Rozdział 14

11 4 7
                                    

Z piskiem wyskoczyłam z łóżka. Oparłam się o ścianę i przyłożyłam rękę do piersi, chcąc uspokoić szybko bijące serce.

Nie przypominałam sobie, żebym zaprosiła do łóżka jakiegoś obcego faceta. Albo kobietę. Kogokolwiek.

Podeszłam do biurka i zapaliłam lampkę, której przyćmione światło rozświetliło pokój. Pierwsze co zobaczyłam, to nadal otwarte okno. Jak mogłam zapomnieć o zamknięciu go?! Przecież tu mógł wejść dosłownie każdy!

Lekko przerażona przeniosłam wzrok na łóżko, w którym jakby nigdy nic leżał rozbawiony chłopak, który przyglądał mi się jawnie ze mnie kpiąc. To nie ja wchodziłam ludziom do łóżka! Wylegiwał się w najlepsze, opierając się o zagłówek.

Zmrużyłam gniewnie oczy, czując, że jestem na granicy wybuchu.

- Co tu robisz?- wycedziłam.

Brunet przybrał znudzony wyraz twarzy i jednym zwinny ruchem podniósł się z łóżka.

- Nie nudzi ci się ta śpiewka?- spytał rozbawiony.- Zawsze to samo- stwierdził, powoli idąc w mając stronę. Po drodze przesuwał dłońmi po przedmiotach, które miał w zasięgu ręki. Książki, szkatułka z biżuterią, parę świeczek.- Co ty tu robisz? Czego chcesz?- powtórzył po mnie.- Mamy o wiele więcej ciekawych słów w słowniku.

- Na przykład?- przerwałam mu, unosząc brew. Położyłam rękę na biodrze i posłałam mu wyzywające spojrzenie, ciekawa co odpowie.

Początkowy strach wyparował równie szybko, jak się pojawił. Później zrozumiałam, że to że przestałam się go bać, nie było dobrym znakiem i nie wróżyło dla mnie dobrze.

Uniósł kącik ust.

- Na przykład krew, śmierć, mrok- wymieniał.- Ciemność, morderstwa, ból- kontynuował.- Pożądanie. Pragnienie. Rozkosz. To tylko parę moich ulubionych.- Wzruszył ramionami, a mną dziwnie poruszyły te słowa.

Oczywiście, że zdawałam sobie sprawę, że nie były przypadkowe.

- Powinnaś zamykać okna- powiedział, cały czas się do mnie zbliżając. Nagle przestał zwracać uwagę na otaczające go przedmioty, a intensywne spojrzenie skupił na mnie. Jego źrenice były rozszerzone, z wzrok skupiony i tajemniczy. Nie mogłam nic w nich wyczytać i mogłam się tylko modlić o to, aby moje były tak samo niewzruszone jak jego.- Ktoś może się zakraść do środka.

Oddałam spojrzenie. Toczyliśmy naszą małą walkę, nie używając słów. Navarro przystanął i po prostu mnie obserwował. Ja też się nie poruszyłam.

- Na przykład...śmierć?- spytałam, nawiązując do jego wcześniejszej wypowiedzi.

Zauważyłam błysk w jego oczach, który pojawił się w nich tylko na sekundę, przez co nie mogłam stwierdzić, co oznaczał.

- Dokładnie- przytaknął.- Może to też być co o wiele gorszego.- Jego głos był niewiele głośniejszy od szeptu, ale wszystko słyszałam wyraźnie. Każde słowo docierało do mnie ze zdwojoną siłą, drażniąc moje bębenki. Mówił bardzo cicho, ale każdy wyraz był jak krzyk. Jego zachrypnięty głos zawładnął mną całą, ale znalazłam w sobie na tyle silnej woli, aby mu odpowiedzieć.

- Coś gorszego­...- powtórzyłam powoli po nim.- Czyli coś takiego jak ty?- spytałam szeptem. Nie chciałam przerywać tego dziwnego połączenia, które nawiązaliśmy, a bałam się, że jeśli odezwę się głośniej, wszystko zniknie.

Navarro parsknął cichym, suchym śmiechem.

Przez chwile patrzyliśmy na siebie. oboje milczeliśmy, wiedząc, że wszystko zostało już powiedziane. Teraz zostaliśmy już tylko my i nasze spojrzenia, które mówiły więcej, niż mogły opisać jakiekolwiek słowa.

Hellish FireOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz