ROZDZIAŁ 11

446 13 0
                                    

★★ 

— Tylko prosze cie... — zwrócił się do mnie jeszcze w samochodzie. — Nie odzywaj się. 

— Dlaczego? — odparłam urażona, bo nie tak to sobie wyobrażałam.

— Bo lekcje strzelania masz pod koniec tygodnia. — wsunął dłoń do kieszeni wyciągając czarne zawiniątko. 

— Nóż? — wyciągnęłam go z pochwy, przeglądając dokoła. Poręczny. 

— Musi ci to wystarczyć, dlatego błagam nie odzywaj się. — spojrzał na mnie wzrokiem nieznoszącym sprzeciwu i trzasnął drzwiami. Głośno prychnęłam, gotując się w środku. 

— Po co mi nóż? — mężczyzna stanął za mną, przyczepiając go do szlufki od spodni. Złapał mnie za rękę pokazując w jaki sposób powinnam go sięgnąć. — Przecież to firma cateringowa. Oni tu gotują jedzenie, a nie rzucają nożami. 

— Nożami może nie... — pociągnął mnie w stronę wejście. — Ale bronią wiedzą jak się posługiwać. 

— Co? — zdziwiłam się. 

— To dziupla do produkcji ekstazy, a nie żaden catering mała. — zaśmiał się, wchodząc do środka. Wszystkie głowy na dźwięk dzwonka odwróciły się w naszą stronę.

—  My do szefa. — zwrócił się do stojącego przy barze karka. Mężczyzna niechętnie wstał od stołu i zniknął za drzwiami zaplecza.

— Szef chyba ma nas w dupie. — mruknęłam z ironią, ignorując morderczy wzrok Dimitriego.  

Sztywniak. Mruknęłam sobie w myślach z politowanie patrząc na drzwi. Minęło kilkanaście minut. Przekręciłam głowę. Naliczyłam dwanaście osób. Chłopak ruszył do przodu. Stres przejął nade mną kontrolę, a ramie naprężonego karka zagrodziło drogę. 

— Ona nie. 

— Jest ze mną. — warknął podirytowany. 

— Tylko ty. 

- Nie zostawie jej z wami. — złapał go za rękę, a tamci z tyłu natychmiast sięgnęli po broń. I tym sposobem na swoich plecach poczułam dwanaście wycelowanych pistoletów. 

Zaraz podziurawią mnie jak kaczkę, a ten idiota dał mi tylko nóż... 

Zmroziłam go wzrokiem, bo wplątał nas w to gówno. 

— Kosta. Nie rób zamieszania. — ten cały szef stanął przed nami ubrany w cekinową koszule i cygarem w ustach. Chodząca kula dyskotekowa z zakurzonej piwnicy. 

— To nasi goście. Chodźcie, zapraszam serdecznie. — usiedliśmy na skórzanej kanapie w dziupli na tyle lokalu. Okna zasłonięte starymi gazetami, a wewnątrz chodziła klimatyzacja. 

— Co was sprowadza? 

— Twoja firma obsługiwała wesele. 

— No tak. — stwierdził mierząc nas od góry do dołu. — Wasz serdeczny przyjaciel nas wynajął. Znamy się jeszcze z czasów liceum... 

— Skąd bierzesz ludzi? —  czarnowłosy przerwał mu gwałtownie. 

— Co? — mężczyzna podniósł brew. 

— Szukam tych dwóch gości. — Dimitri wyciągnął zdjęcia, a zachowanie mężczyzny diametralnie uległo zmianie. Spiął się. 

— Nie mam z tym nic... 

— Wiem, dlatego pytam skąd ich bierzesz. 

— Mam pośrednika. On wszystko załatwia. — położył fotografię na stół, poprawiając kołnierzyk. 

KUSHNIKOV [+18] TOM II ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz