W czwartek piętnastego lutego cały dzień graliśmy w karty. Ja, Rachel, Jerry i Raven. Pomijając matematykę, na której pisaliśmy sprawdzian. Światła w całej szkole świeciły się mocno i jasno, nie zachęcając do zostania tutaj, a pogoda za oknem była bura. Rodzice przyjaciółki zaprosili mnie na obiad, więc po szkole udałam się z dziewczyną do jej domu.
Wczesnym wieczorem pożegnałam się i wsiadłam do auta. Założyłam okulary przeciwsłoneczne, a gdy wjechałam na podjazd przy naszym domu, mocno się zdziwiłam. Musiałam zastanowić się dwa razy, czy aby na pewno to mój dom, bo pod drzwiami stała masa ludzi.
Westchnęłam i pewnie opuściłam auto. Nie zdążyłam się nawet ruszyć, gdy błysk flesza przysłonił wszystko dookoła.
- Tutaj jest! Mam ją! - Krzyknął mężczyzna, który zrobił mi zdjęcie.
Popatrzyłam na niego zdezorientowana i poczułam moje własne nogi. Ruszyłam palcami u stóp i przepchałam się do drzwi, ale były zamknięte. W torebce zaczęłam szukać kluczy. Wszyscy się na mnie pchali. Krzyczeli. Dotykali mnie.
Z trudem zamknęłam ciemnozielone drzwi i oparłam się o nie. Odsunęłam grzywkę i spokojnie wciągnęłam powietrze.
Małe światełko świeciło się w salonie i kuchni. Było ciemno, miałam nadzieję, że nieproszony tłum ludzi zaraz się rozejdzie.
Ruszyłam zapytać o wyjaśnienia. Na sofie siedział tata.. tata z jakąś kobietą. Coś boleśnie chwyciło moje serce.
- Tato? - Zapytałam cicho i niepewnie. Oboje odwrócili się w moją stronę. Jego wyraz twarzy był delikatniejszy, oczy miały w sobie blask.
Spojrzałam na kobietę i przestałam oddychać. Miała długie, kręcone włosy, szczupłą sylwetkę, szerokie biodra, a z jej oczu pałała życzliwość. Miała szeroko otwarte oczy. Przetarłam pierwsze łzy i podeszłam do niej. Uważnie obejrzałam jej twarz. Była tak samo piękna, jak ostatnim razem, gdy ją widziałam. To była moja mama. Moja mama przyjechała.
- Co ty tu robisz? - Zapytałam. W gardle miałam sucho.
Może to były halucynacje? Gdy rozmawiałam z nią przez telefon była na planie filmowym. To było niemożliwe.
- Przyjechałam.. do domu. Przechodzę na emeryturę.- Oh - powiedziałam zdziwiona. Nie byłam w stanie powiedzieć czegokolwiek więcej.
Przytuliłam ją, jak nigdy nikogo nie przytulałam. Stała tu. Ona. Wróciła. Wróciła i nigdzie się nie wybierała.
Byłam w swoim pokoju i opowiadałam o wszystkim Rachel, gdy na dole rozbrzmiała poważna muzyka. Przymknęłam oczy. Miałam ogromną nadzieję, że tańczyli.
Cicho otworzyłam drzwi i siadłam na schodach. Patrzyli na siebie, jakby byli tylko oni. Jakby nic innego się nie liczyło. Stawiali kroki do rytmu, nie przerywając kontaktu wzrokowego.
Westchnęłam. Zastanawiałam się, czy wyglądałam tak, gdy ostatnio tańczyłam z Melissą.
W sobotę siedemnastego stycznia wstałam wcześnie rano. Ubrałam się, założyłam słuchawki i wyszłam z domu. Deszcz lał miarowo non stop, a ja przyrzekłam sobie, że przed dzisiejszym bieganiem nic mnie nie powstrzyma. Więc przebiegłam dwadzieścia kilometrów, a do domu wróciłam przemoczona.
Ściągnęłam buty. Czułam wyraźny zapach pieczonego ciasta. Weszłam do kuchni.
To był bardzo dziwny widok, nie pamiętałam mamy z tej strony. Tata siedział przy wyspie kuchennej trzymając kubek z kawą, a ona.. stała przy płycie indukcyjnej i smażyła naleśniki. Rozmawiali o czymś, co chwilę posyłając sobie ukradkowe spojrzenia.
CZYTASZ
Miłość potrafi być chaosem
Dragoste"Bo przeznaczenie pchało je na siebie odkąd zobaczyły się po raz pierwszy." Jasmine nie planowała poznawania nowych osób. Nie planowała też poznania swojej sympatii. Droga była długa i wyboista, a bohaterki cierpliwe i niedoskonałe. #1 womanxwoman...