Rozejrzałam się po pokoju. Nie był duży. Pod oknem znajdowało się pojedyncze łóżko. Naprzeciwko stało stolik z krzesłem, a obok komoda. W rogu stała spora, czterodrzwiowa szafa. Pokój był w jasnych beżowych odcieniach. Wszystko było schludne i czyste, ale przytulne. Nie było jakiegoś przepychu. Nie przypominało to też wystrojem holu. To był zwykły pokój, w którym normalna nastolatka chciałaby spędzić czas po szkole.
Zajrzałam do szafy, żeby zobaczyć, że znajdowały się tu podstawowe ubrania. I mundurki, które zajmowały wieszaki. Wyjęłam jeden z nich i od razu się skrzywiłam. Składał się z czarnej plisowanej spódnicy, która sięgała do kolan i zwykłej szkarłatnej koszuli. I do tego czarna marynarka i już na pierwszy rzut oka widziałam, że będzie idealnie przylegać do ciała. Wyjęłam wszystkie pięć identycznych zestawów i rzuciłam je na łóżko.
Przejrzałam pobieżnie wszystkie szuflady, w których znajdowały się głównie rzeczy potrzebne do szkoły. I jakieś dodatki do włosów. W końcu znalazłam nożyczki, igłę i nitkę.
Nie mogłam, przecież pozwolić sobie na noszenie czegoś takiego. Nawet po śmierci.
Na początku zajęłam się koszulami, na które miałam już pomysł. Trzy po prostu skróciłam do połowy tak, że odsłaniały mi pępek. Jedną skróciłam w połowie. Lewa storna była dłuższa, a prawa kończyła się w połowie. Ostatnią zostawiłam bez zmian, myśląc, że do jakiegoś topu może wyglądać to całkiem nieźle.
Spódnice od razu wszystkie poszły do cięcia. Trzem zrobiłam wyższy stan, żeby pasowały mi do krótszych koszul. Pozostałym nie zmieniałam wysokości stanu, chcąc by luźno opadały na moje biodra. Przycięłam je tak, że sięgały mi do połowy uda. Podszyłam wszystko tak, żeby plisy się nie rozpadły.
Byłam naprawdę zadowolona z efektu. Było mi szkoda jedynie marynarek, których nie dało się uratować. Chyba, że...
I tym sposobem zanim się położyłam, była chyba czwarta nad ranem. Przerobiłam prawie całą szafę, w której znalazłam aż zbyt przyzwoite ubrania. Sukienki, koszulki, spódnice, sweterki i stroje sportowe. Jedyne co pozostało bez mojej ingerencji to spodnie, które na szczęście nie były rurkami i bluzy, które były różne, ale były z większych rozmiarów. A ja takie właśnie uwielbiałam. Pewnie i tak jutro kilka skrócę.
♥♥♥
Gdy się obudziłam słońce już wschodziło. Weszłam do łazienki i wzięłam szybko prysznic. Jedno musiałam przyznać, była super zaopatrzona. Miałam tu chyba więcej niż w domu. Zrobiłam delikatny makijaż, dzisiaj odpuszczając sobie mocne kreski. Dlatego były cieniutkie, a na powieki nałożyłam prawie niewidoczny cień.
Założyłam skróconą koszulę i spódniczkę z wyższym stanem, do tego zwykłe czarne trampki. No i, kabaretki. Dorzuciłam też łańcuchy, które miałam na sobie wczoraj.
Przejrzałam się w lustrze. Wyglądało to naprawdę super. Byłam bardzo zadowolona z efektów mojej pracy.
Wyszłam z pokoju, przypominając sobie wczorajszą podpowiedź Navarro. I oczywiście wzdrygnęłam się, przypominając sobie dziwne działanie jego opalizującego spojrzenia.
Doszłam do stołówki i zatrzymałam się na chwilę w drzwiach. Nie byłam nieśmiała, ale nie przepadałam za poznawaniem nowych osób.
Odetchnęłam kilka razy i pewnym krokiem weszłam do środka. Wszystko było w identycznym stylu jak hol, co bardzo mnie ucieszyło. Zakochałam się w klimacie tej szkoły.
Stanęłam w kolejce po jedzenie, rozglądając się. wszyscy siedzieli przy stolikach w mniejszych lub większych grupach. Wzięłam tacę i zastanawiałam się, gdzie mogę usiąść. Nie chciałam siedzieć sama, więc to był naprawdę ważnym wybór.
CZYTASZ
Hellish Fire
RomanceOd zawsze lubiłam balansować na krawędzi. Ryzykować. Łamać zasady i regulaminy. Wtedy czułam, że naprawdę żyję, że jestem kimś więcej niż kolejnym egzystującym człowiekiem. Wtedy byłam kimś więcej, przynajmniej w moich oczach. Gdy moje serce zaczyna...