8

3 0 0
                                    

Śmierć. Przychodzi w każdym wieku niezależnie od tego czy jesteś dzieckiem, dorosłym. Nieraz sami do niej doprowadzamy a innym razem ktoś nam ją przedwcześnie daje. Prędzej czy później, przybędzie bo taka jest kolej rzeczy. Są jej dwa rodzaje, bolesna albo natychmiastowa. Innej opcji nie ma. Zostaje tylko opcja pogodzenia się z tym że ona na nas czeka. Jak zabójca czający się na swoją ofiarę. A gdy już przyjdzie nie ma odwrotu i trzeba za nią podążyć. Ja odliczałam do niej każdą minutę pragnąc jej najbardziej na świecie.


Przeszłość część 2
10 lat wcześniej

Po 20 minutach docieram do mojego domu. Pierwsze co mi się rzuca w oczy to że nie pali się światło. Napawa mnie to niepokojem. Ostrożnie stawiam przed wejściem motocykl, zdejmuję kask i podążam do drzwi. O tej porze mama robiła kolację. Dlaczego jest cicho jakby nie było żywego ducha. Chwytam za klamkę i powoli za nią ciągnę.
Wchodzę do domu. Zaczynam sprawdzać każde pomieszczenie.

- Mamo...Mamo...Gdzie jesteś?-nikt mi nie odpowiada

Mogę spodziewać się tylko najgorszego. Sprawdzam kuchnię, salon, łazienkę i jest pusto. Jedyne miejsce które mi zostało do sprawdzenia to pokój. Wchodzę po biało-drewnianych schodach na 1 piętro. Dochodzę do drzwi prowadzące do pokoju. Gdy chwytam za klamkę przeszywa mnie niepokojące uczucie. Boję się tam zaglądać. Jednak odwaga daje za wygraną. To co widzę zmienia mnie na zawsze.
Na podłodze leży moja mama. Podchodzę do niej żeby zobaczyć czy oddycha. Niestety nadszedł jej czas tak jak się spodziewałyśmy. Padam na kolana bo czuję że nie mam energii. Prawda o stracie dwóch najbliższych mi osób dociera do mnie dopiero teraz.
To był ten moment kiedy wiesz że nic ci już nie zostało.
Coś we mnie pęka na pół, prawdopodobnie moje biedne serce. Zaczyna krwawić, dając dostęp do zatrucia. Dusza zostaje zatracona bez powrotnie wypalać ze mnie całą radość. Czuję że zaczyna gubić czas, oczy mi się zlewają a ja nie mogę się uspokoić. Krzyk wyrywa się sam bez opamiętania. Czas mija nie ubłaganie a ja nie ruszam się. Jestem skamieniałym ciałem bez uczuć.

Mija bardzo dużo czasu, za oknem odznacza się ciemne niebo z milionami konstelacjami gwiezdnymi. Księżyc świeci się poświatą pomarańczową. Strata przyczepia się do mnie jak rzep. Szok nie mija mi w ogóle,nie mogę się uspokoić a jednocześnie obwiniam siebie za śmierć ich obu. Muszę wziąść się w garść, czeka mnie jeden duży pogrzeb. Nie będzie to łatwe ale obiecałam Alex, chociaż to mogę zrobić dla niego po śmierci. Wstaje z ziemi, dalej nie mogąc patrzeć na moją nieżywą mamę.

Dzwonię na pogotowie. Oni przyjeżdżają po paru minutach po czym stwierdzają zgon. Jakbym sama o tym nie wiedziała. Przekazują mi że mogę przyjechać po ciało za tydzień, będą gotowe na pochówek. Przyjmuję to z bólem na sercu ta wiadomość. Będę się obwiniać, prosiła mnie żebym wróciła szybko. Może udałoby mi się z nią pożegnać. Jeszcze tyle pracy czeka.
Ogarnięcie rzeczy, pogrzeb, sprzedaż domu oraz skontaktować się z ojcem Alexa bo tylko jego miał. Mój przyjaciel został adoptowany parę lat temu ale miesiąc temu odnowił kontakt ze swoim prawdziwy rodzicem. Muszę mu powiedzieć co się stało. Nie możemy zrobić dużego pogrzebu. Napewno oboje by tego nie chcieli. Biorę telefon do ręki i wykonuje połączenie, a po paru sekundach odbiera osoba po drugiej stronie.

- Witam z tej strony August Miller w czym mogę pomóc? - słyszę ciepły głos który dodaje otuchy

- Dzień dobry panie Miller z tej strony Madison. Niestety nie mam dobry wieści. Alex nie żyje. -zapada minuta cichy po której jego ojciec zabiera głos.

- Tak Madi wiem co się stało. Dzwonisz, żeby dogadać szczegóły pogrzebu. - pyta uprzejmie

- Tak ponieważ niestety nie mam dzisiaj szczęście i moja mama też umarła, przewidywałyśmy to od dłuższego czasu. Chciałabym żebyśmy połączyli te pogrzeby razem, w końcu Alex był dla nas jak rodzina. - czuję chwilową ulgę że mogę komuś o tym powiedzieć.

Destiny has a price, and we pay for it with our mistakesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz