Weszli do pomieszczenia, które Hagrid nazwał Salą Wejściową. Był to parter szkoły, który tworzył coś w rodzaju przedpokoju. Ściany były kamienne, poobwieszane pochodniami i portretami. Po prawej stronie były podwójne drzwi, a obok nich wiły się marmurowe schody. W sali wejściowej wisiały też jakieś dziwne klepsydry, które przyciągnęły uwagę Larive.
‒ Po co te klepsydry? ‒Larive wskazała palcem na cztery szklane pojemniki usadowione na stojaku, każdy miał inny kolor wypełnienia. Coś w rodzaju drobnego piasku w zielonym, niebieskim, czerwonym i żółtym kolorze.
‒ Pokazują one punkty zdobyte przez poszczególne domy.
‒ Domy? ‒ dopytała.
‒ Cholibka dzieciaku, Ty jesteś zupełnie zielona w tych sprawach. ‒mruknął trochę smutnym głosem mężczyzna. ‒ kącik ust Larive delikatnie się wykrzywił. Z jednej strony było jej trochę głupio, że wchodzi, do świata magii nie orientując się w nim zupełnie. Z drugiej przecież nikt jej nigdy nie opowiadał o szczegółach, może gdyby jej matka nie była aż tak przewrażliwiona, byłoby inaczej.
‒Mama praktycznie nie mówiła o świecie magii. Ot tyle gdy byłam mniejsza i dostałam pierwszy list.
‒Na Merlina czeka Cię mnóstwo pracy, na szczęście zajmie się wami Hermiona, no będziecie też nieć kilka zajęć z Malfoyem. ‒Hagrid mówiąc o drugiej osobie, zmienił ton głosu jakby mówił o czymś naprawdę obrzydliwym
‒Kim jest Malfoy?
‒Och nie chcesz słuchać mojej opinii na temat tego tchórza, sama się przekonasz.
Po tych słowach usłyszeli dźwięk brzęczących kluczy i czyjeś kroki. Po chwili na schodach pojawiła się męska sylwetka. Postać miała na plecach garb i zgrabiałe barki. Twarz miała workowatą o pełną wybrzuszeń, a oczy jasne i pokryte żyłkami. Cienkie siwe włosy, które ewidentnie my wypadały, powodowały miejscową łysinę. Mężczyzna miał na sobie długi brązowy płaszcz, w dłoni trzymał pęk kluczy.
‒Ach to Ty Rubeusie. ‒mruknął nieprzyjemnym zachrypniętym głosem.
‒Argusie! Jak zwykle w formie, czujny o każdej porze dnia i nocy‒ głos olbrzyma rozniósł się po całym pomieszczeniu ‒Zło nigdy nie śpi. ‒ dodał szeptem tak, aby tylko jego towarzyszka to usłyszała. Larive zaśmiała się cicho, na co mężczyzna stojący na schodach się skrzywił.
‒Ile jeszcze tych dzieciaków tu sprowadzisz? Nie wystarczy, że muszę się z nimi użerać w ciągu roku szkolnego?‒marudził pod nosem, schodząc coraz niżej, a zaraz za nim biegł bury kot.
‒Argusie mógłbyś być odrobinę milszy, przestraszysz Larive.
Mężczyzna machnął na dwójkę i burknął coś pod nosem, po czym zniknął za podwójnymi drzwiami, a razem z nim zwierzę.
‒Przyjemniaczek — skomentowała nastolatka.
‒Szkolny gbur, lepiej nie wchodzić mu w drogę. Chodźmy, Pani Dyrektor chce się z tobą spotkać.
Gabinet Dyrektor McGonagall znajdował się na drugim piętrze, a dokładniej w Wieży Dyrektora, do której prowadził Korytarz Gargulca.
Larive chłonęła wszystkie te nazwy jak gąbka i starannie je zapamiętywała. Naprawdę chciała wykorzystać swoją szans, no i warto było zapamiętać jak najwięcej informacji, aby w przyszłości się nie zgubić.
Gargulec był rzeźbą, przedstawiającą brzydkiego potwora i z tego co mówił Hagrid strzeże wejścia do Gabinetu. Trzeba było wypowiedzieć hasło i jeśli było poprawne, posąg się odsuwał.
Tak też stało się gdy olbrzym nachylił się i wypowiedział jakieś słowo. Weszli na schody, które zaczęły wić się ku górze, aż w końcu stanęli przed drzwiami, na których wisiała złota kołatka, którą Hagrid zastukał trzy razy i otworzył drzwi.
CZYTASZ
Nie taka zwykła szlama||D.M
FanficLarive Whittree jest szesnastoletnią czarownicą, której życie wywraca się o 180 stopni. Wszystko za sprawą niewielkiej sowy, która pewnego dnia zjawia się w jej rodzinnym domu. Nastolatka dostaje swój list z Hogwartu po raz drugi. Pierwszy dostała...