Rozdział 11

14 3 14
                                    

Huk zamykanych drzwi spowodował, że obydwoje lekko podskoczyliśmy zupełnie nieprzygotowani na taki obrót spraw. Przez kilka pierwszych sekund mój wzrok musiał się wyostrzyć i przyzwyczaić do nagłej ciemności jaka nastała wokół, a gdy już mi się to udało mogłam bez przeszkód rozejrzeć się po pomieszczeniu, w którym na moje nieszczęście zostaliśmy zamknięci.

Jak już wcześniej zdążyłam zauważyć było ono przede wszystkim bardzo małe. Wciąż co jakiś czas ocierałam się swoim ramieniem o ramię mojego korepetytora, co nieco mnie denerwowało, bo wciąż wolałam dążyć do większego dystansu między nami. Jedynym plusem jaki odnalazłam była mała świeca w kącie pomieszczenia, która dawała małą ilość światła.

- Nie masz klaustrofobii, prawda? – usłyszałam głos mężczyzny, który choć był cichy, to natychmiast rozniósł się echem po pomieszczeniu. Zerknęłam na niego. Widziałam zaledwie zarys jego twarzy, ale wyczuwałam, że również na mnie patrzył.

- Na szczęście nie – uspokoiłam go, po czym odsunęłam o krok, żeby przywrócić dystans. Niewielki, ale tylko na taki mogłam sobie w tamtej chwili pozwolić – Ale nie jest to najprzyjemniejsze miejsce w jakim się przyznałam – chyba się uśmiechnął na te słowa, ale nie mogłam być tego w pełni pewna – A ty? Nie masz klaustrofobii?

- Nie – pokręcił głową – Przynajmniej o tyle łatwiej nam będzie – dodał na co skinęłam głową, zgadzając się z nim w pełni.

- Lepiej zacznijmy szukać wskazówek jak stąd wyjść. Mam nadzieję, że tamci po drugiej stronie się nie lenią i kombinują jak nas stąd wyciągnąć.

- Zacznę od tamtej strony – Oliver wskazał na jeden z kątów, na co przystałam. Sama udałam się do jednej ze ścian, przy której stała duża, drewniana skrzynia. Chciałam ją otworzyć, ale się nie dało. Była zamknięta na kłódkę, do której potrzebowałam klucza.

Obejrzałam przedmiot dokładnie z każdej strony, ale nie znalazłam tam zupełnie nic ciekawego, więc postanowiłam rozejrzeć się po reszcie pomieszczenia. Mój towarzysz kombinował coś przy jakiejś zakurzonej szafce, więc ja udałam się na drugą stronę pokoju. Na szczęście tym razem nie zawracał mi już głowy zbyt zajęty rozwiązywaniem jakiejś zagadki.

Tuż obok świecy, która dawała nam tu jedyne światło, stały dwa stoły. Jeden z nich był podłużny, stały na nim eliksiry w wielu różnych barwach. Każdy ustawiony był na osobnej podstawce, lecz niektóre z nich były puste, co od razu dało mi podpowiedź, że musimy znaleźć brakujące fiolki z miksturami. Tuż obok stał drugi stół, ale okrągły, a na nim stał olbrzymi metalowy kocioł. Na ścianie nad eliksirami z kolei zawieszona była kartka ze wskazówką, którą szybko przeczytałam. Chodziło o to, aby odkryć, które eliksiry były potrzebne do przyrządzenia mikstury, a potem wlać je w odpowiedniej kolejności do kociołka. Nie mogłam tego jednak zrobić bez brakujących przedmiotów, bo w rozwiązaniu tej zagadki znaczenie miały miejsca, w których stały eliksiry, jak również ich kształty i kolory.

Zagadka wyglądała na taką, w której najwidoczniej mieliśmy tylko jedną szansę na rozwiązanie, więc musieliśmy się postarać.

Nie tracąc ani chwili udałam się na poszukiwania. Oliver wciąż klęczał przy szafce przekładając jakieś przedmioty, a był na tym tak skupiony, że nie śmiałam mu przerywać. Zamiast tego stanęłam obok niego i skupiłam swój wzrok na ścianie zapełnionej kafelkami, na których to rozrysowane były różne symbole. Dotknęłam jednego z nich delikatnie, dzięki czemu zauważyłam, że dało się je naciskać. Szybko zrozumiałam, że trzeba je wcisnąć w odpowiedniej kolejności i to dość szybko, tak żeby wcisnąć wszystkie, zanim poprzednie wyskoczą. Nie była to najtrudniejsza zagadka, więc rozszyfrowałam w jakiej kolejności to zrobić, ale musiałam zrobić dwa podejścia, bo za pierwszym razem nie zdążyłam. Kiedy już mi się udało, środkowe kafelki się rozsunęły i ukazały otwór, w którym stał eliksir. Zabrałam go i poszłam odstawić na prawidłowe miejsce.

True LOVE | The Story of VivienneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz