Prolog

41 2 0
                                    


Jakoś na początku czerwca w domu Państwa Whittree znikąd pojawiła się mała, biała Sowa.

Ot, tak wleciała sobie przez otwarte na oścież okno i wylądowała na kuchennym stole. Co z początku wywołało ogromy szok wśród małżeństwa. Po chwili jednak Pani domu zauważyła coś co pozwoliło zrozumieć zaistniałą sytuację. Zwierzę miało cos przywiązane do czarnej, zakończonej pazurami nóżki. Był to zwinięty kawałek papieru przewiązany brązowym sznurkiem. Lorelei Whittree jako, co prawda niepraktykująca magii, ale wciąż czarownica od razu domyśliła się, czym jest owy zawinięty kawałek papieru. Wiedziała, też, że to nie do niej został, zaadresowana przesyłka. Wymieniła porozumiewawcze spojrzenia i korzystając, że ich córki nie ma w domu, postanowiła odwiązać przesyłkę. Już miała odwiązać sznurek od nóżki gdy poczuła ukłucie w okolicach przedramienia. Syknęła bardziej z przerażenia niż z bólu, bo nie spodziewała się ataku ze strony sowy

.– Uciekaj! - kobieta machnęła dłonią, przeganiając ptaka. Ten zatrzepotała skrzydłami, zaskrzeczał i jeszcze raz ją dziobnął.

– Tego już za wiele. Wynocha! – do akcji wkroczył mąż Lorelei. Zamachną się miotłą na zwierzę, te podleciało do góry. Kobieta zdążyła w ostatnim momencie złapać list, zanim sowa wyleciała przez okno. – Nic Ci nie jest skarbie? – Rosand podszedł do swoje żony i złapał jej delikatną dłoń w swoją.

 – Nie, mój Ty rycerzu – zaśmiała się cicho, obdarowując go pocałunkiem. Po czym wróciła do listu. Jej szafirowe oczy śledziły treść wiadomości, a z każdą kolejną linijką tekstu rozszerzały się coraz bardziej. Jednak to, co wprawiło ją w totalne osłupienie, znajdowało się na samym dole kartki. Był to podpis.

,, Z wyrazami szacunku,M.McGonagallDyrektor "

_______________________________________

Słowo od autorki. Mam nadzieję, że się przyjmie. Proszę mnie nie bić za błędy nie jest bardzo zagłębiona w uniwersum HP. Wybaczcie mi.

Nie taka zwykła szlama||D.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz