Rozdział 10: Sekret

37 3 7
                                    

POV: EDGAR

Nic nie miało sensu, po prostu siedziałem w domu.

Była 3:00, a ja nie mogłem spać, dzisiaj znowu śniła mi się matka.

"Jesteś taki sam jak ja"

-I czemu nie śpisz?- usłyszałem Lolę.

Spojrzałem za okno. Ona też siedziała na łóżku. Jej zielone włosy świeciły się w świetle wyświetlacza.

-Czemu używasz telefonu o tej porze?- spytałem.

Odłożyła telefon na łóżko i spojrzała mi w oczy.

-Nie zmieniaj tematu- odparła.

-Nawet nie zmyłaś makijażu, coś musiało się stać-

Spojrzała na swoje ręce, zamarła na chwilę. Potem wzięła głęboki oddech.

-Wiesz..- zaczęła, po dłuższej chwili ciszy -Być może popełniam błąd, być może jest mi ciężko, bo robię coś czym mogę zniszczyć wszystko co kocham. Być może...-

Urwała. Zaczęła płakać. Patrzyłem na to, wiedząc że, i tak nie mogę nic zrobić.

Lola nigdy nie lubiła jak ktoś się nad nią litował.

"I'm sitting here, crying in my prom dress
I'd be the prom queen if crying was a contest
Makeup is running down, feelings are all around
How did I get here? I need to know*"

Próbowała śpiewać, jednak przez to że, dławiła się łzami tekst był mało zrozumiały.

Jednak mimo tego wiedziałem jaka to piosenka. Śpiewała ją zawsze, gdy coś ją przerastało.

-Jaka to decyzja?- spytałem.

To wtedy spojrzała mi w oczy. Cały makijaż rozpłynął się na jej twarzy. Na policzkach widniały piękne tatułaże stworzone z łez i tuszu. Cały brokat z powiek opadł razem z tuszem. Jej szminka rozmazała się, przez co wyglądała jakby jej usta krawiły.

Włosy, zawsze pięknie ułożone teraz przypominały watę cukrową, którą dziecko próbowało zbić w kulkę.

Mimo zepsutego wyglądu wyglądała pięknie, tak jak zawsze.

Ciocia Lola nigdy nie wyglądała źle.

Nigdy.

-Po twoich urodzinach....-

-Powiedz po prostu o co chodzi- skwitowałem, bo miałem dosyć tego, że nie chce mi powiedzieć o co chodzi.

-Po twoich urodzinach, wyjeżdżam-

-Na ile?- spytałem.

-Na dwa tygodnie- odpowiedziała praktycznie od razu.

-To w czym problem? Ogarnę młodemu jakąś opiekę, a i tak zaraz pójdzie do szkoły. Będę pełnoletni, przejmę nad nim opiekę. Poza tym to tylko dwa tygodnie, szybko minie i w ogóle...-

-Nie w tym problem Edgar!- przerwała mi.

Spojrzałem na nią. Moje słowa w żaden sposób jej nie uspokoiły.

-Gdy mnie nie będzie może stać się wszystko, Gus może się dowiedzieć że do czego doprowadziła wasza matka, może ci się coś stać, ktoś okradnie mój albo twój dom, nie będziesz wyrabiał w pracy i nad opoeką nad Gusem...- zatrzymała się na chwilę -Ja po prostu się boję że zostawiam wszystko na twojej głowie, mimo że jestem twoim jedynym wsparciem-

-Nie martw się, zawsze mam przyjaciół, Fanga, Leona, Janet, Colette..-

-Co do Colette-

Znowu na nią spojrzałem. Wydawała się teraz bardzo poważna.

-Colette wróci do domu jeszcze przed moim wyjazdem-

Miałem nadzieję że żartuje, albo źle coś usłyszałem, ale Lola tylko patrzyła mi w oczy i czekała na moją reakcje.

-Ale czemu?- spytałem.

To nie logiczne, to jest COLETTE. Ona zawsze jest samodzielna i sobie świetnie ze wszystkim radzi i w ogóle... TO JEST COLETTE.

-Aktualnie jest pod moją opieką jej tata jest bardzo uczulony na wszystko co robi, przecież dzwoni do niej codziennie. Colie nie jest jeszcze pełnoletnia i po prostu musi być pod czyjąś opieką. Tak już po prostu jest-

To dlatego musiała iść do Griffa, to dlatego ostatnio jest jakaś nieobecna, to dlatego ostatnio mniej ze mną rozmawia, to dlatego spędzanie czasu z Gusem jest dla niej takie ważne.

To dlatego ma na twarzy ten wymuszony uśmiech.

Ona. Mnie. Zostawia.

-No spoko. Życie- odpowiadam i się uśmiecham.

Lola nie może wiedzieć, że tak się nią przejmuję.

-Idę się napić wody, od tych pofaduszek zaschło mi w gardle- mówię.

-A ja lecę się ogarnąć- odpowiada -Dobranoc Edgar-

-Donranoc-

Schodzę na dół i zamykam się w łazience.

Tutaj nikt mnie nie usłyszy, to jedyne wygłuszone pomieszczenie w domu.

Siadam na podłodze i opieram się o kabinę prysznicową.

Po policzkach spływają pojedyńcze łzy, nagle robi się ich więcej,i więcej, i więcej, i więcej.

Nie mogę się opanować.

Colette.

Wszystko przede mną się kręci.

Colette.

Nie mogę złapać normalnie oddechu.

Colette.

Duszę się własnymi łzami.

Colette.

Padam na podłogę.

Colette.

Nie widzę już nic.

Colette.

Pod sobą czuję tylko ręcznik, którego wcześniej nie sprzątnąłem z podłogi.

Colette.

Już nic nie widzę.

Colette.

Przed oczami robi mi się ciemno.

Colette.

Nie czuję już nic.

Colette.

Ostatkiem sił...

-Colette...- mówię, a potem cały świat rozpływa się razem ze mną.

Ostatnim co widzę w całej tej nicości jest ona.

Moja Colette.

---------------
*prom dress Mxmtoon

Edgar x Colette ~ Serca z AtramentuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz