Maria.
Głośne przekleństwo wyrwało mnie ze snu.
Chaotycznie rozejrzałam się po pokoju, próbując przypomnieć sobie co się stało i jak się tam znalazłam.
Spodziewają się dziecka.
Żal ponownie wypełnił moje serce. Nie potrafiłam zrozumieć, jak Arthur mógł dopuścić do takiej sytuacji wiedząc, że zaledwie kilka lat wcześniej pochowaliśmy córkę. Teraz przynajmniej wyjaśniło się, skąd ten idiotyczny pomysł ze ślubem.
Uniosłam się, pocierając skroń. Głowa bolała mnie niemiłosiernie, tak samo jak dół pleców.
Wyszłam z sypialni, wcześniej owijając się szczelniej kardiganem niedbale zarzuconym na krzesło i ruszyłam prosto w stronę niezidentyfikowanych dźwięków.
-Czujesz się już lepiej?
Theodor wyrósł przede mną z talerzem pełnym puchatych naleśników, uśmiechając się przy tym delikatnie. Kiwnęłam głową w odpowiedzi, nie do końca wiedząc co właściwie działo się na moich oczach.
-Zemdlałaś – odparł z przejęciem. – Przepraszam, to moja wina. Nie powinienem wyskakiwać z takimi informacjami, dopiero co wyszłaś ze szpitala. Zrobiłem ci kolację.
-Która godzina?
-Dwudziesta pierwsza osiemnaście.
Naprawdę pozwolił mi spać trzy godziny?
-Dlaczego nie poszedłeś do domu? – bardzo nurtowało mnie to pytanie. Usiadłam na kanapie po turecku, przysuwając do siebie stolik kawowy na którym stały talerze i szklanki z sokiem limonkowym. To było naprawdę miłe, że zrobił posiłek kiedy ja spałam – Zjedz ze mną.
-Miałem zostawić cię nieprzytomną? Zwariowałaś? – zaśmiał się cierpko, kręcąc głową przecząco – Nie jestem dupkiem, Mario.
Jedliśmy w ciszy delektując się naprawdę dobrymi naleśnikami.
-Jestem wściekły, wiesz? Jestem na nich niesamowicie wkurwiony.
Wbiłam wzrok w ścianę, próbując uspokoić myśli błądzące mi od kilkunastu minut po głowie. Miał rację, oboje mieliśmy prawo się zirytować. Anne była tak wpatrzona w mojego byłego męża, że nie myślała o tym, co czuje jej syn. Miałam żal do Arthura, że zapomniał o swojej córce na poczet nowej rodziny.
-Nie chcę o nich więcej słuchać, ci ludzie są dla mnie martwi. – szepnęłam, podkulając nogi pod brodę. Bałam się łez, które niebezpiecznie drżały mi pod powiekami. Musiałam być silna, dla Jodie, mimo serca pękającego w pół.
-Mario... - poczułam, jak przenosi ciężar swojego ciała bliżej mnie. Wzdrygnęłam się. Był zdecydowanie zbyt blisko, zbyt realny abym mogła się uspokoić. Nie wiedziałam co miał w zamiarach, ale bałam się, że ulegnę. Zacisnęłam dłoń na materiale swoich spodni, próbując w ten sposób opanować szalejący oddech, jednak z każdym jego dosunięciem się do mnie czułam, jak serce chce wyrwać się z piersi.
CZYTASZ
Perdita | strata
RomanceMaria miała wszystko, o czym marzyła od dziecka. Ukochanego męża u swego boku, dobrze płatną pracę i wyczekiwane dziecko w drodze. Po latach spędzonych z agresywnym ojcem mogła w końcu powiedzieć że jest szczęśliwa. Co się stanie, gdy zdradzona kob...