•Vanessa•
Dzięki pomocy tej dwójki wszytko było już gotowe. Cały dom był ozdobiony pajęczymi sieciami, na ścianach przylepione były nietoperze a z sufitu zwisały pomarańczowo-czarne serpentyny.
Za to przed domem stał szkielet człowieka i kilka wydrążonych dyń. Podobnie było w ogrodzie, tylko że tym razem stał też tam duży kociołek, a w środku niego pływały jabłka zalane wodą. Obok nich znajdował się mini stół z plastikowymi, pomarańczowymi kubkami oraz talerzykami.
Przenosząc się do kuchni, w której znajdowali się Nick, Matthew i Nicole, nie spodziewałam się, że zobaczę ich robiących pącz. Dziewczyna delikatnie mieszała czerwony płyn, a chłopacy dodawali do niego żelki oczy. Kiedy skończyli posunęli to w bok, aby zająć się roztapianiem mlecznej czekolady.
Patrzyłam na nich w skupieniu i zadawałam sobie pytanie. Czy oni znali się już wcześniej?
Jak na zawołanie cała trójka zauważyła moją obecność w kuchni. Pomrugali, po czym uśmiechnęli się szeroko.
- O, Żmijka!
- Cześć i czołem.
Brunet podszedł do mnie i pogłaskał mnie po włosach.
- Chcesz nam pomóc w robieniu pajęczyn z paluszków i mlecznej czekolady? To jedna z najlepszych słodkości halloweenowych jakie istnieją! - zaśmiał się głośno chłopka dziewczyny. - Tylko nie odpowiadam za siebie jak wejdą w moje rączki, bo wtedy może nie zostać ani jednej.
Uśmiechnęłam się do chłopaka nadal czując ruchy w górę i dół na czubku głowy.
Spojrzałam na Matt'a i złapałam go za rękę, którą trzymał upuszczoną wzdłuż ciała.W jego oczach pojawiły się iskierki, kiedy złączyłam nasze palce. Zdjąwszy dłoń z moich włosów oplótł nią mój nadgarstek, po czym przyciągnął do siebie. Odbiłam się od jego klatki piersiowej i już miałam lecieć do tyłu, ale jego ręce momentalnie znalazły się na mojej talii. Uratował mnie przed upadkiem, westchnęłam cicho i wyprostowałam się na ile zdołałam.
Nagle, przy moim uchu poczułam ciepły oddech, po czym kilka słów:
- Może przebierzemy się na jutrzejszą imprezę podobnie? W końcu jesteśmy razem... - wyszeptał.
Po czym zrobił coś czego kompletnie bym się nie spodziewała. Przygryzł mi płatek od ucha i ponownie coś usłyszałam:
- ¿Qué tal jugar un juego? Te cabrearé todo lo que pueda y tú me besarás...
Obiecuję, że kiedyś się dowiem co powiedziałeś...
- Jeśli chodzi o twoje poprzednie pytanie to czemu by nie? A teraz mam jedno ważne pytanie. Co powiedziałeś przed chwilą?
- Abyś mnie pocałowała.
Po tych słowach jego wargi przywarły do moich, a ja poczułam to coś. Te uczucie, którego nigdy przy nim czuć nie powinnam. Przecież to miał być tylko układ...
***
Wsuwałam na nogi czarne adidasy, moja sukienka była ochlapania sztuczną krwią. Za to moje włosy były związane w dwa koczki, z przodu miałam wypuszczone dwa pasemka. Mój makijaż był bardzo odważny. Czerwona szminka, czarne powieki, doczepiane rzęsy i oczywiście kropelki czerwonego płynu, którego miałam również na ubraniu. W ręku trzymałam plastikowy nóż.
Przejrzałam się w lustrze, stwierdzając że wyglądam nawet ładnie. Ciekawiło mnie jak ubrał się Matthew, ustaliliśmy że ja mam ubrać się na czarno i on również tak zrobi. No i oczywiście naszym głównym celem było stworzenie ubiorów w stylu zabójców.
Z racji, że nie miałam długo do Nicole to uznałam, że przejdę się na pieszo, przynajmniej nie zmarnuje paliwa. Udałam się chodnikiem do mojego miejsca docelowego i za nim zdążyłam zauważyć znalazłam się przed drzwiami mieszkania.
Wiedziałam, że nie muszę pukać, więc już po chwili znalazłam się w środku. W całym domie dudniła głośna muzyka, którą kochałam. Śmiem twierdzić, że znam chyba każdą piosenkę, jeśli się mylę to trudno.
Minęłam jakąś parkę przebraną za dwa ogórki co było dziwnym, ale i unikalnym pomysłem jak na ich wiek, ale przecież kto zabroni? Każdy ma swoje życie i nikt nie powinien w nim rządzić, no chyba, że tą osobą jesteśmy my sami. Tylko my możemy decydować jak nasze życie potoczy się dalej.
Szłam dalej w głąb domu, aż w końcu znalazłam się w kuchni. W pomieszczeniu była piątka osób. Przeleciałam wzrokiem po każdej z nich. W jednej z dwójki osób stojących obok siebie, dojrzałam moją kuzynkę a obok niej... obok niej był Charlie.
Nie no lepszej imprezy sobię wybrać nie mógł. Czasami myślę czy on mnie nie śledzi...
Usłyszałam dźwięk powiadomienia, więc sięgłam do czarnej jak smoła torebki na złotym łańcuszku. Z jej środka wyciągnęłam telefon, po odblokowaniu go weszłam w wiadomości jak się okazało Matt'em. Właśnie, jeszcze go nie widziałam a miał przyjechać równo ze mną.
Matthew: Cześć, niestety ale nie dam rady przyjechać. Mam ważną sprawę do wykonania... Miłej zabawy, Żmijko. ❤️
Nie to chyba jakieś żarty.
Ja: Nie no spoko, do kiedyś tam.
Dopiero teraz zauważyłam małe, czerwone serduszko na końcu wiadomości. Może był to przypadek? Przecież nie musiał mi pisać takich rzeczy. Nie jesteśmy razem naprawę.
Muszę mu kiedyś chyba wymyśleć jakieś słodkie przezwisko, które będę używać tylko w specjalnych okazjach. To też było w umowie, więc w sumie muszę to zrobić. Chociaż ważne, że nie codziennie...
Nagłe przejechanie czymś ostrym po mojej lewej ręce budzi mnie z rozmyśleń. Syczę cicho z bólu, łapiąc się za ranę z sączącą się krwią.
Ta już jest prawdziwa. Cholera...
Patrzę na mojego oprawcę i zamieram. Przerażona, z rozszerzonymi oczyma spoglądam na Sophie, wpatrującą się we mnie ze stolickim spokojem, jak i Charlie'ego trzymającego w palcach zakrwawiony scyzoryk.
Uśmiecha się szyderczo, po czym puszcza do mnie oczko i odchodzi w stronę salonu. Dziewczyna podąża za nim jak jakiś wierny piesek.
Boże, to się dobrali...
Odkąd tylko pamiętam, młodsza ode mnie o rok kuzynka ubliżała mi życie ze swoimi znajomymi. Te zdarzenia odbiły się bardziej na mojej psychice, bo po śladach ba skórze zostały tylko blizny. Jedyna rana, z której nadal leci powolutku krew jest na sercu. Na początku było tylko małe draśnięcie, lecz później rozleciało się ono na drobne kawałeczki. Jak mak, lub cukier.
To wszystko zaczęło regenerować mi się dopiero po tym jak poznałam Nicole, moją słodką Nicole. Ona była jedną z najlepszych rzeczy, która mnie spotkała. Po tym doszły do tego walki na śmierć i życie. Ta adrenalina kiedy przekraczasz linię mety, a osoby obserwujące rzucają ci się potem w ramiona, gratulują. To było cudowne, czułam się jak w domu. Jagby wyścigi były moim dome. Moim małym, spokojnym zakątkiem, w którym mogę skryć się jak tylko mi potrzeba.
Choć niedawno doszło jeszcze coś, a natomiast osoba. Osoba, na której mogę polegać w trudnych chwilach, mimo tego że nasza relacja to jedno wielkie kłamstwo, ciszę się że mogłam go poznać.
___
*
¿Qué tal jugar un juego? Te cabrearé todo lo que pueda y tú me besarás... - Co ty na to aby zabawić się w grę? Ja będę cię wkurzać do granic możliwości, a ty będziesz mnie całować...*
Hejka!!
Chciałabym podziękować za wszystkie miłe słowa kierowane w stronę mojej książki, wszystkie gwiazdki pozostawione pod rozdziałami. Jestem za to bardzo, ale to bardzo wdzięczna<33Pamiętajcie KOCHAM WAS!!!❤️
DO NASTĘPNEGO...
(przepraszam za błędy!)
CZYTASZ
Take my hand
RomanceSzesnastoletnia Vanessa Carter, prowadzi spokojne życie opierające się na zatracaniu w muzyce, książkach oraz rozwijaniu wieloletniej przyjaźni z Charlie'm Brooks'em. Do czasu - pewnego wieczoru dowiaduje się od ciotki o wypadku samochodowym jej ro...