Bridget
15 miesięcy później
- Jest na to jedno rozwiązanie - mówi Harper, moja jedyna przyjaciółka. Ciąża nie tylko rozwiązuje związki, ale i przyjaźnie...
Dziewczyna skubie orzeszki arachidowe, które zostawiają okruszki na moim beżowym dywanie. Nie mogę ścierpieć tego widoku, ale postanawiam walczyć z moją pedantycznością i niechętnie macham ręką w myślach. Siedzimy w sypialni, którą kiedyś dzieliłam z Louisem, ale odkąd urodziła się Bree, przeniósł się do pokoju, która służyła nam kiedyś jako garderoba.
Niby razem, ale tak naprawdę osobno.
- Jakie? - pytam i skrzywiam swoje brwi.
Podnoszę wzrok i wpatruję się w rudą przyjaciółkę, która w ustach gryzie za dużą ilość fistaszków. Wygląda komicznie, kiedy się uśmiecha i musi zatkać usta ręką, żeby je pomieścić. Parskam śmiechem na ten widok, po czym zerkam na otrzymanego maila od Hansen Group.
- Po prostu skłam, że nie masz dziecka - wyjaśnia Harper i wstaje z puchowego fotela.
Rzucam jej piorunujące spojrzenie, dając do zrozumienia, że straciła piątą klepkę. Nie wyobrażam sobie żyć w przekonaniu, że okłamałam swojego szefa na rozmowie rekrutacyjnej. Nie ja, zdolna i ambitna studentka Bridget McQueen.
Harper macha uspokajająco rękami i rozciąga je ku górze. Po kilku sekundach idzie w moją stronę, a po drodze rozczula się nad śpiącą Bree w łóżeczku i głaszcze ją po główce. W końcu przysiada na krańcu łóżka tuż obok mnie, formuje usta w dzióbek i wpatruje się w ekran monitora.
- To się nie uda - krzywię się natychmiast, po czym przygryzam paznokieć kciuka i niepewnie wbijam w nią wzrok.
- Bridget... - Dotyka moich rąk, które są zimne jak lód. Jej znacznie większa temperatura skóry działa na mnie kojąco. - Przecież w życiu się nie dowie. Patrz. - Stuka palcem w ekran. Marszczę oczy, czytając opis stanowiska. - Praca zdalna.
Wbijam zęby w wargę i przyznaje jej w myślach rację.
- Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana - zachęca, puszczając mi oczko. - Moja mama zajmie się małą, kiedy będziesz musiała iść do biura. - Uśmiecha się pociesznie do mnie.
To dobry plan, jednak...
- Nie wiadomo, czy mnie w ogóle przyjmą - wzdycham głęboko.
Jestem zrezygnowana, a myśl, że to piętnasta rozmowa o pracę w tym tygodniu, całkowicie mnie zniechęca do podjęcia jakiegokolwiek ryzyka. Poza tym to potężna firma, której dyrektorem jest jeden z najlepszych architektów w Stanach. Raczej nie jest to miejsce dla młodych matek z ząbkującym i płaczącym dzieckiem.
Harper gryzie skrawek ust, mając na uwadze, że pół godziny temu pomalowała je moją wiśniową szminką. Jej zwieszone brwi świadczą o zamyśleniu, przez co robi się na moment nieobecna.
- Rozmowa jest jutro - bardziej stwierdza niż pyta. Jej ton głosu jest dziwnie podenerwowany. Odwracam wzrok i patrzę na nią. - Mam rano kolosa z dendrologi, a mama wraca za trzy dni z Chicago - wyjaśnia ściszonym głosem.
Kurwa.
Tylko to jedno słowo przychodzi mi na myśl, ale nie wypowiadam go na głos, choć mam na końcu języka.
Krzywię się niezauważalnie, nie chcąc wyglądać na przejętą. Tak naprawdę moje kiszki splatają ciasno supły, a oddech coraz częściej zapomina o swoim istnieniu. Wypuszczam wielką falę powietrza z ust, ale to nawet minimalnie nie pomaga. Od miesięcy marzę o wyprowadzce, ale ze stypendium nie jestem w stanie opłacać akademika dla matek z dziećmi. Jest stanowczo za drogi, a zwykła stancja niestety nie wchodzi w grę, ze względu na regulaminy.
CZYTASZ
Follow me, Lady! [+18]
RomanceIch relacja to totalny rollercoaster emocjonalny! On władczy i wymagający... Ona choć wrażliwa, nieugięta. Joseph Hansen to trzydziestotrzyletni architekt, który od śmierci swojej żony stawia karierę na pierwszym miejscu. Jego projekty z powodzenie...