianowicie, odrobina szczęścia.

***

Kierowałam się wraz z Matthew'em do jego czarnego jak węgiel Audi. Samochód połyskiwał w blasku księżyca. Wyglądał jak węgiel, który świerzo wydobyto z kopalni. Już chciałam wsiadać do otwartego przez chłopaka auta, ale nim zdążyłam złapać za klamkę, czyjaś ręka mi w tym przeszkodziła. Spojrzałam zdziwiona na bruneta, któremu od kilku dni uśmiech nie schodził z twarzy i o cholera, naprawdę jest w nim mu do twarzy. W kącikach jego ust, utworzyły się małe dołeczki, a jego zielone oczy wyglądały teraz jak dwa, duże szmaragdy. Włosy zaś, roztrzepane były w różne strony, dodając mu uroku. Natomiast, ubrany był w czarną koszulę, której dwa guziki od góry zostawił odpięte, a rękawy podwinął do łokci. Do tego, tego samego koloru spodnie garniturowe, które idealnie opinały jego biodra jak i uda. Na nadgarstku, zawieszonego miał złotego Rolexa, a na jego szyi widniał złoty łańcuszek, który idealnie dopełniał jego kreację.

Chłopak miał bardzo dobry gust, jeśli chodzi o dobieranie dodatków do ubioru. Zresztą byliśmy ubrani bardzo podobnie, jeśli chodzi o kolorystykę, ponieważ u mnie także dominował czerń. Satynowa sukienka, z której kupnem zwlekałam długo, idealnie podpasowała pod moje gusta. Na moim ramieniu, zawieszona była nie za duża czarna torebka, która miała przypięty złoty łańcuszek. Na nogi wsunęłam czarne szpilki, które planuję zdjąć, przy najbliższej okazji. Są cholernie nie wygodne i ograniczają mi poruszanie się. Nie wiem jak niektórzy mogą biegać w tym ustrojstwie. Ja to bym się prędzej zabiła, bądź połamała. Ale jak kto woli.

Spojrzałam ponownie w jego oczy. On natomiast jak w jakimś transie, wpatrywał się w moje. Zamrugałam, po czym spuściłam głowę ku ziemi z powodu intensywności jego wzroku. Cholera, jestem pewna, że cała moja twarz jej różowa. A dodatkowego różu to akurat mi nie potrzeba. Nagle, czyjeś palce złapały za mój podbródek. Podejrzewam, że był to chłopak i nie myliłam się. Gdy tylko nasze spojrzenia się ze sobą przecięły, zauważyłam że na jego twarzy malował się szeroki uśmiech.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: 2 days ago ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Take my hand Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz