Po zmroku zajechali do miasteczka. Nie była to typowa wieś, ale nie było to też miasto. Położone na brzegu morza, z wymurowaną promenadą, ładnie oświetlonymi uliczkami. W powietrzu można było czuć włoską kuchnię, w tym pieczonym ciastem z pomidorami i inne rarytasy, jak ryby. Mieszkańcy nie spali, tylko ulice tętniły życiem, jakby noc przynosiła ze sobą wytchnienie i chęć do życia, podczas gdy słońce odbierało to wszystko podczas panowania.
Podobnie jak w Groginii, domy stały blisko siebie, między oknami rozwieszano pranie. W oknach rosły w doniczkach zioła i przyprawy, których zapach wypełniał przestrzeń. Ryk silnika sprawiał, że gdy przejeżdżali uliczkami, ciekawskie głowy wyglądały, ale nikt nie krzyczał, nie odgrażał się, tylko z zainteresowaniem śledzili przejazd ich dwójki.
— Masz pieniądze, prawda? — zapytał z nieskrywaną nadzieją Smolisty, stawiając motorynkę przy głównym deptaku przy brzegu morza, podczas gdy Narcyza zdejmowała kask.
— A co?
— A bo mam ochotę się zeszmacić w barze — odparł i widziała, jak przez chwilę się krzywił do myśli. — Mogę? — dodał zaraz, zerkając na nią pytająco. No, Gąska wspominała...
— Pod warunkiem że piję z tobą — odparła, na co parsknął, pokazując zęby w szerokim uśmiechu.
— A ty myślisz, że po co cię wziąłem? Od dawna marzę o tym, by się spić w twoim towarzystwie. Madame — dodał, podsuwając ramię. Parsknęła w pierwszej chwili, by w następnej wziąć to greckie bóstwo pod ramię. Był zdecydowanie za wysoki i najwyraźniej zdawał sobie sprawę, bo włożył ręce do kieszeni, by było jej łatwiej.
Ruszyli promenadą. Delikatne oświetlenie, białe ściany, pozasłaniane okiennice w oknach. Z drugiej strony pogrążone w mroku nocy morze, jego szum, skrzek ptaków. Woda rozbijająca się o kamienistą plażę, wiatr niosący delikatne kropelki piany. Restauracyjki, posiedzenia przy stolikach, zapach wina i śmiech mieszkańców. Normalność w obliczu nadchodzącej wojny.
I coś, co znowu rzuciło się w uszy Narcyzy: cisza. Żadnego psa. Żadnego szczeknięcia, warknięcia, nawet kota nie zobaczyła w żadnym oknie. Dzieci też siedziały nieco wynędzniałe, bledsze. Wykarmione dobrze, ale o przygaszonych spojrzeniach: czy to usychające z tęsknoty za swoimi pupilami, czy też powoli umierające przez niezdatną do picia wodę? Bo że przefiltrowaną, odsączoną z soli wodę morską piły wszystkie wybrzeża, było oczywiste. I o ile roślinom służyła taka woda, i ziemia wydawała soczyste owoce i jędrne warzywa, tak dzieci nie były roślinkami. Dorośli? Raczyli się winem, to i oni mniej odczuwali skutki tej wody.
Choć musiała przyznać sama przed sobą, że klimaty wiejskich miasteczek były dużo bardziej znośnie w porównaniu do miast w głąb kontynentu. Tam? Wszyscy siedzieli w kamienicach, w domach, mieszkaniach, ze strachem magazynowali wodę w baniakach i liczyli, że deszcz zasili źródła już wkrótce. Nadal czuła metaliczny posmak wody, rdzę przenikającą jej strukturę i nadającą ten paskudny, czerwonawy odcień. Nie mówiąc o zasuszonych, jałowych warzywach i czy cierpkich, pozbawionych soku owocach.
Tutaj susza i widmo wojny mniej się odbijało. Ludzie byli pogodni, bardziej serdeczni. Rozmawiali ze sobą. Starsi grali w karty przy stolikach, popijając rozcieńczone wino. Gdzieś leciała muzyka z radia, gdzieś kobiety zamiatały. Sielsko. Iście sielsko.
— Jak myślisz, kiedy spadnie deszcz? — zapytała cicho Smolistego, patrząc po dzieciakach, które siedziały w małej grupce i grały w karty. Patrzyła na wynędzniałe buzie i niezdrową cerę. Im potrzebny był deszcz.
— Najgorsze jest to — odparł cicho jej towarzysz, też obserwując te dzieciaki. — Że jak spadnie deszcz, to nie będzie lepiej.
Wiedziała, co miał na myśli. Wedle przepowiedni tamtej wieszczki, deszcz ma być obfity. Tak obfity, że ziemia nie nadąży wsiąkać, i woda będzie spływać, z całym rozkładem, jaki trwa podczas tej suszy. Wszystko, co zdechło od słońca lub braku wody, spłynie do zbiorników, zatruwając źródła, jeziora i rzeki, a z czasem i morze. Ludzkość utonie w rozkładzie, chyba że zdążą uratować Anu i on jakoś to powstrzyma.
CZYTASZ
Kolekcjonerka Dusz || Zegar Końca Świata, tom 2.
FantasiaTom. 2. Odebrali jej wszystko. Przyczynili się do śmierci jej matki, gdy była raptem nastolatką, pozostawiając ją i młodszego brata bez opieki. Brutalnym gwałtem odebrali jej godność i poczucie własnej wartości niedługo później, pozbawiając ją je...