Rozdział 13

409 26 8
                                    

- Tatusiu, a kiedy ja mam urodziny?

- Siódmego lipca, kochanie. Masz jeszcze dużo czasu do swoich siódmych urodzin - ciepły głos mojego taty wypełnił małą kuchnię. Siedziałam na krześle i podpierałam się rękami o blat, obserwując, jak robił swoje "popisowe śniadanie".

- A dlaczego robisz naleśniki, które są twoim popisowym śniadaniem? Robisz je tylko na moje urodziny!

- Robię je na każde ważne wydarzenia, szkrabie. Twoja mama jest w szpitalu, więc chcę jej zrobić miłą niespodziankę - zaśmiał się i rozczochrał moje rozpuszczone włosy. - Pomożesz mi z tym serem? Ja zajmę się smażeniem naleśników.

Faktycznie pomogłam mężczyźnie najlepiej jak umiałam, zważając na chichot, który co chwilę wyrywał się z moich ust. Nie umiałam się opanować i przestałam dopiero, gdy po chwili usłyszałam, że tato z kimś rozmawiał.

- Cześć, kochanie. Jak się czujesz? - Jego głos był bardzo opiekuńczy. Przepełniony miłością. - To bardzo dobrze. A jadłaś już coś na śniadanie?... Dobre było? - Ciepły śmiech ponownie wypełnił małe pomieszczenie, gdy bawiłam się bitą śmietaną. - Tak, zaraz do ciebie jadę. I mam dla ciebie naleśniki, o które mnie ostatnio prosiłaś. Jest taka ładna pogoda, myślisz, że uda nam się pójść na spacer?

Zamrugałam. Raz, a potem drugi. Stałam w kuchni oparta o drewniany blat. Na dworze było ponuro, deszcz miarowo uderzał w okna i dach. Było cicho, czułam wewnętrzny spokój popijając kawę.

Po dłuższej chwili odstawiłam szklany kubek do zlewu, sama zbierając się do przygotowania popisowego śniadania mojego taty. Pamiętam, że kiedy w moje czternaste urodziny nie zrobił mi tego śniadania, sama je sobie zrobiłam i dokładnie wtedy, jego popisowe śniadanie stało się moim popisowym śniadaniem.

Czasami żałowałam, że już nie dostawałam prezentów, a każde urodziny były traktowane jak zwykły dzień. Brakowało mi osoby, która by o mnie zadbała.

Najpierw zrobiłam masę składającą się z sera, cukru i jogurtu, i dopiero potem zdecydowałam się upiec naleśniki. Zrobiłam trzy dobrze wypchane koperty, do środka włożyłam borówki. Całość udekorowałam bitą śmietaną i skrojonymi truskawkami. Polałam polewą czekoladową i włożyłam do pudełka mając nadzieję, że będą chociaż letnie.

Umyłam ręce i związałam swoje blond włosy w koka. Ubrałam czarny garnitur i białą koszulę. Zagryzłam wargę zastanawiając się, które szpilki powinnam założyć, ale ostatecznie wybór padł na te, z którymi nie umiałam się rozstać. Ukochane.

Założyłam okulary przeciwsłoneczne i wsiadłam do auta. Wzięłam głęboki wdech. Byłam gotowa.

*

- Cześć, co tam? - Zapytałam, wchodząc do sali, w której była. Leżała skulona na lewym boku, przeglądając coś w telefonie, ale gdy mnie zobaczyła, jej twarz rozpromieniła się.

- W porządku, cześć, rano obudzili mnie, bym zjadła śniadanie.

- Dobre było?

- Nawet go nie tknęłam! - Powiedziała zirytowana, więc zaśmiałam się. - Wyglądało obrzydliwie źle i nie pachniało zbyt dobrze.

- W takim razie dobrze się składa, bo mam dla Ciebie naleśniki, których Ci się zachciało - skrzywiłam się podając jej pudełko i sztućce, a zaraz potem włączyłam telewizor i jakiś film.

Miłość potrafi być chaosemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz