38. Twarzą w twarz z przeszłością

233 19 7
                                    

"Jedyną rzeczywistością, która nie zawodzi i nie kłamie, jest chyba - śmierć." - Bolesław Prus, Lalka

***


Mia

Ciężkie koronki zdawały się przygniatać mnie do ziemi. Każdy ruch był udręką, jakbym nie miała na sobie sukni, ale kajdany. Biała kreacja, bogato zdobiona i połyskująca od nadmiaru cekinów, była ucieleśnieniem tandetnego gustu Dawida. Każdy fałd materiału, każda złośliwie błyszcząca perła wydawały się szydzić z mojego położenia.

Gdyby to Kuba stał przy mnie, nigdy nie pozwoliłby mi włożyć tej karykatury sukni na tak ważny dzień. On wiedziałby, co tak naprawdę do mnie pasuje. Wybrałby proste, subtelne piękno, które podkreśliłoby ten dzień, a nie go stłamsiło.

Tkwiłam w tej sztywnej zbroi, jak lalka na pokaz, podczas, gdy ekspedientka krążyła wokół mnie, sypiąc komplementami na temat "królewskiego stylu" sukni. Uśmiechała się szeroko, przyklejonym, sztucznym uśmiechem, jakby próbowała sprzedać mi coś więcej niż tylko materiał. Iluzję szczęścia, które suknia miała rzekomo gwarantować.

Tyle, że to nie było szczęście. Nie moje.

Mój mąż siedział w areszcie, a mierny paproch, który próbował go zastąpić, pysznił się na welurowej sofie salonu. Ten człowiek, tak zepsuty, nie byłby w stanie nawet pojąć czym jest miłość.

- I jak ci się podoba? – zapytałam udając, że obchodzi mnie jego zdanie.

- Lepiej wyglądasz bez ubrań.

Błysnął cwaniackim uśmiechem, a mnie przeszedł dreszcz zażenowania. Był w stanie upokorzyć kobietę z taką lekkością.

Mina ekspedientki zdradzała zaskoczenie jego bezczelnością. Przez moment poczułam coś w stylu kobiecej solidarności, lecz po chwili sprzedawczyni odchrząknęła i wróciła do zaspokajania potrzeb Dawida, dokładając i odejmując elementy sukni tak, aby stworzyć tę idealną kompozycję.

Z umówionym terminem kolejnej wizyty wsiedliśmy do samochodu. Patrzyłam jak przemijają kolejne ulice, skrzyżowania i dzielnice Warszawy.

To już nie było moje miasto, nie należałam do niego. Nie byłam wolna i nie mogłam tak po prostu wysiąść z samochodu i podążyć w swoją stronę. Byłam więźniem, ofiarą politycznej gry gangów, a moja ucieczka sprowadziłaby niebezpieczeństwo na mnie i moich najbliższych.

Tęsknota za Kubą ściskała mi serce. Oddałabym wszystko, aby móc zobaczyć go choćby na sekundę, usłyszeć jego niski, hipnotyzujący baryton, który potrafił sprawić, że czułam się bezpieczna, nawet gdy wokół nas walił się świat. Tęskniłam za wspólnymi porankami, kiedy budziłam się obok niego, a świat na chwilę wydawał się prostszy.

Nagle samochód zwolnił. Za oknem zobaczyłam wysoki, szary mur, który od razu rozpoznałam. To był areszt.

Czyżby moje prośby zostały wysłuchane?

Kuba

- Keller, zbieraj się.

Rozkazał strażnik otwierając okienko w drzwiach mojej celi. Uniosłem się z twardego łóżka i wcisnąłem dłonie w otwór w drzwiach. Strażnik skuł moje nadgarstki, a następnie otworzył szeroko drzwi.

Byłem tutaj wyjątkowo pilnie strzeżonym więźniem. Szefem jednej z dwóch największych siatek przestępczych w mieście, do tego podejrzanym o popełnienie morderstwa. W areszcie razem ze mną siedziało paru moich ludzi oraz ludzi Lorenzów. Tutaj, za kratami, nie było znaczenia kim jesteśmy na wolności.

Wybranka Gangstera [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz