Kolejne poniedziałkowe popołudnie spędzałam rozwiązując zadania ze statystyki pod czujnym okiem Olivera. Szło mi całkiem nieźle, choć mój korepetytor nie był tego dnia w formie. Wydawał się lekko nieobecny i zirytowany. Byłam w trakcie rozwiązywania jednego z trudniejszych zadań, kiedy telefon Olivera rozdzwonił się po raz kolejny tego dnia. Zdarzało się już to wcześniej, ale nigdy nie odbierał telefonu, w trakcie naszych zajęć, gdyż całą swoją uwagę poświęcał mi i mojej tępocie. Tym razem jednak po raz pierwszy przeprosił i odszedł od stolika, aby odebrać telefon.
Było to zaskakujące, jednak nie przejęłam się tym szczególnie, bo byłam zbyt skupiona na swoim zadaniu. Liczyłam jednak w duchu, że mój korepetytor szybko do mnie wróci i wytłumaczy mi co robię źle. Ten jednak nie wracał od kilku minut, a ja zaczynałam się powoli nudzić, bo nie potrafiłam dokończyć obliczeń.
I mniej więcej w momencie, w którym moje znudzenie osiągnęło apogeum, a ja zaczęłam z nudów rozkręcać długopis, usłyszałam jego lekko ściszony głos.
- ...prosiłem już, żebyś opanowała swoje zachowanie, Julie. Nie możesz robić mi takich scen zazdrości, tymbardziej, że nie masz ku temu żadnych podstaw – domyśliłam się, że rozmawiał z dziewczyną, a że była to prywatna rozmowa, nie chciałam tego słyszeć, więc próbowałam skupić się z powrotem na zadaniu, licząc na cud, jednak dalej słyszałam cichy głos Olivera – Nie. Nie przyjadę teraz do ciebie, mam swoje obowiązki, o których doskonale wiesz. Nie mogę być na każde twoje... Ale nie krzycz na mnie, krzykiem nic nie zdziałasz... dobrze, porozmawiamy jak wrócę. W ten sposób i tak niczego nie ustalimy, cześć Julie.
Po tych słowach mężczyzna się prawdopodobnie rozłączył i już chwilę później ponownie pojawił przy naszym stoliku.
- Bardzo cię przepraszam, nie chciałem marnować twojego czasu, ale musiałem odebrać – wyjaśnił i zabrał mój zeszyt, zagłębiając się w moich obliczeniach. Wziął do ręki długopis i zaczął coś nerwowo poprawiać, a na jego zazwyczaj neutralnej twarzy pojawiła się zmarszczka zdenerwowania.
I coś mi mówiło, że to nie moje obliczenia były jej powodem.
- Wszystko w porządku? – zapytałam dość niepewnym tonem, gdyż nie chciałam przekroczyć granicy dystansu, która widniała między nami od początku znajomości. Pytanie to poniekąd ją przekraczało, bo bez wątpienia wchodziło na prywatne tereny.
Oliver słysząc moje pytanie uniósł zaskoczony wzrok na mnie.
- Tak – odpowiedział spokojnym, choć nieco chłodnym tonem i od razu wrócił do poprawiania mojego zadania. Coś mu jednak w tym nie wychodziło, bo po chwili zdenerwowany sięgnął po podręcznik i zaczął go kartkować – Gdzie ten wzór? – wymamrotał pod nosem i dalej przerzucał kolejne strony, co raz bardziej nerwowo.
Właśnie wtedy bezmyślnie położyłam swoją dłoń na jego, na co natychmiast zastygł.
- Spokojnie – powiedziałam cicho i lekko się uśmiechnęłam – Cokolwiek się wydarzyło, jestem pewna, że ta książka jest temu najmniej winna i nie zasługuje na takie niewdzięczne traktowanie.
Po tych słowach jego kącik ust nieznacznie drgnął.
- Wybacz – odezwał się cicho i bardzo delikatnie wysunął swoją dłoń spod mojej – Moje prywatne sprawy nie powinny mieć wpływu na nasze lekcje.
- Daj spokój – machnęłam ręką – Jesteś tylko człowiekiem, masz prawo do gorszych chwil. Jeśli chcesz, możemy nawet zakończyć już zajęcia.
- Nie – natychmiast stanowczo zaprotestował, kręcąc głową – Została nam godzina, a czas pozostały do egzaminu nieubłagalnie upływa. Nie mogę zmarnować tyle czasu, który możemy poświęcić na poszerzenie twojej wiedzy.
CZYTASZ
True LOVE | The Story of Vivienne
RomanceMiłość ma wiele defincji, często zbyt różnych od siebie. Vivienne jako zwolenniczka romantyzmu od zawsze wierzyła w miłość od pierwszego spojrzenia. Sama wręcz uparcie powtarza, że już dawno spotkała chłopaka, któremu oddała swoje serce. Oliver z ko...