Rozdział 8.

6 1 0
                                    

- Wszystkie wyniki badań w normie . Martwi mnie jedynie niski wskaźnik ferrytyny , a to oznacza anemię . Przepiszę pani leki , a do kontroli proszę udać się za miesiąc , do lekarza rodzinnego . Dodatkowo zalecam odpoczynek , dużo wody i solidne posiłki . - sięgnął ręką po kartę z szuflady i podał mi ją . - Tu ma pani listę składników bogatych w żelazo .

- Dziękuję doktorze . To wszystko ? – Zerknęłam na brodatego starszego pana.

- Pani Aleksandro - lekarz zdjął okulary i popatrzył na mnie z troską . - Proszę zadbać o zdrowie . Jest Pani jeszcze bardzo młoda .

- Oczywiście - posłałam mu wdzięczny uśmiech .

- Mam nadzieję ,że nie spotkamy się już w takich okolicznościach. Do widzenia.

- Oczywiście, do widzenia . – Wyszłam z gabinetu i próbowałam nie rozpaść się na kawałki .

Będąc te kilka dni w szpitalu doszłam do pewnych wniosków . Nigdy więcej nie wezmę żadnego narkotyku . Nigdy . Nawet trawki nie zapalę . Miałam dopiero 19 ,a moje przygody są niczym film Kac Vegas . Nie byłam świadoma , jak uzależniona jestem i do czego może mnie to doprowadzić . Przez moment naprawdę poczułam ,że los daje mi jeszcze jedną szansę .

Dodatkowo , teraz ,kiedy było ze mną źle zobaczyłam na kogo mogę liczyć . Nie chce mi się nawet płakać , ani nie jest mi z tego powodu przykro . Choć od dawna wiedziałam ,że dla rodziców znaczyłam tyle , co nic . Dostali telefon ze szpitala , ale nawet nie raczyli zapytać jak się czuję czy choćby przyjechać . Mama jedynie wyzwała mnie od ćpunek i że się mnie wstydzi .


Dzięki ,mamo .

Do Kaśki napisałam osobiście, przy okazji przepraszając ją za moje zachowanie . Miałam cichą nadzieję , że mi wybaczy . Jednak odpisała tylko ,że jej przykro I życzy mi szybkiego powrotu do zdrowia .


Więcej wsparcia dali mi z pozoru obcy ludzi . Na Tomka od początku mogłam liczyć, tak samo na dziewczyny . Niby byłyśmy tylko koleżankami z pracy wychodzącymi razem na imprezy . Zawsze kiedy trzeba zwieramy szyki i dajemy z siebie wszystko .

To jest przyjaźń ...

Tak dużo straciłam , ale zyskałam jeszcze więcej ... Do tego jeszcze ten Dante . Byłam mu naprawdę wdzięczna za zaangażowanie . Pomógł mi w klubie i codziennie odwiedzał w szpitalu . Lubię go . Mimo jego oschłego tonu , zimnego wzroku i lodowatego głosu widzę w nim coś , czego inni nie dostrzegają . Dobro . Może i jest tyranem zabijaką , ale gdzieś tam w środku tli się w nim człowieczeństwo .

Kiedy już tak leżałam kolejną godzinę oglądając Pamiętniki wampirów zmęczyłam się odpoczywaniem . Nigdy nie miałam tego luksusu , wiecznie byłam goniona do sprzątania czy pomagania w domu . Wykąpałam się i ubrałam . Nie chciało mi się jednak malować . Postawiłam na naturalność ! Wzięłam telefon do ręki i usiadłam po turecku na łóżku . Weszłam na instagram i otworzyłam wiadomości z Klarą . Postanowiłam napisać .

Ja:Hej ! Masz dziś jakieś plany ? Może wyjdziemy na miasto coś zjeść ?

Klara : Dziś nie mogę kochana ... idziemy na walkę .

Ja : A kto walczy ?

Klara : Dante .

Po chwili dodała .

Klara : Podjechać po Ciebie ?

Ja : Jasne !

Klara : Wyślij adres, będę do godziny .

Wysłałam dziewczynie adres i zablokowałam telefon . Patrzyłam się w przestrzeń i próbowałam zebrać myśli . Moja relacja z chłopakiem była nieco skomplikowana . Nawet nie wiedziałam czy możemy się nazwać kolegami. Ale w sumie NIEkoledzy nie odwiedzali by się w szpitalu , prawda ?

WiaraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz