64

419 21 14
                                    

Kolejne trzy dni minęły mi w spokojnym wakacyjnym klimacie. Co prawda dalej nie obdarzyłam Ash'a całkowitym zaufaniem lecz musiałam przyznać że od momentu naszej rozmowy ani razu nie sprawił mi już przykrości. Był naprawdę w porządku. Później jeszcze wielokrotnie zapewniał mnie o swojej niewinności co do tej nieszczęsnej rozmowy której niestety byłam świadkiem.
Chyba rzeczywiście miał też rację co do Luke'a bo minęło kilka dni a słuch po nim zaginął. Pytałam oczywiście nie raz czy odpuścił czy może nadal coś szykuje lecz Ash za każdym razem tylko mnie zbywał mówiąc że wszystko ma pod kontrolą i żebym się tym nie przejmowała. Obiecał też że już niedługo zajmie się sprawą mojej rodziny z czego byłam bardzo zadowolona. Byłam ogromnie wdzięczna za to że los postawił na mojej drodze właśnie Asha czyli człowieka dzięki któremu moje życie miało wrócić do normy.

Tego dnia tak jak i poprzednio obudziłam się w wesołym nastroju. Z pozytywnym nastawieniem zeszłam do kuchni gdzie chłopak podgrzewał już jedzenie. Nie gotował sam bo zwyczajnie tego nie potrafił. Zaproponowałam że mogę się tym zająć bo gdy pracował to i tak nie miałam zbytnio co robić. Stwierdził jednak że lepszym pomysłem będzie skorzystanie z usług restauracji z jakiegoś miasta w ktorym lądowaliśmy. Ktoś z ochrony zajmował się codziennym dostarczaniem nam posiłków co według mnie było bez sensu ale on chyba zwyczajnie nie chciał żebym przez przypadek spaliła mu kuchni.

- Dzień dobry. - powiedział wesoło gdy zajmowałam miejsce przy stole - Coś długo dzisiaj spałaś. Nie wiedziałem czy na ciebie czekać ze śniadaniem.

- Widzę że się poświęciłeś. - zażartowałam gdy przede mną został postawiony talerz z jedzeniem.

- Ledwo wytrzymałem. Tak w ogóle to zaraz muszę cię zostawić ale powinienem być po południu.

- Gdzieś lecisz? - zapytałam zaskoczona bo w poprzednie dni pracował z domu.

- Mam kilka spraw do załatwienia.

Już bez słowa dokończyliśmy jedzenie gdy do mojej głowy wpadło pytanie którym codziennie go męczyłam.

- Wiadomo coś o Luke'u?

- Dalej się nie odzywa. Jak coś się zmieni to cię poinformuję.

- A szuka mnie?

- Nie martw się tym. Jesteś tu bezpieczna. - powiedział wstając od stołu - Przepraszam cię ale naprawdę muszę już iść.

I poszedł zostawiając mnie samą. Niby wiedziałam że powinnam zdać się na niego i przestać przejmować ale jednak cały czas z tyłu głowy miałam mojego oprawcę. Zwyczajnie nie potrafiłam przestać obawiać się tego człowieka. Chyba za dużo krzywdy doświadczyłam z jego strony żeby tak szybko o nim zapomnieć. A ta właśnie pamięć była najgorsza.

Dzień tak jak już zwykłam robić spędziłam przed telewizorem i na samotnych spacerach przy plaży. Musiałam przyznać że świetnie czułam się na tej wyspie. Taka wolna i o dziwo mimo wszystko bezpieczna a szum wody i piasek pod stopami przyprawiały mnie o cudowny nastrój.

Po południu znowu wędrowałam bez celu gdy moje myśli zostały przerwane przez Ash'a który wrócił i postanowił do mnie dołączyć.

- Ty znowu na plaży? - usłyszałam rozbawiony głos za sobą.

- Fajnie tu masz. - odparłam dalej zamarzona i nie odwracając się szłam brzegiem wody - Chciałabym mieszkać w takim miejscu.

- No w sumie to możesz. Jak sprawa ucichnie to mogę przenieść cię w podobne miejsce.

- Naprawdę? - zapytałam zachwycona wizją takiego życia i to z rodziną.

- No co prawda nie na bezludną wyspę ale mogę znaleźć jakieś w miarę odosobnione miejsce. - odparł zwyczajnie jakby to było coś prostego do zorganizowania.

- Byłoby cudownie. Tak w ogóle to kiedy to się stanie? Myślisz że Luke już odpuścił?

- Niby nie kontaktuje się już od kilku dni a całą noc podobno spędził w klubie. Jednak dla bezpieczeństwa myślę że lepiej będzie jeśli jeszcze trochę poczekamy. Muszę mieć całkowitą pewność co do jego zamiarów.

- Już nie mogę się doczekać. - powiedziałam zachwycona wizją tak cudownej przyszłości.

Wyobraziłam sobie jakie to szczęście będzie mieć bliskich przy sobie i takie spacery spędzać w ich towarzystwie. To było tak niesamowite.

- Mam nadzieję że pozwolisz się czasem odwiedzić. - zażartował chlapiąc mnie lekko wodą.

- Jak mi będziesz dokuczał to cię nie wpuszczę. - zaśmiałam się oddając mu tak że zaraz jego koszulka zrobiła się mokra.

- Serio? Tak się staram a ty o mnie zwyczajnie zapomnisz? - rzucił sztucznie urażonym tonem.

- O tobie to akurat nigdy nie zapomnę. Serio Ash. Jestem ci niesamowicie wdzięczna za wszystko co dla mnie zrobiłeś. I bardzo ci za to dziękuję. - powiedziałam już poważnie zatrzymując się żeby spojrzeć mu głęboko w oczy. - I zawsze będę czekać na twoje odwiedziny. - uśmiechnęłam się idąc dalej lecz zostałam zatrzymana przez dłoń chłopaka która delikatnie złapała za moje ramię.

- Nie musisz mi za nic dziękować. Zrobiłem to co powinienem.

- Zawdzięczam ci wszystko. - szepnęłam ponownie się odwracając i odeszłam zostawiając go w tyle.

On jednak szybko pojawił się ponownie obok mnie lecz resztę drogi pokonaliśmy już w ciszy. Była ona jednak tak przyjemna że poczułam zawód gdy spacer się skończył a na horyzoncie pojawił się nasz tymczasowy dom.

- Szefie! - usłyszeliśmy zaniepokojony głos jednego z ochroniarzy który podbiegł w naszą stronę - Jest sprawa. Nie mogłem się do ciebie dodzwonić.

- Miałem go podładować po powrocie. Przez ciebie zaniedbuję pracę. - zaśmiał się niewzruszony chłopak wyjmując telefon i posyłając mi cwany uśmiech - O co chodzi? - zwrócił się w stronę ochroniarza.

- Może lepiej porozmawiajmy na osobności. - spojrzał wymownie w moją stronę.

- Ally poczekaj na mnie w domu. - rzucił Ash i nie czekając na moją reakcję odszedł razem z mężczyzną kilka kroków dalej.

Intuicja jednak nie pozwoliła mi tak zwyczajnie odejść więc ostrożnie zbliżyłam się do nich słysząc coś co aż zmroziło mi krew w żyłach.

- Reyes tu leci. Nie wygląda to najlepiej...

- Luke mnie znalazł...- szepnęłam widząc szybko pojawiające się mroczki przed oczami.

ZagubionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz