ROZDZIAŁ 13

488 11 39
                                        

Sanemi.

Stanąłem przed wejściem do motylej rezydencji i zapukałem w drewnianą bramę. Po kilku sekundach oczekiwania otworzyła mi Aoi. Razem z Shinobu była jedyną osobą z tego miejsca, której imię pamiętałem, ponieważ opatrywała mnie praktycznie za każdym razem, gdy tu trafiałem.

- Witam, Shinazugawa-sama. Co pana tu sprowadza?

Poczułem wstyd, że przychodzę tu z tak błahego powodu, ale mimo wszystko musiałem się przyznać. Ryzyko infekcji było za duże, by się narażać.

- Wbiłem sobie drzazgi w dłoń, są zbyt głęboko i nie potrafię ich wyjąć.

- Rozumiem, proszę za mną, zaraz przygotuję igłę - wyraz tworzy dziewczyny nie zmienił się ani o jotę.

Aoi szybkim krokiem weszła do środka, a ja chcąc nie chcąc musiałem zrobić to samo. W duchu modliłem się, by nie spotkać Shinobu.

Chwilę stałem na środku korytarza, jak zwykle podziwiając jego wystrój, gdy ciemnowłosa wróciła z podciągniętymi rękawami, jakimś płynem oraz igłą.

- Proszę tutaj - otworzyła jedne z licznych drzwi.

W pomieszczeniu stało łóżko, stolik i parę krzeseł. Usiadłem na jednym z nich, a dziewczyna naprzeciwko mnie.

Wystawiłem rękę, a ona zaczęła zajmować się drzazgami, manewrując igłą tak, by zrobić mi jak najmniej krzywdy. Prawie nic czułem bólu, widocznie znała się na swojej robocie.

- Widziałaś gdzieś może Obanai'a? - spytałem po chwili. - Nie było go w domu.

Dziewczyna uniosła delikatnie głowę i spojrzała na mnie.

- Tak się składa, że jest tutaj. Odwiedza panią Mitsuri.

Nie mogłem powstrzymać kpiącego uśmiechu, który wpłynął na moją twarz. Odwiedza Mitsuri. Ciekawe.

- W którym jest pokoju?

- Zaraz pokażę, tylko skończę z drzazgami.

Kiwnąłem głową, zniecierpliwiony. Chciałem wreszcie pokpić z przyjaciela, który niewątpliwie miał słabość do różowowłosej.

- Skończyłam - Aoi złapała za płyn i psiknęła nim na moją dłoń. Lekko zapiekło, a w powietrzu uniósł się specyficzny zapach. Po chwili ból zniknął.

Wstałem od stołu, a ona poszła umyć ręce. Zaczekałem aż wróci, by pokazać mi drogę do pokoju, gdzie Obanai pewnie pilnował Mitsuri, żeby "przypadkiem nie spadła z łóżka."

- To tutaj - Aoi otworzyła drzwi.

- Dzięki - powiedziałem i wszedłem do środka.

Spojrzałem na Obanaia siedzącego przy łóżku Mitsuri.

- Cześć Obi - powiedziałem, przeciągając ostatnią literę. Uśmiech powrócił na moje usta, by sugerować moje zamiary.

- Sanemi? Co ty tu robisz? - spytał trochę nerwowo filar węża.

- Szukałem cię, chciałem pogadać. Ale jak widać, masz już z kim, co? - puściłem mu oko tak, by Kanroji to widziała. Każde z nas wiedziało co sugeruje ten gest.

Oparłem się o framugę drzwi i cieszyłem zawstydzeniem malującym się na ich twarzach.

- O czym chciałeś porozmawiać? - spytał w końcu Obanai z groźbą zabójstwa w oczach.

- O niczym, o niczym. Wy macie chyba lepsze tematy do rozmowy, co? - robienie sobie z niego żartów było moją ulubioną formą rozrywki.

Nagle oczy Mitsuri nagle się rozszerzyły, jakby sobie o czymś przypomniała.

Chyba Cię Lubię... |Sanegiyuu fanfiction|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz