ROZDZIAŁ 8

410 15 39
                                    

Giyuu.

Kiedy się obudziłem, słońce było w zenicie. Widocznie spałem kilka godzin.

Przeciągnąłem się, czując przyjemny prąd przebiegający po całym moim ciele. Przetarłem oczy i szybko stanąłem na nogi.

To był błąd. Przed oczami pojawiły mi się mroczki. Zachwiałem się, ale nie zdążyłem upaść, bo zapanowałem nad sytuacją i usiadłem.

Czułem jak szumi mi w głowie, więc odczekałem kilka sekund i dopiero podniosłem się po raz kolejny.

Westchnąłem. Mimo kilkugodzinnego snu nadal byłem zmęczony. To chyba skutek chodzenia spać tak późno.

Ubrałem się i postanowiłem przewietrzyć umysł. W środku czułem się jakbym się dusił.

Wyszedłem z rezydencji i udałem się do mojego ulubionego miejsca, w którym mogłem odpocząć od natrętnych myśli.

Szedłem godzinę. Gdy prawie dotarłem na miejsce, rozejrzałem się. W pobliżu nie było nikogo, kto mógłby mi przeszkodzić.

Przeszedłem przez krzaki i po raz kolejny w tym tygodniu znalazłem się w jednym z najpiękniejszych miejsc, jakie w życiu widziałem.

Mała sadzawka mieniła się od słońca, trawa, wyjątkowo równa i zielona porastała całą polanę, a drzewo wiśniowe z opadającymi różowymi listkami rozpościerało się nad moją głową.

Podszedłem do niego i oparłem się o pień, zamykając oczy. Wreszcie mogłem naprawdę odpocząć.

***
Sanemi.

Ostrzyłem właśnie miecz, tak jak kiedyś pokazał mi mój kowal, kiedy mój kruk nadleciał z informacją o kolejnej misji.

Serio? Kolejna misja? Ostatnio po świecie szlaja się zdecydowanie zbyt dużo demonów.

Chociaż perspektywa walki była dość kusząca...

Było po południu, a cel był jakieś trzy godziny drogi stąd. Zachód będzie zaraz po tym, jak dotrę na miejsce... lub dotrzemy.

Wstałem i schowałem miecz do pochwy.

- Tomioka też będzie, czy idę sam? - spytałem.

- Tak, kraa, Tomioka-san będzie ci towarzyszył. Zo obserwacji wynika, że demon nie jest zbyt silny, ale takie jest polecenie Mistrza. Musicie iść razem.

Kiwnąłem głową i westchnąłem z rezygnacją. Jak mus to mus.

***
Giyuu.

Relaks przerwał mi mój kruk, zawiadamiając mnie o kolejnej misji w towarzystwie Shinazugawy.

Zdążyłem trochę się rozluźnić. I spięte ciało, i pełen zbyt głośnych myśli umysł.

Powoli zbliżał się TEN dzień, a ja wiedziałem, że nie dam rady. Nie chciałem nawet myśleć o tym jak będę się czuł. To było zbyt trudne.

Powoli wstałem, pamiętając o tym jak prawie wywróciłem się z rana. Nie chciałem powtórki z rozrywki.

Otrzepałem się z trawy i z prawie czystym umysłem ruszyłem do wskazanego mi przez kruka miejsca, gdzie miałem spotkać się z Shinazugawą. Dzieliło mnie od niego jakieś pół godziny drogi, więc miałem czas na swoje przemyślenia, zanim zacznie się na mnie wkurzać o byle co.

Mimo tak długiego czasu dzielącego mnie od spotkania z białowłosym, już teraz przywołałem na twarz maskę opanowania. Ostatnio zachowałem się przy nim dość dziwnie. Nadal nie mogę rozgryźć dlaczego jego towarzystwo aż tak mnie zestresowało. To do mnie niepodobne.

Chyba Cię Lubię... |Sanegiyuu fanfiction|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz