7

27 8 0
                                    

Viktor

Mike zawsze był tym, który sprowadzał mnie na złą drogę, choć nie powiedziałbym tego głośno. Miał w sobie coś, co sprawiało, że trudno było mu odmówić – ten jego diabelski urok i nonszalancki sposób bycia. Znałem go od lat, ale im dłużej trwała nasza znajomość, tym bardziej czułem, że zaczynam zbaczać w kierunku, który nie był dla mnie dobry.

Był mistrzem w namawianiu mnie na rzeczy, które zawsze kończyły się kłopotami. Zawsze wiedział, jak zainicjować coś, co było na granicy ryzyka i głupoty, a ja – mimo że dobrze o tym wiedziałem – zwykle szedłem za nim. Dziś wieczorem nie było inaczej.

- Viktor, idziemy na miasto. Mam pewne sprawy do załatwienia -powiedział, opierając się o moje auto z papierosem w ustach.

Nie miałem ochoty na żadne „sprawy", zwłaszcza po tym dziwnym i niespodziewanym spotkaniu z Katriną na balkonie. Ciągle miałem przed oczami jej twarz, kiedy patrzyła na mnie, jakby oczekując czegoś więcej. Ale Mike był nieustępliwy.

- No dalej, stary. To nie potrwa długo. A potem możemy zrobić coś ciekawszego. Może jakieś późne spotkanie?

Nie chciałem, ale jak zwykle potrafił mnie wciągnąć w swoje plany. Wiedziałem, że cokolwiek wymyślił, nie skończy się to dobrze. Jednak zanim zdążyłem to przemyśleć, już siedziałem za kierownicą, a Mike siedział obok, z tym swoim przeklętym uśmiechem.

- Wiesz, Viktor, życie jest za krótkie, żeby się hamować. Trzeba z niego wyciągnąć tyle, ile się da - rzucił, patrząc na mnie kątem oka.

Po drodze Mike zaczął opowiadać o swoich najnowszych pomysłach, które zawsze miały jeden wspólny mianownik – ryzyko. Tym razem mówił o jakimś miejscu na obrzeżach miasta, gdzie mieli spotkać kogoś, kogo Mike określił jako „starego znajomego", ale znałem go wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, że oznaczało to kłopoty.

- To będzie szybka akcja. Odbiorę coś, co należy do mnie, i tyle - rzucił, zaciągając się papierosem. Ja milczałem, starając się nie wciągać zbyt głęboko w jego rozmowę. W głowie wciąż miałem Katrinę. Powinienem był zostać w domu, napisać do niej i może spróbować jakoś dokończyć to, co zaczęło się na balkonie. Ale nie – teraz znowu byłem z Mike'em, wplątany w coś, co na pewno miało złe zakończenie.

Zajechaliśmy na miejsce. Było to jakieś opuszczone magazyny, oświetlone tylko przez nikłe światło lamp ulicznych. Wyskoczył z auta, nie czekając na mnie. Jego pewność siebie była prawie zaraźliwa, ale ja czułem dziwny niepokój.

- Zostań w aucie, zaraz wracam - rzucił krótko.

Siedziałem w ciszy, patrząc, jak znika za budynkiem. Z każdą minutą moje nerwy narastały. W głowie miałem różne scenariusze, ale żaden nie był dobry. Minuty mijały, a Mike'a nie było widać. Zaczynałem się poważnie martwić.

Nagle, z boku usłyszałem stłumione kroki. Ktoś zbliżał się do auta. Odwróciłem głowę i zobaczyłem dwie postacie zmierzające w moim kierunku. Jeden z nich wyciągnął coś z kieszeni – błysk metalu w mroku uświadomił mi, że to nóż.

Serce zaczęło mi bić szybciej. Czy Mike znowu wpakował mnie w coś, z czego nie będzie łatwo się wyplątać? Adrenalina w ułamku sekundy uderzyła mi do głowy. Chwyciłem za klamkę, ale chwilę zawahałem się, nie wiedząc, czy lepiej uciec, czy czekać. Dwóch facetów zbliżało się szybko, a ja wiedziałem, że nie miałem zbyt wiele czasu na decyzję.

Nieznajome Serce Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz