Rozdział II

70 17 10
                                    

Eztzala obudziły delikatne pchnięcia w ramię. Zmieszany otworzył zaspane oczy. Chwilę zajęło zanim zorientował się, że na dworze zrobiło się już ciemno, a osobą próbującą go obudzić był jego własny ojciec. Eztzal bez większego problemu mógł odgadnąć, że jego rodzic wraca prosto z jakiejś karczmy. Wyczuwał z jego oddechu nieprzyjemny zapach alkoholu, drażniący nozdrza. Przetarł swoje błękitne oczy, by następnie podnieść się z ziemi. Spanie pod ścianą od razu dało mu się we znaki poprzez ból pleców.

- Ojcze... Dobry wieczór. Pilnowałem dzieciaków i musiałem zasnąć - odparł zmieszany obawiając się reakcji mężczyzny. Bał się, że ojciec zdenerwuje się o taką błahostkę.

- Domyśliłem się. Nie stój tak. Raz do domu. Zaziębisz się, a ja lekarza nie zamierzam ci sprowadzać. Jeśli myślisz, że śpię na złocie to grubo się mylisz - odrzekł mężczyzna z irytacją w głosie. Mocno chwycił syna za przedramię i wprowadził go do domu.

Eztzal nie zareagował. Był przyzwyczajony do takiego zachowania ojca. W dodatku wiedział, że postawienie się mu, wcale nie jest dobrym pomysłem. Skoro ten był pijany mógł zdenerwować się o wszystko, a co dopiero o wyrwanie się z jego uścisku. Chłopak wiedział co nadchodzi. To co zwykle, gdy ojciec wracał do domu, a jego matka miała siłę by z nim się pokłócić. Chłopak spojrzał na matkę, która powoli podniosła się do siadu na starym, słomianym materacu. Zmierzyła swojego męża wzrokiem po czym rzekła:

- Mam nadzieję, że dziś coś zarobiłeś - w jej głosie było słychać irytację.

- Otóż to... - parsknął mężczyzna, przewracając oczami.

- A więc? Przychodzisz z pustymi rękami? Żaden chleb? Kasza? Nic?

- Miałem ważniejsze wydatki.

Kobieta gniewnie zmarszczyła brwi. Dobrze wiedziała czym były "ważniejsze wydatki" męża i wcale ich nie popierała. Tak samo jak Eztzal. W głębi serca miał pretensje do ojca o sytuacje jego rodziny. Może gdyby ten wykazał się większym rozsądkiem i mniejszym egoizmem, nie musieliby codziennie walczyć o przeżycie. Nagle w małej izbie rozległ się krzyk matki. Nie był on tak donośny jak kiedyś, ale dalej sprawiał, że najmłodsza dwójka rodzeństwa przerażona zaczęła płakała w kącie.

- TY STARY ALKOHOLIKU! Ważniejsze wydatki?! Czy ty w ogóle siebie słyszysz?! Twój najstarszy syn dziś nic nie jadł, a ty wolisz wszystko przepić?! -

Eztal spojrzał na swoje rodzeństwo. Wystraszone coraz to większą kłótnią rodziców płakało z każdą chwilą głośniej. Izbę wypełniły krzyki złości i dziecięcy płacz. Chłopak złapał się za skronie próbując utrzymać swój spokój. Nawet jeśli w środku się w nim gotowało, nie mógł tego okazać. Chociaż jedna osoba w tej rodzinnie powinna wykazać się zdrowym rozsądkiem. W chwili załamania jego nerwów wypalił:

- Znalazłem pracę! Na dworze królewskim. Nie będziemy musieli już się martwić o wydatki!-

W pomieszczeniu zapadła cisza, która uświadomiła chłopakowi jego własne słowa. Wcale nie znalazł pracy... Tym bardziej na dworze królewskim. Spojrzał na swoją matkę. Na jej twarzy widniało zdezorientowanie i szok.

- Co proszę? - wydusiła z siebie kobieta.

- To świetnie! Widzisz głupia kobieto?! I słusznie dziś rzuciłem robotę - odparł ojciec podchodząc do syna.

Ta wiadomość sprawiła, że Eztzal momentalnie pobladł. Skoro jego ojciec zrezygnował z pracy, nie mieli żadnego oparcia. Żadnych środków na życie. Uśmiechnął się  nerwowo w stronę swojej rodzicielki. Ta, w przeciwieństwie do ojca, nie była uradowana. Zakryła twarz dłońmi i zaczęła szlochać.

- Moje dziecko... Ile razy powtarzałam ci, że robota tam to marzenie ściętej głowy? Czy wiesz jak większość służby tam kończy?! Eztzal! Czy głupota zaćmiła twój umysł?! Jak nie twój ojciec, to ty! Wpędzicie mnie do grobu pewnego dnia..! -

- Matko. Spokojnie. Dam sobie radę. Ludzie pewnie gadają tak byle gadać... Powinnaś iść spać. Ty ojcze też. Pewnie oboje jesteście zmęczeni... Patrzcie na dzieciaki. Nie stresujcie ich tak - odparł Eztzal z zaciśniętym gardłem.

Podszedł do swojej matki i delikatnie ułożył jej głowę na poduszce. Nie spojrzał nawet na ojca, który ułożył się obok kobiety. Sam po chwili podszedł do drugiego łóżka w izbie, na którym siedziała najmłodsza czwórka z rodzeństwa. Kazał im spać, a następnie zgasił świece w pomieszczeniu. Ułożył się obok rodzeństwa. Jego dłonie strasznie się trzęsły, lecz nie z zimna. Ze strachu. Jego głowę wypełniły myśli jak zdobyć teraz posadę na dworze i co się z nimi stanie jeśli nie uda mu się jej zdobyć. Najmniej straszną wizją była ta, że matka dowie się o kłamstwie. Bardziej przerażał go fakt, że nie będą mieli za co kupić jedzenia! Ogarnęła go nagła wściekłość. Jakim prawem jego ojciec rzucił robotę bez powiadomienia o tym rodziny?! Czy naprawdę widział tylko czubek swojego nosa?

Nagły stres i złość spowodowały, że Eztzala żołądek zacisnął się w nieprzyjemny sposób, przypominając o głodzie. Zakrył twarz dłońmi próbując się uspokoić. Wsłuchiwał się w ciche chrapanie jego ojca i zastanawiał nad tym co powinien zrobić. Zdał sobie sprawę, że wcale nie ma wyboru i jakimś cudem musi znaleźć się na królewskim dworze. Tylko pytanie jak? Czy może mieć pewność, że król go zatrudni? 

Podniósł się do siadu. Upewniwszy się, że wszyscy śpią zszedł z łóżka i po kryjomu wyszedł z domu. Nie mógł tam dłużej usiedzieć. Czuł, że jeśli spędziłby tam jeszcze kilka minut zabrakłoby mu powietrza, choć było to nierealne. Szybkim krokiem ruszył w stronę rzeki. Ta wcale nie pachniała za ładnie, ale nie było tam nikogo. To było miejsce jego problemów. Właśnie tam uciekał jako dziecko, gdy ojciec wracał do domu i bił matkę. Rzeka była jego przyjacielem. Spowiadał się jej, wierząc, że tylko u niej jego sekrety są bezpieczne, a powierzone jej problemy odpłyną razem z nurtem.

Położył się nad brzegiem rzeki po czym spojrzał w niebo. Gwiazdy rozświetlały je w przecudny sposób. To właśnie tam zasiadał jeden z bogów. Nazywano go Intak. Bóg gwiazd, który czuwał zagubionymi w swym życiu ludźmi i wędrowcami podczas nocy. Eztzal zastanawiał się czy wielki bóg, w takiej sytuacji, trzymał w objęciach i go. On również czuł się  zagubiony. Znalazł się między młotem, a kowadłem. Jeśli nie zdobędzie pracy okryje się hańbą za kłamstwa i zginie z głodu, a jeśli zacznie pracować zabije go król.

°"Rise of the Unseen: A Thalorian Tale"°Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz