Rozdział 47

297 41 19
                                    

W poniedziałek po lekcjach wróciłam do domu w średnim humorze. Bolała mnie głowa i musiałam uczyć się na kartkówkę z matematyki, którą miałam na jutro.

- Cześć, kochanie. Jak w szkole? - Zapytała mama. Siadłam przy wyspie kuchennej i poprosiłam o kawę.

- Było w porządku.

- Co u Melissy?

- Wszystko dobrze.

Między nami zapadła cisza, którą przerwał tata, wchodząc do środka. Nucił coś pod nosem. Na blacie położył klucze od auta i zdjął marynarkę. Na czubku mojej głowy złożył buziaka, a mamę ucałował. Objął ją w talii i zajrzał do garnka z jedzeniem. Zamienił z nami kilka zdań i wyszedł się przebrać.

- Mamo? - Zaczęłam niepewnie. Nie spojrzała na mnie, cały czas coś mieszała.

- Tak, Jasmine?

- Jesteś na mnie zła, bo po kolacji pojechałam do Melissy, a nie do domu?

Zaczęłam bawić się dłońmi. Zdałam sobie sprawę, że na mnie patrzyła. Zarumieniłam się i podniosłam wzrok.

- Nie jestem, córeczko. Skąd taki pomysł? - Podeszła do mnie i objęła mnie ramionami. Odetchnęłam.

- Bardzo za nią tęskniłam. Musiałam pobyć z nią w samotności, przytulić ją. Brakowało mi tego.

- Rozumiem. Nie mam ci tego za złe. Skoro o niej mowa.. przyjdzie dzisiaj? - Na moich wargach zagościł duży uśmiech.

- Przyjdzie.

Uśmiechnęła się. Przypuszczałam, że wyglądałyśmy identycznie.

- Macie jakieś.. plany na ten wieczór?

- Mamo! - Krzyknęłam i spojrzałam na nią. Wybierała z miski rodzynki w czekoladzie.

- No co? - Ściągnęła brwi i spojrzała na mnie. Zaraz potem prychnęła śmiechem. - Chyba mogę zapytać córkę o jej plany na wieczór? Chyba, że zamierzacie się kochać. Jeśli tak, nic nie mów.

Moja mama od zawsze używała słów "kochać się". Nie tolerowała "uprawiać seks" albo "pieprzyć się". Stosunek był dla niej definicją czystej miłości. Od zawsze powtarzała mi, że najlepiej poczekać z tym do małżeństwa. Byłam pewna, że skoro wiedziała, że robiłam to z Melissą, moją dziewczyną, moją kobietą, musiałam ją kochać. Ale ja tego nie wiedziałam. Nie byłam pewna. Nie chciałam nastawiać się na niewiadomo co, nie chciałam cierpieć.

Za późno zorientowałam się, co do mnie powiedziała. Zaczęła rzucać we mnie przekąskami. Spojrzałam na nią zdezorientowana.

- Jasmine chce się dzisiaj kochać! - Zaczęła śpiewać. - Jasmine chce się dzi-siaj ko-chać!

Próbowałam ją uciszyć mimo uśmiechu, który gościł na mojej twarzy. Hazel zaczęła szczekać, zjadając z ziemi rodzynki.

- Kto chce się dzisiaj kochać i z kim? - Zapytał mój tata, podchodząc do mamy. Objął ją ramieniem i pozwolił, by wtuliła się w jego bok. W zwykłych jeansach i luźnej koszulce wyglądał.. normalnie. Nie widywałam go często w takim wydaniu.

- Jasmine chce się dzisiaj kochać z Melissą! - Powtórzyła kobieta. Przewróciłam oczami i nasypałam sobie rodzynek.

- Nie prawda! Mama sobie coś ubzdurała.

Jej policzki były czerwone, gdy odwróciła się w stronę płyty indukcyjnej, by przemieszać sos do makaronu. Tata klepnął ją w tyłek i uchylił się przed jej mizernym ciosem, zaśmiewając się.

Miłość potrafi być chaosemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz