Rozdział 8

20 7 3
                                    

Zesztywniałam, gdy jego oddech owiał moją twarz.

Przynajmniej nie waliło mu z gęby. Pachniał... gumami miętowymi. Nie intensywnymi, więc zapach nie był odrzucający, ale jednak w jakiś dziwny sposób mnie odurzył.

Skarciłam się w myślach. Obiecałam sobie, że w tej szkole będę uważniejsza, bo na pewno kręcą się tu psychopaci. A oto i jeden z nich...

Czułam ciepło jego ciała. Nie dotykał mnie, ale gorąc bijący od niego, emanował w moją stronę. Wstrzymałam oddech, bojąc się cokolwiek zrobić. Byłam w takim szoku, że nawet nie pomyślałam o tym, żeby się jakoś bronić.

- Powinnaś przeprosić- podpowiedział, nachylając się jeszcze bardziej.

Wypuściłam drżący oddech.

Powinnam to zrobić. Szybko wykrztusić jakieś gówniane przeprosiny i liczyć, że postanowi się zlitować i mnie wypuści. Wtedy mogłabym o tym zapomnieć. I już nigdy nie zapuszczać się w nocy na te tereny. Wiedziałabym, czym to grozi i nigdy nie zaryzykowałabym znowu z własnej głupoty.

Ale zamiast tego zachowałam się jak ostatnia idiotka. Powoli pokręciłam głową.

Chłopak za mną parsknął cichym, suchym śmiechem. Śmiechem, który skojarzył mi się ze śmiercią.

- Miał rację. Nie jesteś taka strachliwa, jak się wydawałaś- stwierdził.- Ale ja nie toleruję nieposłuszeństwa.- Szarpnął mnie mocno za nadgarstek. Poleciałam do tyłu, a on odsunął się w ostatniej chwili, więc boleśnie uderzyłam plecami o drzewo. Kora wbiła mi się w skórę, ale nawet nie czułam bólu. Teraz miałam większe zmartwienia. W kilku krokach pokonał dzielącą nas odległość i przyszpilił mnie do drzewa swoim ciałem. Boleśnie chwycił moje nadgarstki i przytrzymał je jedną dłonią. Poczułam palenie w miejscu, gdzie mnie dotykał. Jego dotyk sprawiał mi fizyczny ból.

Byłam pewna, że słyszy moje przyśpieszone bicie serca. Ja odnosiłam wrażenie, że jego nie biło prawie wcale. Jego klatka piersiowa nie poruszała się podczas jego uderzeń, a mimo że był tak blisko, nie czułam jego ruchów.

Uniosłam wzrok, żeby spojrzeć na jego twarz.

I prawie pisnęłam, widząc bliznę, ciągnącą się przez lewe oko. Była pionowa i przechodziła przez środek jego oka, które błyszczało w świetle księżyca. Jednak na źrenicy nie było po niej śladu. Na ciele też nie była jakoś bardzo widoczna. Musiał mieć ją długo, bo już prawie nie było jej widać, a ja musiałam się porządnie przyglądać, żeby ją dostrzec. Biegła mniej więcej przez połowę jego policzka. U góry wyglądało to trochę lepiej, bo przy brwi się zwężała, więc prawie nie było jej widać. Delikatna kreska jaśniejszej skóry wystająca trochę nad brew, była w większości przykryta przez kosmyki włosów, które luźno opadały na jego czoło.

Chłopak uniósł kącik ust w czymś, co miało zapewne przypominać uśmiech. Uśmiech, którego nie powstydziłby się sam diabeł.

- Już się napatrzyłaś? Ładna?- spytał sarkastycznie, a ja przełknęłam ślinę i opuściłam wzrok. Myślałam, że gapię się mniej otwarcie. Jak widać, myliłam się.- Mogę ci zrobić podobną- zaproponował, unosząc drugi kącik ust.- Chociaż szkoda będzie szpecić taką śliczną buźkę- mruknął, przejeżdżając powoli palcem po moim policzku. Jego dotyk mnie elektryzował, a miejsca, które dotykał piekły jak po spotkaniu z ogniem. Mrowiła mnie cała twarz, ale naskórek, który miał styczność z jego palcem dosłownie płonął. Zjechał nim na moją brodę, po czym uniósł ją tak, żebym patrzyła w jego oczy.

- Puść mnie- wyszeptałam drżącym głosem.

Chłopak parsknął śmiechem pełnym kpiny, po czym zacisnął dłoń na mojej brodzie. Powstrzymałam syknięcie. Nie chciałam wychodzić przy nim na słabą.

Hellish FireOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz