Rozdział 20. (1) - Obdzieranie

35 8 52
                                    

Obudzono ją w środku nocy.

Nim to się jednak stało, wieczorem przyszła Madame z kolacją informując ją, że rozpoczną zaraz naradę i o świcie zaczną przygotowania do wydobycia Anu. Że czas jest ich jedynym sprzymierzeńcem i jak wszystko pójdzie według planu, o zmroku powinna mieć męża przy sobie. Do tego czasu? Miała się oszczędzać, a o decyzji odnośnie jej roli w całym przedsięwzięciu ktoś ją poinformuje. I ten ktoś przyszedł w nocy.

Zobaczyła nad sobą twarz Sophie, która obudziła ją, ciskając w nią parą butów z „ubieraj się". A potem nie udzielając żadnych informacji, opuściła sypialnię. Narcyza krzywiła się, siadając na brzegu łóżka. Nie zdążyła jednak się rozebrać z koszuli nocnej, jak Sophie znowu wlazła z „pospiesz się". I nie wyszła, więc Narcyza chcąc nie chcąc, musiała się obnażyć przy niej. A kobieta? Prychnęła, ze zjadliwą satysfakcją malującą się na twarzy, lustrowała chudość Narcyzy, jej małe piersi i mało kobiecą talię.

— Może Anu faktycznie lubi chłopców? — zapytała niby od niechcenia, a Narcyza zbyła tę uwagę. Smolisty znieczulił ją trochę i zaczynała mu być wdzięczna za te jego uszczypliwości.

Wciągnęła sukienkę z kołnierzykiem i krótkim rękawem, ubrała pospiesznie rajstopy, trzewiczki. Nie dane jej jednak było poprawić włosów, pomalować się czy chociaż przepłukać ust, bo Sophie ją niewybrednie pogoniła. Schodziła więc po schodach na sam parter. Gości wcale nie ubyło, było za to głośniej, tłoczniej i bardziej zadymione. Sophie szła jak królowa przez swoje królestwo, uśmiechając się, odwołując komuś coś i prowadziła przygaszoną Narcyzę. Opuszczała głowę i jedyne, o co prosiła, by nikt nie wziął jej za prostytutkę.

Sophie otworzyła przed Narcyzą drzwi, a po przekroczeniu progu, zobaczyła schody do piwnicy. Pierwsza myśl? Że Sophie ją zaraz z tych schodów zepchnie, bo ewidentnie czekała, aż Narcyza pójdzie pierwsza. Obdarzyła prostytutkę spojrzeniem, a ta uśmiechnęła się do niej w taki sposób, że tylko utwierdziła Narcyzę w przekonaniu, że marzy o tym, by zepchnąć ją ze schodów. Dlatego schodziła pierwsza, gotowa na spotkanie z podłogą i ewentualną, bolesną śmierć we własnych rzygowinach.

Nic takiego się nie zdarzyło. Cała piwnica to był jeden, duży pokój, przypominający na pierwszy rzut oka salon z wielkimi beczkami wina lub innego alkoholu. Nie było tu okien. Zaduch, wilgoć, kurz królowały w powietrzu, choć nie było typowego dla piwnic grzyba. Fotele, pod nimi dywan, długi stół z ławami po obu stronach. A przy stole? Siedzieli jej towarzysze. Mimowolnie przebiegła wzrokiem po ich twarzach i złapała spojrzenie każdego. Obserwowali, jak schodziła i gdy w końcu znalazła się na samym dole, przystanęła i wzrokiem szukała Madame Le Papillon. To od niej zależało teraz życie Narcyzy.

Claudora stała przy fotelu, z butelką wina i polewała komuś. Dopiero po chwili Narcyza uświadomiła sobie, że w fotelu skierowanym do niej plecami jest ktoś jeszcze, a przy samym fotelu stoi nie kto inny, jak Hamadiel. Ostrze miecza było skierowane ku kamiennej ziemi i obojętnym wzrokiem obserwował jej towarzyszy, którzy wrócili do obserwowania jego, podczas gdy sam Wojownik Światłości obrócił ku niej twarz i uśmiechnął się ciepło.

— Narcyzo.

Serce jej przyspieszyło gwałtownie.

Z-Zdemaskowali ich? To była pułapka? Mimowolnie zerknęła na Smolistego i mogłaby przysiąc, że widziała uspokajające uniesienie kącika ust i mrugnięcie. Coś jednak nie grało w jego obliczu. Odwróciła pospiesznie wzrok od ognistego, spoglądając na Hamadiela.

— Hamadielu — powitała go, siląc się na obojętny ton. Nie chciała się zdradzać, że jego widok ją przeraził. Zaraz uśmiechnął się szerzej, serdecznie, przymykając oczy i skinął głową, jakby była kimś istotnym.

Kolekcjonerka Dusz || Zegar Końca Świata, tom 2.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz