Rozdział 8

31 5 0
                                    

-Napije się pani czegoś?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Napije się pani czegoś?

Dom był naprawdę ładnie urządzony ale nic dziwnego, bo Anne zawsze miała dobry gust jeśli chodziło o wnętrza i dodatki. W młodości, gdy mieszkałyśmy razem to ona zajmowała się urządzaniem wszystkiego a mi odpowiadał taki układ. Rozejrzałam się lekko zestresowana, siadając na beżowej, skórzanej kanapie i przecząco pokręciłam głową.

-Dziękuję. Ja tylko na chwilkę, muszę coś omówić z Arthurem i uciekam.

-Jest pani ich znajomą? Pojutrze moja mama wyprawia urodziny, rozumiem że jest pani zaproszona?

Tak mocno zaskoczył mnie tym pytaniem, że znów poczułam falę gorąca uderzającą prosto w twarz. Anne prędzej poszłaby walczyć z wilkami niż oczekiwała mojej obecności na imprezie. Nienawidziła mnie tak samo mocno jak ja jej, z tym, że ja miałam ku temu powody.

-Arthur to mój były mąż - widząc jak twarz mężczyzny zmienia się po tej informacji miałam ochotę bezczelnie zapytać czy naprawdę wszystko przed nim ukrywali czy to tylko moje domysły - Przyszłam, bo chciałabym omówić z nim szczegóły zmiany pomnika naszej córki. Niedługo jest kolejna rocznica jej śmierci i pomyślałam że to dobry czas.

-Naturalnie. Proszę wybaczyć, nie wiedziałem, że miał żonę. Wspominał o dziecku ale nie wnikałem w szczegóły. Bardzo mi przykro z powodu pani straty.

Jak na dwudziestoczterolatka wydawał się naprawdę dojrzałym mężczyzną i sprawiał przez to wrażenie jeszcze bardziej atrakcyjnego. Musiał mieć minimum sto dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu bo był wyższy ode mnie o ponad głowę, a do tego te zielone oczy które przeszywały mnie na wskroś...

Zieleń to kolor szczęścia.

-Chyba niezbyt często bywasz w domu rodzinnym? - zaczęłam, wciąż w głowie powtarzając sobie słowa Lii że musimy wybadać teren.

-Przyjechałem na tydzień i powiem szczerze, że nie do końca czuję się komfortowo siedząc w swoim starym pokoju. Chyba dorosłem na tyle, że potrzebuję już przestrzeni bez rodziny. Oczywiście bardzo kocham mamę i wiem, że ogromnie za mną tęskni, ale jednak cenię sobie niezależność. Mieszkam na co dzień w Berlinie i to kompletnie inne miejsce niż nasze miasteczko. Jest różnorodność w ludziach, można poznać wiele osób z innych zakątków świata i ich kulturę.

-Jesteś młody, szalej i zwiedzaj póki masz siły. - uśmiech wpełzł na jego usta na których na moment się zawiesiłam.

-Przecież pani wcale nie jest dużo starsza ode mnie, ile pani ma lat? Trzydzieści parę?

-Czterdzieści pięć - odpowiedziałam zawstydzona bo wydawało mi się, że próbował skomplementować mój wygląd i dziękowałam w duchu za wybranie czegoś innego niż tego przeklętego dresu który trzymałam w rękach jeszcze godzinę wcześniej.

-Podobno kobiety im starsze tym lepsze, naprawdę nie jest pani stara.

-Maria, mów mi po imieniu, proszę.

Perdita | strataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz