W piątek piętnastego marca odwołali nam ostatnią lekcję. Nie znaczyło to wcale, że mogłam wrócić do domu wcześniej i ogarnąć się przed przyjściem Rachel. Pan Noah zdecydował się rozpocząć trening wcześniej. Zbliżał się przedostatni w tym roku mecz siatkówki, więc ćwiczyłyśmy więcej, bardziej i mocniej. Z ulgą powitałam koniec zajęć, chociaż na mojej twarzy zdecydowanie widoczny był ból. O framugę drzwi opierała się Melissa. W ręce trzymała klucze, którymi się bawiła.
Rozwiązałam swoje buty i zawiązałam je jeszcze raz, a potem podeszłam do kobiety i pociągnęłam ją na salę. Pocałowałam ją delikatnie. Odwzajemniła pocałunek, który stał się coraz bardziej zachłanny i namiętny. Oparła się o ścianę, a dłonie ułożyła na mojej klatce piersiowej i delikatnym ruchem mnie odsunęła.
- Śmierdzisz potem - powiedziała rozbawiona, gdy spróbowałam pocałować ją jeszcze raz.
- Będziesz dzisiaj przed dziewiętnastą? - Dopytałam dobierając się do jej ust. Uśmiechnęła się i odwróciła głowę na bok, więc umieściłam dłonie na jej biodrach i ucałowałam jej szyję.
- Alessandro - usłyszałam za sobą. Głos pana Noaha rozniósł się echem po pustej hali.
Szybko oderwałam się od dziewczyny i zawstydzona spojrzałam na mężczyznę. Melissa się śmiała. Głośno i bez pohamowania. Byłam zbyt zestresowana, by chociażby na nią zerknąć. Bałam się oddychać.
- Trzy karne kółeczka wzdłuż białej linii.
I podszedł do Melissy, a ja dopiero po dobrych sekundach ruszyłam się z miejsca. Pomyślałam sobie, że mam dużo czasu i przebiegnę się truchtem, ale gdy zostało mi ostatnie kółko, pan Noah krzyknął, że mam biec sprintem.
Oczywiście, że go nie posłuchałam, więc dołożył mi jeszcze jedno kółko i tym razem pokonałam je najszybciej jak potrafiłam.
Przy wyjściu pocałowałam Melissę w policzek i wyszłam, zanim trener zdążył cokolwiek powiedzieć.
Na mojej twarzy malował się grymas, gdy stawiałam każdy z osobna krok. Pierwszy raz od dawna czułam ból ud i łydek.
Do domu weszłam po osiemnastej. Byłam wykąpana, a włosy miałam wilgotne. Rzuciłam torbę na ziemię i ruszyłam do kuchni, gdzie krzątała się moja mama. Rozmawiała z Rachel, która siedziała w salonie. Tata pakował walizki do samochodu.
- Jak było w szkole? - Zapytała mama. Z szafki wyciągnęłam kubek i nalałam sobie do niego kawy.
- Męcząco. Jestem padnięta, a przede mną nieprzespana noc.
Mama przytuliła mnie na pożegnanie i ruszyła założyć buty. Przed wyjściem krzyknęła jedynie "Mało alkoholu!", a potem trzasnęła za sobą drzwiami. Przewróciłam oczami i podeszłam do przyjaciółki. Z sufitu zwisało kilkanaście balonów z helem. Do karnisza przywieszona była girlanda o napisie Dobrej imprezy. Na telewizorze wyświetlało się spotify, a na stoliku kawowym było pełno przekąsek. Na dywanie leżał stos gier planszowych, a blat w kuchni gotowy był do działania.
Siadłam na sofie i przymknęłam na chwilę oczy, a otworzyłam je, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi.
Miałam się podnieść i je otworzyć, ale uprzedziła mnie Rachel.
- Śpi w salonie. Zrobiłam jej już parę fotek. Może przy odrobinie szczęścia Tobie też się uda.
- Nie budź jej, niech jeszcze śpi. Miała dzisiaj ciężki dzień. Mam.. kilka butelek wina. Białe i czerwone, żeby było kolorowo.
- Super, postaw to gdzieś w kuchni. Zaraz powinna przyjechać reszta.
Zrobiło się cicho, ale chwilę potem kanapa za mną się ugięła. Do mojego nosa dodarł zapach lasu, czereśni i mięty. Moje serce zaczęło bić szybciej, gdy kobieta objęła mnie w talii i ułożyła głowę w zagłębieniu mojej szyi.
CZYTASZ
Miłość potrafi być chaosem
Romance"Bo przeznaczenie pchało je na siebie odkąd zobaczyły się po raz pierwszy." Jasmine nie planowała poznawania nowych osób. Nie planowała też poznania swojej sympatii. Droga była długa i wyboista, a bohaterki cierpliwe i niedoskonałe. #1 womanxwoman...