Rozdział 50

313 45 8
                                    

W piątek piętnastego marca odwołali nam ostatnią lekcję. Nie znaczyło to wcale, że mogłam wrócić do domu wcześniej i ogarnąć się przed przyjściem Rachel. Pan Noah zdecydował się rozpocząć trening wcześniej. Zbliżał się przedostatni w tym roku mecz siatkówki, więc ćwiczyłyśmy więcej, bardziej i mocniej. Z ulgą powitałam koniec zajęć, chociaż na mojej twarzy zdecydowanie widoczny był ból. O framugę drzwi opierała się Melissa. W ręce trzymała klucze, którymi się bawiła.

Rozwiązałam swoje buty i zawiązałam je jeszcze raz, a potem podeszłam do kobiety i pociągnęłam ją na salę. Pocałowałam ją delikatnie. Odwzajemniła pocałunek, który stał się coraz bardziej zachłanny i namiętny. Oparła się o ścianę, a dłonie ułożyła na mojej klatce piersiowej i delikatnym ruchem mnie odsunęła.

- Śmierdzisz potem - powiedziała rozbawiona, gdy spróbowałam pocałować ją jeszcze raz.

- Będziesz dzisiaj przed dziewiętnastą? - Dopytałam dobierając się do jej ust. Uśmiechnęła się i odwróciła głowę na bok, więc umieściłam dłonie na jej biodrach i ucałowałam jej szyję.

- Alessandro - usłyszałam za sobą. Głos pana Noaha rozniósł się echem po pustej hali.

Szybko oderwałam się od dziewczyny i zawstydzona spojrzałam na mężczyznę. Melissa się śmiała. Głośno i bez pohamowania. Byłam zbyt zestresowana, by chociażby na nią zerknąć. Bałam się oddychać.

- Trzy karne kółeczka wzdłuż białej linii.

I podszedł do Melissy, a ja dopiero po dobrych sekundach ruszyłam się z miejsca. Pomyślałam sobie, że mam dużo czasu i przebiegnę się truchtem, ale gdy zostało mi ostatnie kółko, pan Noah krzyknął, że mam biec sprintem.

Oczywiście, że go nie posłuchałam, więc dołożył mi jeszcze jedno kółko i tym razem pokonałam je najszybciej jak potrafiłam.

Przy wyjściu pocałowałam Melissę w policzek i wyszłam, zanim trener zdążył cokolwiek powiedzieć.

Na mojej twarzy malował się grymas, gdy stawiałam każdy z osobna krok. Pierwszy raz od dawna czułam ból ud i łydek.

Do domu weszłam po osiemnastej. Byłam wykąpana, a włosy miałam wilgotne. Rzuciłam torbę na ziemię i ruszyłam do kuchni, gdzie krzątała się moja mama. Rozmawiała z Rachel, która siedziała w salonie. Tata pakował walizki do samochodu.

- Jak było w szkole? - Zapytała mama. Z szafki wyciągnęłam kubek i nalałam sobie do niego kawy.

- Męcząco. Jestem padnięta, a przede mną nieprzespana noc.

Mama przytuliła mnie na pożegnanie i ruszyła założyć buty. Przed wyjściem krzyknęła jedynie "Mało alkoholu!", a potem trzasnęła za sobą drzwiami. Przewróciłam oczami i podeszłam do przyjaciółki. Z sufitu zwisało kilkanaście balonów z helem. Do karnisza przywieszona była girlanda o napisie Dobrej imprezy. Na telewizorze wyświetlało się spotify, a na stoliku kawowym było pełno przekąsek. Na dywanie leżał stos gier planszowych, a blat w kuchni gotowy był do działania.

Siadłam na sofie i przymknęłam na chwilę oczy, a otworzyłam je, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi.

Miałam się podnieść i je otworzyć, ale uprzedziła mnie Rachel.

- Śpi w salonie. Zrobiłam jej już parę fotek. Może przy odrobinie szczęścia Tobie też się uda.

- Nie budź jej, niech jeszcze śpi. Miała dzisiaj ciężki dzień. Mam.. kilka butelek wina. Białe i czerwone, żeby było kolorowo.

- Super, postaw to gdzieś w kuchni. Zaraz powinna przyjechać reszta.

Zrobiło się cicho, ale chwilę potem kanapa za mną się ugięła. Do mojego nosa dodarł zapach lasu, czereśni i mięty. Moje serce zaczęło bić szybciej, gdy kobieta objęła mnie w talii i ułożyła głowę w zagłębieniu mojej szyi.

Miłość potrafi być chaosemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz