Trzy lata wcześniej.
-Jak możesz tak mówić?
Cichy, damski szept rozniósł się po pomieszczeniu i gdy tylko kobieta spojrzała na stojącego w drzwiach mężczyznę wiedziała, że nie będzie to przyjemny wieczór. Od śmierci ich córki nie było dnia, aby ten jej nie obwiniał.
-Jak? Maria, do cholery, to był twój pomysł! Gdybyś wtedy usiedziała na dupie jak cię prosiłem to Jodie nadal byłaby tu z nami! Jak możesz w ogóle żyć z takimi wyrzutami sumienia?!
Chaos, który kotłował się w jej głowie sprawiał, że miała ochotę zwymiotować.
-Co mam zrobić? Mam się iść zabić?! Myślisz że ja za nią nie tęsknię? Myślisz że nie czuję się winna?! Od wypadku traktujesz mnie jak popychadło na którym możesz się wyżywać, dlaczego? Jodie była całym moim światem który rozpadł się wraz z jej śmiercią!
Krzyk bólu był niczym w porównaniu do tego co kłębiło się w jej sercu. Nie wiedziała ile jeszcze wytrzyma poniżeń i upodleń w wykonaniu swojego męża, jednak z dnia na dzień miała coraz mniej sił na znoszenie całej tej sytuacji. Mimo uczęszczania na terapię nijak nie potrafiła poczuć się lepiej bo gdy tylko wracała do domu mężczyzna który powinien okazywać jej wsparcie, gnoił ją jak śmiecia.
Wiedziała, że Arthur do końca życia będzie obwiniał ją o śmierć Jodie jednak coraz częściej bała się jego reakcji. Nie panował nad sobą za każdym razem gdy zaczynali temat córki i zastanawiała się czy to kwestia czasu aż zacznie atakować ją również fizycznie. Nie radził sobie z emocjami jednak nie chciał zgodzić się na żadną formę pomocy.
-A jak mam cię traktować, wariatko?! To ty uparłaś się żeby jechać do domu mimo, że mieliśmy możliwość zostać na noc! To przez twoją cholerną pracę Jodie zmarła! Jesteś tak samo winna jak kierowca, Mario!
-Jak w ogóle możesz tak myśleć... - szepnęła, czując jak całkowicie traci poczucie pewności siebie. Dlaczego nikt nie potrafił zrozumieć, że nie chciała tego wszystkiego? W życiu świadomie nie naraziłaby życia swojej córki, przecież kochała ją całą sobą. Jodie była tą pierwszą, wyczekiwaną i w życiu nie była tak szczęśliwa jak w chwili, gdy dowiedziała się o ciąży.
Jęknęła, czując jak Arthur zaciska rękę na jej ramieniu chcąc tym samym doprowadzić do konfrontacji wzrokiem. Lęk mieszał się ze wściekłością i powstrzymywała się, aby nie rzucić się na niego w pięściami bowiem czuła, że ten człowiek jak nikt inny zasłużył na solidne uderzenie w twarz. Wyszarpując się spod jego siły wpadła plecami na pobliską ścianę tak mocno, że aż zamroczyło ją na moment.
-Mam dość, powinnaś się leczyć kobieto. Jesteś niezrównoważona i chora psychicznie. Gdyby Jodie żyła odebrałbym ci ją bez wahania, nie zasłużyłaś na bycie matką tak cudownej dziewczynki jaką była.
CZYTASZ
Perdita | strata
RomanceMaria miała wszystko, o czym marzyła od dziecka. Ukochanego męża u swego boku, dobrze płatną pracę i wyczekiwane dziecko w drodze. Po latach spędzonych z agresywnym ojcem mogła w końcu powiedzieć że jest szczęśliwa. Co się stanie, gdy zdradzona kob...