Kolejne trzy dni minęły mi w spokojnym wakacyjnym klimacie. Co prawda dalej nie obdarzyłam Ash'a całkowitym zaufaniem lecz musiałam przyznać że od momentu naszej rozmowy ani razu nie sprawił mi już przykrości. Był naprawdę w porządku. Później jeszcze wielokrotnie zapewniał mnie o swojej niewinności co do tej nieszczęsnej rozmowy której niestety byłam świadkiem.
Chyba rzeczywiście miał też rację co do Luke'a bo minęło kilka dni a słuch po nim zaginął. Pytałam oczywiście nie raz czy odpuścił czy może nadal coś szykuje lecz Ash za każdym razem tylko mnie zbywał mówiąc że wszystko ma pod kontrolą i żebym się tym nie przejmowała. Obiecał też że już niedługo zajmie się sprawą mojej rodziny z czego byłam bardzo zadowolona. Byłam ogromnie wdzięczna za to że los postawił na mojej drodze właśnie Asha czyli człowieka dzięki któremu moje życie miało wrócić do normy.Tego dnia tak jak i poprzednio obudziłam się w wesołym nastroju. Z pozytywnym nastawieniem zeszłam do kuchni gdzie chłopak podgrzewał już jedzenie. Nie gotował sam bo zwyczajnie tego nie potrafił. Zaproponowałam że mogę się tym zająć bo gdy pracował to i tak nie miałam zbytnio co robić. Stwierdził jednak że lepszym pomysłem będzie skorzystanie z usług restauracji z jakiegoś miasta w ktorym lądowaliśmy. Ktoś z ochrony zajmował się codziennym dostarczaniem nam posiłków co według mnie było bez sensu ale on chyba zwyczajnie nie chciał żebym przez przypadek spaliła mu kuchni.
- Dzień dobry. - powiedział wesoło gdy zajmowałam miejsce przy stole - Coś długo dzisiaj spałaś. Nie wiedziałem czy na ciebie czekać ze śniadaniem.
- Widzę że się poświęciłeś. - zażartowałam gdy przede mną został postawiony talerz z jedzeniem.
- Ledwo wytrzymałem. Tak w ogóle to zaraz muszę cię zostawić ale powinienem być po południu.
- Gdzieś lecisz? - zapytałam zaskoczona bo w poprzednie dni pracował z domu.
- Mam kilka spraw do załatwienia.
Już bez słowa dokończyliśmy jedzenie gdy do mojej głowy wpadło pytanie którym codziennie go męczyłam.
- Wiadomo coś o Luke'u?
- Dalej się nie odzywa. Jak coś się zmieni to cię poinformuję.
- A szuka mnie?
- Nie martw się tym. Jesteś tu bezpieczna. - powiedział wstając od stołu - Przepraszam cię ale naprawdę muszę już iść.
I poszedł zostawiając mnie samą. Niby wiedziałam że powinnam zdać się na niego i przestać przejmować ale jednak cały czas z tyłu głowy miałam mojego oprawcę. Zwyczajnie nie potrafiłam przestać obawiać się tego człowieka. Chyba za dużo krzywdy doświadczyłam z jego strony żeby tak szybko o nim zapomnieć. A ta właśnie pamięć była najgorsza.
Dzień tak jak już zwykłam robić spędziłam przed telewizorem i na samotnych spacerach przy plaży. Musiałam przyznać że świetnie czułam się na tej wyspie. Taka wolna i o dziwo mimo wszystko bezpieczna a szum wody i piasek pod stopami przyprawiały mnie o cudowny nastrój.
Po południu znowu wędrowałam bez celu gdy moje myśli zostały przerwane przez Ash'a który wrócił i postanowił do mnie dołączyć.
- Ty znowu na plaży? - usłyszałam rozbawiony głos za sobą.
- Fajnie tu masz. - odparłam dalej zamarzona i nie odwracając się szłam brzegiem wody - Chciałabym mieszkać w takim miejscu.
- No w sumie to możesz. Jak sprawa ucichnie to mogę przenieść cię w podobne miejsce.
- Naprawdę? - zapytałam zachwycona wizją takiego życia i to z rodziną.
- No co prawda nie na bezludną wyspę ale mogę znaleźć jakieś w miarę odosobnione miejsce. - odparł zwyczajnie jakby to było coś prostego do zorganizowania.
- Byłoby cudownie. Tak w ogóle to kiedy to się stanie? Myślisz że Luke już odpuścił?
- Niby nie kontaktuje się już od kilku dni a całą noc podobno spędził w klubie. Jednak dla bezpieczeństwa myślę że lepiej będzie jeśli jeszcze trochę poczekamy. Muszę mieć całkowitą pewność co do jego zamiarów.
- Już nie mogę się doczekać. - powiedziałam zachwycona wizją tak cudownej przyszłości.
Wyobraziłam sobie jakie to szczęście będzie mieć bliskich przy sobie i takie spacery spędzać w ich towarzystwie. To było tak niesamowite.
- Mam nadzieję że pozwolisz się czasem odwiedzić. - zażartował chlapiąc mnie lekko wodą.
- Jak mi będziesz dokuczał to cię nie wpuszczę. - zaśmiałam się oddając mu tak że zaraz jego koszulka zrobiła się mokra.
- Serio? Tak się staram a ty o mnie zwyczajnie zapomnisz? - rzucił sztucznie urażonym tonem.
- O tobie to akurat nigdy nie zapomnę. Serio Ash. Jestem ci niesamowicie wdzięczna za wszystko co dla mnie zrobiłeś. I bardzo ci za to dziękuję. - powiedziałam już poważnie zatrzymując się żeby spojrzeć mu głęboko w oczy. - I zawsze będę czekać na twoje odwiedziny. - uśmiechnęłam się idąc dalej lecz zostałam zatrzymana przez dłoń chłopaka która delikatnie złapała za moje ramię.
- Nie musisz mi za nic dziękować. Zrobiłem to co powinienem.
- Zawdzięczam ci wszystko. - szepnęłam ponownie się odwracając i odeszłam zostawiając go w tyle.
On jednak szybko pojawił się ponownie obok mnie lecz resztę drogi pokonaliśmy już w ciszy. Była ona jednak tak przyjemna że poczułam zawód gdy spacer się skończył a na horyzoncie pojawił się nasz tymczasowy dom.
- Szefie! - usłyszeliśmy zaniepokojony głos jednego z ochroniarzy który podbiegł w naszą stronę - Jest sprawa. Nie mogłem się do ciebie dodzwonić.
- Miałem go podładować po powrocie. Przez ciebie zaniedbuję pracę. - zaśmiał się niewzruszony chłopak wyjmując telefon i posyłając mi cwany uśmiech - O co chodzi? - zwrócił się w stronę ochroniarza.
- Może lepiej porozmawiajmy na osobności. - spojrzał wymownie w moją stronę.
- Ally poczekaj na mnie w domu. - rzucił Ash i nie czekając na moją reakcję odszedł razem z mężczyzną kilka kroków dalej.
Intuicja jednak nie pozwoliła mi tak zwyczajnie odejść więc ostrożnie zbliżyłam się do nich słysząc coś co aż zmroziło mi krew w żyłach.
- Reyes tu leci. Nie wygląda to najlepiej...
- Luke mnie znalazł...- szepnęłam widząc szybko pojawiające się mroczki przed oczami.
CZYTASZ
Zagubiona
Misterio / SuspensoAllyson to zwyczajna szesnastolatka z niczym niewyróżniającym się życiem. Jednak wszystko się zmienia za sprawą porwania. Czy dziewczyna poradzi sobie z przeciwnościami losu? Zaakceptuje nową rzeczywistość czy za wszelką cenę będzie próbowała wrócić...