Rozdział 2

933 75 22
                                    

Joseph

Wstaję o jedenaście minut za późno.

Wiąże się to z rezygnacją zrobienia aromatycznej czarnej kawy i chwilowym oddaniu się jej, patrząc w błękitne niebo. Klnę pod nosem, kiedy zbiegam po schodach i łapię za kluczyki z breloczkiem, przedstawiającym muminka. Nie omija mnie chwilowa melancholia, którą próbuję jak najszybciej stłumić myślą o pracy. Jednak słabo mi to wychodzi, bo czuję, jak zaczynają mnie szczypać oczy, więc szybko mrugam powiekami. Biorę oddech i chwytam palcami za klamkę drzwi wyjściowych, jednak coś nie daje mi spokoju. Podnoszę brew na widok wysokich czarnych szpilek rzuconych pod lustrem w holu i nagle do moich uszu dochodzi cicha krzątanina z kuchni. Nie zastanawiając się zbyt długo, brnę szybkim krokiem w jej kierunku.

- Mary? Co ty tu robisz?  - pytam zdezorientowany, widząc dziewczynę siedzącą przed wyspą kuchenną. Zniżam wzrok na otwarty słoik masła orzechowego, na co wzdycham, nie kryjąc niezadowolenia i przeczesuję włosy.

Nienawidzę, gdy ktoś pcha swoje brudne łapska w moje rzeczy, a zwłaszcza tyczy się to osób, którym daje jasno do zrozumienia, że nie są warci nawet sekundy mojego życia.

- Ja... - przygryza kusząco wargę, po czym wykrzywia usta w uśmiechu. Jej policzki pokrywają się różem. - Tęskniłam za tobą - mruczy, patrząc na mnie. Oblizuje swoje palce, które są upaćkane kremem, na co kręcę głową i przyciskam palce do grzbietu nosa.

- Kto cię wpuścił? - Próbuję pozostać w miejscu i być opanowany, jednak mam ochotę wrzeszczeć.

Kiedy czekanie na jej odpowiedź trwa zbyt długo, czuję, jak dreszcze zniecierpliwienia chodzą po całym moim ciele.

- Oj... - Przysuwa palce do ust i cicho chichocze. - Nie zmieniłeś kodu w drzwiach. - Zassała swój środkowy palec, po czym przejechała językiem po całej jego długości.

Przymykam powieki i biorę głęboki oddech.

- Naprawdę? - udaję zaskoczonego i podnoszę wysoko brwi. Rozpościeram ręce w powietrzu. - Kto by pomyślał, że po tylu kłamstwach jeszcze tu przyjdziesz.

- A tam, to tylko niewinne małe kłamstewka. - Odbija się od blatu i podchodzi kocim krokiem do mnie. Oplata dłońmi mój kark i wbija swoje czekoladowe oczy w moje usta. - Joe... - zaczyna, ale nie daję jej dokończyć.

- Tam są drzwi - mówię twardo i natychmiast strącam z siebie jej dłonie. Mój wzrok wypełnia obrzydzenie. - Możesz zabrać ze sobą masło orzechowe i posmarować sobie nim dupę. Więcej kutasów się w nią zmieści. - Nie przestaję być delikatny w słowach. Gdyby nie robiła ze mnie idioty przez tak długi czas, może byłbym delikatniejszy.

Po sekundzie wychodzę z kuchni przy akompaniamencie stukotu moich butów, które obijają się o winylowe panele. Otwieram drzwi na oścież i czekam, aż szanowna Mary Adams wyjdzie z mojego domu. Kto by przypuszczał, że pod tą niewinną buźką kryje się wykwalifikowana prostytutka, która przez dwa miesiąca wmawiała mi, że jest przewodniczką w Muzeum Sztuki Współczesnej w Bostonie. Całe szczęście jak szybko zaczęła się nasza znajomość, tak szybko się skończyła.

- Z łaski swojej możesz się pośpieszyć?! - Wkurzam się z sekundy na sekundę coraz bardziej, zdając sobie sprawę, że o 9.30 mam rozmowę rekrutacyjną z jedną z lepszych kandydatek na stanowisko architekta krajobrazu.

Kobieta niechętnie drepcze przez hol i dopiero zauważam, że jest ubrana w kusy mundurek, przypominający strój różowego króliczka. Przewracam oczami i nabieram powietrza do ust. Mam tylko nadzieję, że nikt nie widział, jak przekraczała próg mojego mieszkania.

Follow me, Lady! [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz