𝓚𝓸𝓵𝓪𝓬𝓳𝓪

316 15 0
                                    

𝓟𝓮𝓻𝓼𝓹𝓮𝓴𝓽𝔂𝔀𝓪 𝓑𝓸𝓻𝔂𝓼𝓪:

Czytając te wszystkie wiadomości do Santi,
Zagotowało się we mnie. Nie rozumiem jak można tak napisać do drugiego człowieka.
Nie dość że sama sobie bierze na głowę, to jeszcze inni tylko jej dowalają, i dodatkowo motywują do dalszych jej głodówek czy mocniejszych ćwiczeń.
Według mnie dziewczyna ma ładną zgrabną sylwetkę, ale w internecie muszą sobie znaleźć kozła ofiarnego. Przykre.
Obawiałem się troche co będzie jak jeszcze zaczniemy nagrywać filmy. Wystarczyło jedno zdjęcie do takiej fali hejtu.
Jak oni zobaczą na przykład Santie obok Bobery
To chyba ją w tych komentarzach zjedzą.
Emilka jeszcze genetycznie poprostu mniejszą, ale ludzie są bezwzględni.

𝓟𝓮𝓻𝓼𝓹𝓮𝓴𝓽𝔂𝔀𝓪 𝓢𝓪𝓷𝓽𝓲:

Wysiedliśmy z auta, a o tych wiadomościach wiedział tylko Borys. Modliłam się żeby tak zostało, nie chce żeby inni się nade mna użalali to by pokazało tylko moją słabość.
Był czas kolacji a mnie na samą myśl o jedzeniu odrzucało. Chciałam ukryć się w swojej norze i z nikim nie rozmawiać, nie było nawet to mi dane.

- Santia chodź zjedz z nami, uciekasz przed kimś że tak lecisz do tego pokoju?- zapytał prześmiewczo Gracjan, a ją myślałam że zaraz wezmę jakiś widelec i wydłubie mu oczy. Albo sobie.

- Zjem poźniej - miałam nadzieje że nikt nie będzie drążył.

- nie wygłupiaj się, chodź i tyle - kurwa Gawroński

- nie chce i tyle po co drążycie - lekko wybuchłam na nich. Dlatego chciałam iść do pokoju rozładować się, ale nawet to muszą utrudniać.

- spokojnie chcieliśmy tylko zjeść wszyscy razem, grupą -

- czego nie rozumiesz, nie chce i nie będę jeść -

Po tych słowach miałam łzy w oczach i poszłam spokojnym krokiem do pokoju.
Miałam dość ich wszystkich, siebie też.
Oni niczym nie zawinili a ja na nich tak wybuchłam, jestem okropną osobą.

Leżałam tak na łóżku i płakałam, ale nie czułam się lepiej. Ani trochę. Nie wiem dlaczego, zawsze w domu rodzinnym to pomagało.
Albo sobie tak już wpajałam, zawsze jak matka na mnie się wydzierała że jestem beznadziejna i nic nie osiągnę. Płakałam i pomagało chociaż trochę,
A może ona miała racje i na taki los byłam skazana.

𝓟𝓮𝓻𝓼𝓹𝓮𝓴𝓽𝔂𝔀𝓪 𝓜𝓪𝓻𝓬𝓮𝓵𝓪:

Kiedy Santia tak na mnie wyleciała, nie wiedziałem co się dzieje. Nigdy tak bez powodu nie wybucha, coś musiało się stać.

- ktoś wie o co jej chodzi? -

Cisza, cholerna cisza.
Nikt nie wiedział o co jej może chodzić, stwierdziłem że z nią porozmawiam po kolacji.

𝓟𝓮𝓻𝓼𝓹𝓮𝓴𝓽𝔂𝔀𝓪 𝓑𝓸𝓻𝔂𝓼𝓪:

- ktoś wie o co jej chodzi? -

Doskonale wiedziałem, ale nie chciałem tego mówić przy wszystkich.
Chciałem z nią porozmawiać po skończeniu kolacji, widziałem jak idzie z łzami w oczach.
Chciałem żeby ochłonęła i żeby wytłumaczyła.
Wiedziałem że w aucie to „dobrze" było kłamstwem.
Widziałem przed kinem jej spuchnięte usta, zaschnięte łzy na policzkach.

Chciałem to wszystko wytłumaczyć sam na sam, bez osób trzecich.
Tylko dlaczego ją to tak dotknęło, może chodzi w ogóle o cos innego.
Dlaczego ja się tak tym wszystkim przejmuje?
Praktycznie się nie znamy.

𝓱𝓸𝓵𝓭 𝓶𝔂 𝓱𝓪𝓷𝓭 ( santiaxborys)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz