Rozdział 9

14 6 2
                                    

- Przez cały dzień byłaś jakaś taka rozkojarzona. Co się dzieje?- zapytała zmartwiona Dominica.

- Źle spałam.- Posłałam jej słaby uśmiech.

To było po części prawdą, bo kiedy w końcu wróciłam do pokoju było około trzeciej, a później nie mogłam zmrużyć oka. Za bardzo prześladowały mnie wspomnienia spotkania z Navarro.

- Laski, chodźcie na patio! Jest śliczna pogoda!- rzuciła radośnie Erin, podbiegając do nas od tyłu i zarzucając nam po ramieniu na braki.- No, jak na październik- dodała po chwili namysłu nadal nie zrażona.

Wyjrzałam przez okno, za którym faktycznie jasno świeciło słońce.

- Teraz jest dłuższa przerwa, nie? Ta obiadowa?- upewniłam się. dziewczyny pokiwały głowami.- Jak dla mnie możemy iść na zewnątrz.

Trzymając się pod ramię, ruszyłyśmy na patio, które było o tej porze puste, bo wszyscy siedzieli na stołówce.

Ale mnie nie obchodzili wszyscy, tylko pewien brunet, który zapewne siedział przy swoim stoliku. Przed śniadaniem myślałam, że wyrwę sobie wszystkie kosmyki. Z nerwów szarpałam za niektóre kosmyki tak mocno, że cudem było to, że wyglądały teraz całkiem znośnie. Związane w wysokiego kucyka. Z przodu wyciągnęłam tylko kilka kosmyków, żeby moja twarz wyglądała na mniej okrągłą.

Cieszyłam się, że będę mogła uniknąć Navarro. Raczej by do mnie nie podszedł, ani nie zabiegałby o kontakt, ale sam fakt, że przebywalibyśmy w jednym pomieszczeniu, sprawiał, że czułam dziwny dyskomfort i dreszcze przechodziły moje ciało. Erin nieświadomie uratowała mi życie.

Usiadłyśmy na kamiennej ławeczce. Usiadłam zwijając nogi, żeby siedzieć na kokardkę. Tak nauczyłam się w przedszkolu i tak mi zostało. Nie lubiłam układać inaczej nóg. Dominica usiadła na oparciu, a Erin położyła głowę na moim kolanie i jakby nigdy nic rozłożyła się na ławce.

A ja zajmowałam się podziwianiem budynku naszej szkoły. Na zewnątrz robiła jeszcze większe wrażenie niż w środku. Albo i nie. Wszystko było wyjątkowe i takie... mroczne. Pamiętam, że gdy byłam młodsza to miałam obsesję na punkcie Harry'ego Pottera. A dokładniej na punkcie Slytherinu i Draco Malfoya. Chyba jak każda nastolatka.

I jak tak teraz myślałam, to budynki tej szkoły przypominały mi trochę Hogwart. Kilka budynków, które stały całkiem blisko siebie, ale pełniły inne funkcje. Akademik, sekretariat, skrzydło naukowe, sala gimnastyczna i tym podobne. Wielkie gmachy, które wyglądały, jakby zostały wykute w kamieniu. Misterne zdobienia i wzory były wręcz nie do opisania, bo pokrywały całe ściany. Dach były spiczaste i pokryte dachówką, nie różniącą się kolorem od ścian. Wszystko pięknie ze sobą współgrało i była w tym wszystkim harmonia.

Widać było, że ktoś miał dokładny plan i wyobrażenie tego, jak ta szkoła ma wyglądać. Wszystko do siebie pasowało, wprowadzając dość mroczny i tajemniczy klimat, a stojąc obok takiego budynku miało się wrażenie, że jest się bardzo malutkim. A ja cały czas się zastanawiałam, co kryją w sobie mury tej szkoły.

A najbardziej ciekawiła mnie dzwonnica, która przylegała do budynku, w którym znajdował się akademik. Tyle że nigdzie nie znalazłam do niej schodów. Niby była połączona z tym gmachem, ale od środka wyglądało to tak, jakby był to zupełnie oddzielny budynek. Oczywiście pasował architekturą i nic nie wskazywało na to, że znalazł się tam przez przypadek, ale nie było na nią żadnego przejścia.

- Ej, a co się stanie jak ktoś podpadnie na przykład takiemu Navarro?- spytałam nagle i mentalnie walnęłam się ręką w czoło.

Zdecydowanie tego nie przemyślałam.

Hellish FireOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz