03.

55 6 0
                                    

Wrócił już z Wysp Kanaryjskich i był w drodze do domu, kiedy otrzymał telefon.
"Pepi, wróciłeś już"? - to był Ferran

- Tak, dlaczego pytasz? - Czasami przerażało go, gdy dzwonił znienacka, plany Ferrana nie zawsze szły dobrze.

"Chcemy cię zobaczyć, chłopcze, nie pozwoliłeś nam zobaczyć ani jednego włosa na głowie i nie odpowiedziałeś".
- Przepraszam - i była to prawda, po przybyciu na wyspy zaczął ignorować wszystkich, nie ważne kim był, nie odpowiadał na telefony czy wiadomości.
"Przepraszam"

- Wracam do domu

"Więc jedziemy tam  "

-Jedziemy? - "jedziemy " może być synonimem kilku osób.

"Tak, Ansu, Gavi i ja".

- Gavi?

"Tak, on też się martwi" - Martwi? Dlaczego? Nie byli blisko, Pedri mógł powiedzieć, że Gavi i on byli tylko kolegami, a nie przyjaciółmi.

- Okej - musiał się z tym pogodzić, z grzeczności, nie mógł ich prosić o powrót tylko dlatego, że przyjeżdżał sewilczyk, musiał się poddać, bo nie miał wyboru, może to było trochę niegrzeczne wyjechać na tyle dni bez ostrzeżenia, a potem nie odpowiadać na ich wiadomości, mimo wszystko, że się martwili i nie chciał ich w swoim domu.
W ciągu kilku sekund zapukali do drzwi. Mógł udawać, że nic nie słyszał, ale nie, to byłoby niegrzeczne, więc podszedł do drzwi.

- Pepiii, jak się masz - ledwo otworzył drzwi, a Ferran z góry

- Ansu, jak się masz? - objął go ramieniem, żeby go przytulić.

Za nim pojawił się Gavi z uśmiechem - Cześć Pedri - i znów ku zaskoczeniu kanarka, Pablo przytulił się do niego, zamarł na kilka milisekund, ale po chwili zareagował i odwzajemnił uścisk.
- Nie stój tak, wejdź, pizza sama się nie zje - krzyknął Ferran, który już wszedł do środka, jakby to był jego dom - Wejdź.

- Dlaczego wyleciałeś nie mówiąc nam? - zapytał Ansu z drugiej strony stołu.

- Mmm jakie to dobre - Pedro próbował odwrócić temat, już miał wziąć kolejny kawałek, ale Gavi zamknął pudełko - Eeeee!

- Odpowiadaj - rozkazał z poważną miną.

- Okej... Xavi dał mi kilka  dni urlopu, nie chciałem, ale potem pomyślałem, że to będzie dla mnie dobre i tego samego dnia kupiłem bilety, chciałem wykorzystać te dni - wzruszył ramionami i dodał - Nie chciałem was martwić, przepraszam.

- W porządku, nie martw się, ale przynajmniej odpowiadaj na wiadomości tego drugiego - powiedział Ferran, rzucając mu ostrzegawcze spojrzenie.

- Masz  - odezwał się Gavi, który trzymał pudełko z pizzą, by Pedri mógł zabrać kawałek.

- Dziękuję.

- Fifa czy co? - Ansu nie czekając pobiegł do salonu i włączył telewizor.

- Dobra, kto przegra, zabiera Gaviego do domu - Ferran zeskoczył ze stołu i pobiegł do salonu.

- Eeeeyeyy, obrażają mnie - Gavi ruszył za nimi, udając oburzenie.

- Cóż, nie sądzę by przyszła kolej na Pedriego, więc jeśli cię pokonamy Pedri, to ty go bierzesz, a jeśli nie, to ja i Ansu rozegramy kolejną partię.

- Ok zgadzam się, chociaż już wiedzą, że przegrają, rozmawiają z goatem z Fify - powiedział nadając sobie aurę wyższości, jakby zawsze wygrywanie w Fifie było osiągnięciem.

- Jasne, daj mi tego pada , pobijemy cię, Pedriño - Ansu miał szeroki uśmiech na twarzy.

Spędzili całe popołudnie bawiąc się, śmiejąc i żartując. Na nieszczęście Pedriego przegrał, nie grając przez tyle dni przez co opuścił trening i teraz musiał odwieźć Gaviego do domu.

- Nie mogę uwierzyć, że mnie pokonali - kanarek leżał na kanapie bardzo rozczarowany samym sobą.

- Nigdy nas nie lekceważ ehh, jesteśmy głupi, ale nie aż tak - Ferran i Ansu byli tacy szczęśliwi z pokonania Pedro, czuli się jakby wygrali Ligę Mistrzów.

- I nawet nie pozwolili mi w nic zagrać, co za dranie - Gavi był już wkurzony, nie zdążył nawet dotknąć kontrolera.

- Jesteś do dupy, człowieku, miałeś przegrać bez względu na wszystko.

- Daj spokój, nie może być aż tak źle - Pedro stanął w obronie młodszego zawodnika.

- Okej, ja już wychodzę, jestem umówiony na kolację z Sirą - Ferran wstał, aby pożegnać się ze wszystkimi - Do zobaczenia jutro.

- Cholera, jest już tak późno, muszę lecieć, może zjem kolację z rodziną - Ansu przed wyjściem za drzwi zwrócił się do Gaviego - Chcesz żebym cię zawiózł?

- Myślałem, że go podwiozę - Pedri wstał, by udać się tam, gdzie był Ansu.

- Nie martw się, mogę wezwać taksówkę - Gavi podszedł do nich.

- Co ty gadasz ? Podwiozę cię. Do zobaczenia Ansu - odpowiedział niemal zmuszając go do wyjścia stamtąd.

- Dobra... Do zobaczenia - i zostawił ich samych.

- Mogę pożyczyć twój telefon? Mój padł - młodszy spojrzał na niego  bardzo zasmucony.

- Po co? - Gavi potrafił być tak dziwny, że czasami Pedri mu nie ufał.

Widząc, że Pedri tak dziwnie na niego patrzy, sewilczyk powiedział -  Żeby zadzwonić.

- No tak - i podał mu odblokowany telefon, Gavi wybrał numer i zadzwonił:

- Witam, dobry wieczór, czy mógłby pan zadzwonić po taksówkę do... - nie znając adresu, pod którym mieszkał kanarek, krzyknęła, by ją usłyszał - Pedriiiii, twój adres proszę.

- Po co? - krzyknął z kuchni

- Po taksówkę - Pedri przerwał to, co robił i wyrwał Gavi telefon komórkowy.

- Przepraszam, nie chcemy taksówki, dziękuję - i rozłączył się.

- Co ty wyprawiasz? - Próbował wyrwać telefon z rąk Gaviego, ale na próżno.
- Nie, co robiłeś? Powiedziałem, że cię podwiozę

- Ale spójrz na czas, nie możesz wracać sam.

- Więc zostań

- Co?

- Zostań. Ty możesz spać w moim łóżku, a ja w łóżku mojego brata.

- Naprawdę? - Najmłodszy był bardzo zdezorientowany, dobrze dogadywał się z Pedrim, ale to było dla niej bardzo trudne, zawsze unikał go, gdy widział, że się zbliża, unikał przebywania z nim sam na sam i nie rozmawiał z nim pierwszy, jeśli Pablo tego nie zrobił, dlaczego teraz chciał, żeby został w jego domu?

- Tak, oczywiście

- W porządku.

- Cóż, nie jestem jeszcze śpiący, zamierzam obejrzeć film, chcesz iść spać teraz, czy pójdziemy coś zrobić?

- Mogę iść z tobą?

- Jaki ty nieśmiały jesteś, śmiało, wybierz co chcesz oglądać - Pedri zaoferował mu pilota i usiadł, poklepując go jeszcze obok siebie, wskazując sewilczykowi, żeby tam usiadł.

Pedri nawet nie wiedział, kiedy odważył się to zrobić, dlaczego kazał Gaviemu zostać?  Może musiał jeszcze odłożyć na bok swój strach i pozwolić rzeczom płynąć.
Młodszy chłopak nigdy nie zrobił nic złego, żeby go znienawidzić, w zasadzie nigdy nie był dla niego nieuprzejmy, nie dokuczał mu, nie spoliczkował go ani nic, Pablo nigdy nie traktował go jak swoich przyjaciół, wydawał się mieć do niego pewien szacunek i Pedri mógł tylko myśleć, że to z powodu gównianej postawy, jaką miał wobec niego.

Był więc zdeterminowany, aby przestać być tak gównianym, poświęcił się, aby uczynić Gaviego swoim przyjacielem.

Hungry for LifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz