Rozdział 8

870 79 54
                                    

Bridget nawet nie protestuje, kiedy występuję z propozycją powrotu do mojego gabinetu. Bez zająknięcia wchodzi do prywatnej windy i pewnym krokiem kieruje się do jej kąta. Zauważam, jak jej palce twardo dociskają ucha skórzanej torebki. Po sekundzie podnosi głowę i tępo patrzy na metalowe drzwi, jakby nie mogła się doczekać, aż wreszcie się rozsuną. Nasze milczenie wydaje się w tej sytuacji najrozsądniejsze, chociaż na język cisną mi się same pytania nawiązujące do obściskującej się pary na ulicy, od której ciężko jej było odwrócić wzrok. Oczywiście, że mam na ten temat pewne podejrzenia, ale obawiam się, że mógłbym jeszcze bardziej wbić nóż prosto w jej serce.

Próbuję stać wyprostowany z wysoko uniesioną głową i na nią nie zerkać, ale mój wzrok jest opętany i nie potrafi wytrzymać w jednym punkcie, czyli na moich wypastowanych butach. Kiedy czuję ciepło, które wylewa się w moim ciele, nerwowo poprawiam spinki w koszuli, krzyżuję stopy, a plecy opieram o lustrzaną ścianę. Dziewczyna zdekoncentrowana moim zachowaniem przenosi spojrzenie na mnie i wbija zęby w malutki fragment dolnej wargi. Chrząkam, czując niewyobrażany napływ krwi do mojego penisa, ale nie potrafię przerwać tej chwili. Drzwi odsuwają się, ale nikt z nas nie reaguje. Dopiero charakterystyczny dźwięk wybudza nas z transu.

Wchodzimy do pomieszczenia i w drodze do biurka wypuszczam nagromadzone powietrze z płuc i natychmiast ściągam marynarkę, rzucając ją na oparcie fotela. Pomimo włączonej klimatyzacji, czuję nieznośne ciepło na swoim ciele.

- Myślałem nad twoimi słowami w sprawie projektu - wreszcie się odzywam, przerywając długą ciszę między nami. - Zrobiłem wstępną wizualizację zewnętrzną budynku. Chciałbym, abyś na nią zerknęła.

Zmrużyła oczy widocznie zaskoczona tym, co powiedziałem. Zapewne nie sądziła, że wezmę jej słowa do serca i popracuję nad zmianą projektu.

- Musimy lecieć do Londynu - informuję i chcę kontynuować swoją wypowiedź, ale jej przerażony wzrok nie pozwala mi na skończenie zdania. - Coś nie tak?

- Nie mogę polecieć - mówi pełnym napięcia głosem. Kreci głową i niespokojnie patrzy na moje zagracone papierami biurko.

- Jeśli chcesz wykonać projekt zagospodarowania terenu, musisz zaznajomić się z lokalizacją ziemi, na której ma stać hotel. - Nie sądziłem, że muszę tłumaczyć tak oczywiste fakty. Poza tym każda kobieta ucieszyłaby się na darmowy wyjazd i zapewne na moje towarzystwo. No tak, oprócz zbuntowanej studentki Bridget McQueen.

- Naprawdę nie mogę. - Jej nerwowy szept zawisa w powietrzu, na co marszczę brwi.

Nie rozumiem, dlaczego tak bardzo odtrąca tę propozycję. Miałaby okazję zobaczyć Londyn i wejść w szerszy świat mojego biznesu. Jednak... może ma wstręt do samolotów, pogody europejskiej, albo po prostu jej chłopak, którego mam nadzieję, nie posiada, zabrania jej jakichkolwiek interakcji z szefostwem poza budynkiem firmy?

Parskam w myślach na swoje przypuszczenia i wywalam te myśli z głowy. Nie interesuję mnie stan cywilny tej dziewczyny. Liczy się tylko praca, więc postanawiam nie przejmować się jej twardym sprzeciwem i pozostać nieugięty. Moja firma, moje zasady.

- W październiku będziecie mieć kilka dni wolnego na uczelni. - Ignoruję jej odmowę i bezwzględnie pozostaję przy swoim zdaniu. - Wykorzystamy ten czas na dokładne obejrzenie działki. Potem będziemy mieć niecałe trzy miesiące na przygotowanie projektu.

- Nie mogę. - Stanowczość u tej dziewczyny jest niebywale imponująca.

Przymykam na moment powieki i biorę głęboki wdech.

- Firma pokrywa koszta za cały wyjazd - mówię, mając nadzieję, że zapewne o to się martwi.

- Nie o to chodzi... - Wymachuję rękami w powietrzu i nerwowo kręci głową.

Follow me, Lady! [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz