7

8.2K 740 43
                                    

Susanne POV.

Siedziałam na łóżku i rozmawiałem z Nickiem. Był u rodziny, więc nie mieliśmy dużo okazji do rozmów, teraz trzeba do nadrobić. 
- Tak się na mnie patrzyła, że w końcu wyjebała w słup. - śmiał się jak idiota opowiadając mi o pewnej dziewczynie, która była nim urzeczona do tego stopnia, ze miała bliskie spotkanie ze słupem. 

- Pomogłeś jej chociaż? - zapytałam przez śmiech. 
- Chciałem, ale wcześniej podbiegła do niej jakaś babcia, bałem się, że mnie skosi torebką. 
- Tak, to byłaby wielka strata. 

- Jesteś złośliwa jędzo! - szturchnął mnie palcem w ramię. 
- Nie powinno Cię to dziwić. Więc, jak znalazłeś sobie kogoś? - poruszałam zabawnie brwią.
- Można by tak powiedzieć. - speszył się spuszczając głowę.
- Poważnie? Opowiadaj! Kto to taki? - Zachowywałam się teraz jak jakaś napalona nastolatka. 

- Emm, znasz go. - Teraz już bardzo mnie zaciekawił
- Kto to taki? Mów! - rozkazałam. Nie przypominam sobie, żebym znała jakiegoś geja oprócz Nicka.

- TojestLouis. - wymamrotał tasz nie wyraźnie i szybko, że ledwie go zrozumiałam i chwilę się zastanawiałam czy przypadkiem się nie przesłyszałam. 
- Czy ty sobie żartujesz? - Otworzyłam usta, ponieważ w życiu nie przypuszczałabym, ze Louis jest gejem lub bi. - Od kiedy... wy.. jak?
- Od jakiegoś miesiąca. Byliśmy na jednej imprezie, upiliśmy się i tak jakoś wyszło. Potem wpadliśmy na siebie, zaprosił  mnie na kawę i tak od słowa do słowa doszliśmy do tego ca mamy teraz. Puki co to nic poważnego, ale mam nadzieje, że nam wyjdzie. 
- Nawet nie wiesz jak się cieszę! Gdyby nadal nie bolały mnie żebra pewnie rzuciłabym Ci się na szyję. - To chyba jedna z nielicznych dobrych wiadomości, które ostatnio dostałam. 
- Kiedy masz wypis ze szpitala? 

- Chyba za kilka dni. Mam do Ciebie prośbę. - powiedziałam ,a mój dobry humor jakby się ulotnił.
- Zawsze do usług. - wyszczerzył się.
-Mogłabym u Ciebie nadal mieszkać, chociaż jakiś czas? - zapytałam niepewnie.
- Oczywiście, twój pies się już u mnie zadomowił. Nadal nie pogodziłaś się z Zaynem? 
- Nie i nie ma  pojęcia co teraz z nami będzie.
- Rozmawiałaś z nim? 

- Raz. - westchnęłam - Niby przychodniu tu codziennie, ale rzuca tylko krótkim "cześć", zostawia April i jedzie. Może znalazł już sobie kogoś innego. - powiedziałam smutno. Z jednej strony mi na nim zależy z drugiej nie chce go znać. To mnie rozdziera. 
- Znając go nie chce się narzucać i daje Ci czas do namysłu. Ja bym się tak nie martwił. - wzruszył ramionami. 
- Już chyba wiem co zrobię. - Nie byłam pewna, czy chcę to powiedzieć Nickowi, bo zacznie świrować.
- Mam nadzieje, ze słuszną. - bąknął. 
- Taaaa wyjeżdżam do Australii. - Mówiąc to przymknęłam oczy i czekałam na jego wybuch.

- Co?! Czy Ciebie do końca popieprzyło? A co z April?! 

- Uspokój się. Zabiorę ją ze sobą.
- A pomyślałaś o Zaynie? - zamilkłam na chwilę.
- On tu nie ma nic do rzeczy... 
-Wręcz przeciwnie - Przerwał mi wyrzucając ręce w górę. - Jest ojcem April i ma do niej takie samo prawo jak ty. Nawet nie wiesz jak bardzo się do niej przywiązał, nie możesz sobie tak po prostu wyjechać.
-Nick...
- Zamknij się, teraz ja mówię. - Był naprawdę zły. - Dlaczego nie przełkniesz swojej pieprzonej dupy i mu nie wybaczysz? Oboje zasługujecie na szczęście po tym co przeszliście. Nie będę stał z boku i patrzył jak rozwalasz swoje życie! 
- Tu chodzi o coś więcej. 
-Niby o co? - parsknął.
- Nie będę w stanie spokojnie z nim żyć, wiedząc, ze sypiał z Sarah.
-Tak, rzeczywiście, to wielki problem. 
- Dla mnie tak. 

- Co ty masz w tej kroplówce, bo gadasz głupoty. 
- Postanowiłam i zdania nie zmienię.
- Jak mam Ci przemówić to tej pustej głowy? - W tym samym czasie usłyszeliśmy pukanie do drzwi, a do sali weszło dwóch policjantów.
- Dzień dobry czy Pani Susanne Monroe? - zapytał starszy z nich, o siwej koziej bródce i niebieskich oczach.
- Tak, o co chodzi? 
- Sierżant O'Donell. - przedstawił się. - Chcieliśmy omówić sprawę wypadku. 
- Dobrze. Nick, możesz nas zostawić? 

- Ta. - burknął po czym podniósł się z miejsca i wyszedł trzaskając drzwiami. Jest na mnie naprawdę zły, jak mam mu wytłumaczyć, ze już podjęłam decyzje i to będzie dla mnie lepsze?
- Sprawca wypadku został zatrzymany, okazało się, że niejaki Adam Fllyn podciął hamulce w pani samochodzie. - Otworzyłam usta ze zdziwienia, Policja była u mnie dwa dni po tym, gdy wybudziłam się ze śpiączki, zeznałam, że hamulce nie działały, ale nie byłam świadoma, ze Adam byłby zdolny do czegoś takiego. Przecież nie zrobiłam mu nic złego,a on chciał mnie zabić! - w ten piątek będzie miał rozprawę w sądzie, jeśli do tego czasu wyjdzie Pani ze szpitala, bardzo chcielibyśmy, aby pojawiła się Pani na sali sądowej. 
- D-dobrze, dziękuję. - wyjąkałam. Wyszli, a zaraz potem do sali wpadł Nick i Alex, który musiał przyjechać dopiero przed chwilą. 
- Co chcieli?
- Złapali Adama, przeciął mi hamulce w samochodzie. - Powiedziałam jakby sama w to nie wierząc. 

-Wszystko okej? - zapytał Nick, jego złość trochę zmalała. 
- Tak. Nie. Nie wiem. - ukryłam twarz w dłoniach. 
- Dzwonie do Zayna. - powiedział Alex wyjmując telefon.
Teraz się zacznie. 

________________________________________________________________-
Okeeej... Ten rozdział jest tak jakby.. trochę do dupy.

Mistakes ▼ z.m ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz