Bridget
Staram się zatuszować fioletowy ślad grubą warstwą korektora, jednak mam wrażenie, że czym więcej go nakładam, tym wygląda to coraz gorzej. Syczę pod nosem, przeklinając Louisa i biorę głęboki oddech. Niechętnie przyglądam się zawartości swojej niewielkiej kosmetyczki, aż w końcu zabieram puchaty pędzel i zanurzam go w przeterminowanym różu, po czym obficie muskam nim policzki. Momentalnie skrzywiam kąciki i wzdycham, widząc w odbiciu swój karykaturalny wygląd.
Cholera!
Mija czwarty dzień, a ja wciąż nie mogę pozbyć się siniaka, który rozkosznie postanawia zadomowić się na połowie mojej twarzy. Już nie wspominam o śladach na nadgarstkach po wczorajszej szarpaninie w kuchni, podczas której uderzyłam biodrem o ostry kant metalowego parapetu, fundując kościom promieniujący ból aż do miednicy.
Bridget, dlaczego wciąż tutaj jesteś?
Nie mam cholernego pojęcia.
Czuję się... zagubiona. Złość wypełnia każdy milimetr mojego ciała, jednak nie napędza mnie ona do żadnego działania, a wręcz odnoszę wrażenie, że jestem coraz bardziej bezsilna w tym całym moim życiowym bałaganie, daremnie sobie z nim radząc.
Opieram ręce na komodzie i przymykam powieki, przypominając sobie noc spędzoną w ogromnym gabinecie Hansena. Jestem pewna, że po odczytaniu karty na czytniku przy jego drzwiach, natychmiast przyszło mu powiadomienie na telefon, zgłaszające moje wtargnięcie. Po wejściu do środka natychmiast napisałam mu wiadomość. Potem zrobiłam z jego biura sypialnie dla mojego dziecka, a ja usilnie próbowałam udawać, że pracuję nad projektem, będąc stale obserwowana przez dwójkę napakowanych ochroniarzy, którzy co chwilę dawali o sobie znać, spacerując po korytarzu. Koniec końców i tak zasnęłam w jego wygodnym fotelu, oparta o prowizoryczny projekt ogrodu.
Potrząsam głową i kucam przy Bree, bawiącą się na macie edukacyjnej. Wierzga nóżkami, szczerząc się wesoło. Ten widok mnie rozczula, przez co moje oczy zachodzą się łzami.
- Damy radę - mówię szeptem, choć w głębi duszy przestaję w to wierzyć.
Głaskam jej ciepłe czółko, a następnie poprawiam różowe śpioszki na jej stópkach. Gaworzy wpatrzona we mnie dużymi jasnymi oczami, nie zdając sobie sprawy o brutalnej rzeczywistości, w której musi uczestniczyć.
Słyszę wibracje telefonu. Nachylam się nad Bree i wygrzebuje urządzenie z białej pościeli. Widząc przezwisko Hansena, którym go zapisałam, zamieram, przełykam głośno ślinę i w końcu po dłuższej chwili postanawiam odebrać.
- Przeszkadzam? - pyta zachrypniętym głosem. Patrzę na córkę, której gaworzenie zapewne słychać przez słuchawkę. Czuję niespokojne dreszcze, które wchodzą pod materiał mojego swetra, rozgaszczając się na skórze pleców.
- Nie nie - zaprzeczam i wstaję na równe nogi. - Pilnuję córki przyjaciółki - kłamię i czuję, że jest mi niedobrze z tego powodu.
- Mój pobyt przedłuży się o tydzień - informuje. Wypuszczam z siebie zduszone westchnienie, na co natychmiast zaciskam usta. - Ana przestań, rozmawiam z moją pracownicą - upomina wesołym tonem słodki głosik jakiejś dziewczynki. W tle słyszę młodą kobietę, która upomina dziecko.
Dlaczego poczułam uścisk w klatce piersiowej?
- Wybacz, jestem u siostry. Jej córka jest bardzo... - nagle przerywa. - Ana! - Chichot małego człowieczka dźwięczy mi w uszach, na co zazdrość perfidnie zaszywa się w moim sercu.
CZYTASZ
Follow me, Lady! [+18]
RomanceIch relacja to totalny rollercoaster emocjonalny! On władczy i wymagający... Ona choć wrażliwa, nieugięta. Joseph Hansen to trzydziestotrzyletni architekt, który od śmierci swojej żony stawia karierę na pierwszym miejscu. Jego projekty z powodzenie...