Maria.
-O czym pani myśli?
Opuściłam głowę którą chwilę temu wznosiłam ku niebu i przyjrzałam się małemu, kilkuletniemu chłopcu stojącego tuż obok. Wpatrywał się we mnie swoimi dużymi, błękitnymi oczami, przeskakując z nogi na nogę z niecierpliwością. Palce zaplatał ze sobą, wykręcając je we wszystkie strony co przez moment skupiło moją uwagę. Rozejrzawszy się dookoła, starałam się uchwycić rodziców dziecka, ale nikogo nie było w pobliżu.
-O mojej córce. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą, bo tym zaprzątałam sobie myśli. Im bliżej była rocznica jej śmierci, tym gorzej się czułam i nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca.
-Gdzie ona jest?
-Tam wysoko, widzisz? - wskazałam palcem kierunek ku niebu, kucając obok chłopca - Jestem pewna, że siedzi teraz na miękkiej chmurce i wpatruje się w nas z zaciekawieniem.
-Tata mówi, że moja mama również mieszka w niebie. Myśli pani, że mnie widzi?
Przygryzłam wargi, próbując opanować drżenie głosu. Nie byłam dobra w takich rozmowach, szczególnie gdy trzeba było odpowiadać na trudne pytania dotyczące życia i śmierci.
-Na pewno jest przy tobie cały czas i będzie już zawsze.
Kiwnął głową, nadal cały czas się we mnie wpatrując. Chrząknęłam, ponownie odwracając głowę ku górze.
-Twój tata wie, że jesteś tutaj sam?
-Rozmawia z panią doktor i z babcią. Ze mną nikt nie chciał porozmawiać, dlatego tutaj przyszedłem. Widziałem przez okno, że stoi tutaj pani sama. Ja też jestem sam.
-Myślę, że tata i babcia bardzo się martwią z powodu twojego zniknięcia. - złapałam go za dłoń, bojąc się, że zaraz ponownie ucieknie i stanie się coś złego. Był mocno wychudzony, miał bladą cerę i duże, podkrążone oczy. - Może poszukamy ich razem?
-Tęsknię za mamą, ona zawsze ze mną rozmawiała. - szepnął, ściskając moją rękę. - Tata nie ma czasu, musi dużo pracować, a babcia ogląda telewizję i mówi, żebym nie przeszkadzał.
-Bardzo chętnie z tobą porozmawiam - odpadłam, uśmiechając się w jego stronę pocieszająco choć tak naprawdę serce pękało mi na miliony kawałków. - Jestem Maria.
-Moja mama ma tak na imię! - krzyknął radośnie - Ja jestem Luke.
-Idealnie pasuje do takiego poważnego mężczyzny - puściłam mu oczko widząc, jaką radość sprawiała mu nasza niewinna rozmowa. Cieszyłam się, że mogę choć na chwilę odgonić smutki tego dziecka bo domyślałam się, z jaką chorobą musiał walczyć. Oddział dziecięcy znajdujący się naprzeciwko mojego, w głównej mierze był skierowany do maluchów chorujących na nowotwory. Sama ta myśl powodowała wielką gulę rosnącą w moich ustach.
CZYTASZ
Perdita | strata
RomanceMaria miała wszystko, o czym marzyła od dziecka. Ukochanego męża u swego boku, dobrze płatną pracę i wyczekiwane dziecko w drodze. Po latach spędzonych z agresywnym ojcem mogła w końcu powiedzieć że jest szczęśliwa. Co się stanie, gdy zdradzona kob...