Rozdział 4

33 10 5
                                    

W końcu zatrzymaliśmy się przed ogromnym budynkiem. Nie widziałam go zbyt dobrze, bo było ciemno. Czarno. Ledwo mogłam dostrzec swoją rękę przed twarzą. Zarys dachu odbijał się delikatnie na bezchmurnym niebie. Z zaskoczeniem zauważyłam, że tutaj widać gwiazdy. W moim domu tak nie było. Przez światła miasta były one niewidoczne, na co często się skarżyłam.

- Chodź. Zabierzemy cię do twojego pokoju.- Poczułam czyjąś rękę na pleach. Wzdrygnęłam się, bo po pierwsze: było mi zimno, a po drugie: miałam tylko top, który zasłaniał malutki skrawek moich pleców. Na szczęście miałam długie włosy. Jeszcze nigdy nie byłam sobie tak wdzięczna za to, że postanowiłam ich nie ścinać.

Dałam się poprowadzić Olivierowi, który pilnował, żebym szła w odpowiednim kierunku. Oczywiście, nie mogło się obyć bez żadnej wpadki. Dlatego dla uszanowania tradycji prawie wypierdoliłam się na schodach. Okazało się, że chodzenie po schodach po ciemku jest trudniejsze, niż mogłoby się wydawać.

W ostatniej chwili czyjeś ręce mocno chwyciły mnie za biodra i uniosły do pionu.

- Uważaj jak łazisz- szepnął mi do ucha chłopak, który nie chciał ujawnić swojego imienia, po czym wyminął mnie, nie zaszczycając mnie więcej ani jednym spojrzeniem.

Jakim cudem umiał poruszać się z taką gracją? Mam nadzieję, że ta szkoła się na coś przyda i nauczy mnie, jak chodzić bez wypierdalania się.

Chłopak otworzył drzwi i nie zwracając uwagi na kogokolwiek, po prostu wszedł do środka. Noah przytrzymał je, gdy wchodziłam. Posłałam mu delikatny uśmiech.

Weszłam do środka i zatrzymałam się. szok dosłownie wmurował mnie w podłogę. Nie spodziewałam się, że szkoła (nawet taka prestiżowa i elitarna) może wyglądać tak czadowo. To nawet w jednym procencie nie przypominało korytarzy mojego poprzedniego liceum. Miałam wrażenie, że przeniosłam się do innego uniwersum. To w niczym nie przypominało miejsc, do których byłam przyzwyczajana od dziecka. Całe wnętrze biło tajemniczością i groźbą.

Wszystko wyglądało, jakby zostało wykute w kamieniu, ale nie takim szarym. Odcień bardziej przypominał szaro- brązowy. Na suficie, ścianach, filarach i wcięciach były wymyślne zdobienia, którym nawet nie miałam siły, dokładniej się przyjrzeć. Zrobię to jutro. Wielki hol oświetlały ogromne metalowe żyrandole, które w tym świetle wyglądały na całkowicie czarne. Światło wyglądało tak, jakby pochodziło ze świec. Za żyrandolach i latarniach, które wisiały na ścianach, żarówki przypominały płomienie. To dodawało klimatu i dziwnego rodzaju ciepła wielkiemu i z pozoru chłodnemu wnętrzu. Podłoga była chyba z marmuru, w którym pięknie odbijało się światło, co sprawiało, ze wnętrzu stawało się jaśniejsze.

Naprzeciwko nas znajdowały się ogromne, też marmurowe schody, które na szczycie rozchodziły się na dwie strony. Lewo albo prawo. Grube poręcze sprawiały, że jedyne o czym mogłam myśleć to, zjechanie po nich. Na środku wisiało wielkie godło. Musiał to być jakiś symbol szkoły, bo co innego mogło przedstawiać dwa sztylety, z których ściekała krew. Tło było po prostu czarne. Coś co miało przypominać ręce trzymające branie, wyglądało jakby autor wymyślił sobie, że będzie widać tylko krew, która musiała pokrywać dłonie walczących.

Urocze.

Wszystko wyglądało mistycznie. Na pierwszy rzut oka było widać, że dodatki są przemyślane i nic nie jest zbędne w tym wnętrzu. Każdy detal był przemyślany i miał tu swoje miejsce.

Olivier znowu położył dłoń na moim ramieniu i poprowadził mnie przez hol. Nie opierałam się, mimo że miałam ochotę zostać tu i do rana podziwiać cudowną architekturę tego miejsca.

Hellish FireOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz