14. Pakuj sie, zaczynasz od nowa.

463 26 4
                                    

Żmija i Bolek czekali już na mnie siedząc na masce Audi i paląc szlugi.

Umówiliśmy się w okolicy mostu Grota-Roweckiego, bo spotkania na mieście, gdzie ktoś mógłby zobaczyć nas razem, nie wchodziły dalej w grę.
Cały półświatek emocjonował się najnowszymi informacjami o ludziach Antoniego na wschodnim brzegu. Krążyły plotki o rzekomych układach Antoniego z Cezarym, a także o moim udziale w tej akcji.
Wszyscy wiedzieli, że niedługo coś się wydarzy, a ja nie chciałem być widziany z typami, którzy byli znani z tego, że wycinają największe ryby przestępczego świata.

- Siema chłopaki – rzuciłem luzacko.

Podaliśmy sobie dłonie, a Żmija poczęstował mnie szlugiem. Nie odmówiłem, choć ze wszystkich używek tę lubiłem najmniej. Tym bardziej, że smak mocnego papierosa, którym mnie poczęstowali powodował odruch wymiotny.

- Co dalej z nim robimy? – zapytał Żmija.

- Według planu – odpowiedziałem. – Ujawniacie grzeszki Antoniego prasie, wystarczy coś małego. Łapówki, powiązania z rodziną Lorenz. Żadnych konkretów, a przede wszystkim, żadnych informacji, które mogłyby wkopać również mnie.

- Będziemy potrzebować dodatkowej gotówki. Ludzie Lorenza trzymają go na muszce. Już raz prawie go sprzątnęli, bo ten kretyn odesłał całą obstawę. Jak sprawa stanie się medialna, będziemy musieli zapłacić kilku osobom, żeby go pilnowali.

- Ćwierć miliona powinno wystarczyć na opłacenie kilku typów – prychnąłem.

- To nasze wynagrodzenie.

Westchnąłem.

- Ile chcecie.

- Dwieście patyków.

- Dostaniecie sto tysięcy i Antoniemu ma włos z głowy nie spaść do czasu, aż zdecyduję inaczej. Kosa przekaże wam gotówkę, miejsce przekazania to co zwykle.

Wyrzuciłem niedopalonego papierosa na ziemię i wsiadłem do BMW. Czułem, że układ z tymi typami będzie mnie kosztował majątek.

Gdyby Mia była grzeczną dziewczynką rok temu i przyjęła moje oświadczyny kiedy był na to czas, nie musiałbym teraz niszczyć jej ojcu życia. Wystarczyłoby mi to, że jest moja.

Ale teraz nie było odwrotu, sprawy zaszły zbyt daleko. Lorenzowie mogliby zacząć podejrzewać, że współpracowałem z Antonim przy próbie przejęcia ich terenu. Szczególnie, że zaraz wszyscy się dowiedzą, że jestem zaręczony z jego córką.

Musiałem całą uwagę skupić na moim wspólniku, sprawić, że będzie na językach całego miasta. W oczach Cezarego będę tym, który oberwał rykoszetem, może nawet wstawią się za mną, kiedy Antoniemu zacznie sypać się grunt pod stopami.

W domu Sonia przywitała mnie w samej bieliźnie. Wyglądała obłędnie w czarnym zestawie z koronki i sandałkach od Hermesa, które jej kupiłem. Opierała się wyzywająco o framugę nie zważając na ludzi, którzy krzątali się wokół wykonując swoją codzienną pracę. Najwyraźniej ostatni ryzykowny numerek rozbudził w niej nowe fantazje.

- Dzień dobry – przywitała mnie trzepocąc długimi rzęsami.

- Wejdź do środka – odpowiedziałem oschle.

Nie mogłem sobie pozwolić na to, żeby Mia nas zobaczyła. Weszliśmy do środka, gdzie służba kończyła już nakrywać do stołu. Wciąż czułem w żołądku tłustą pizzę i nie miałem ochoty nic jeść. Usiadłem przy stole i poprosiłem o espresso.

- Pana prasówka – jeden z moich ludzi podał mi kopertę, w której codziennie dostawałem nową porcję zdjęć Mii wykonanych na mieście.

Popatrzyłem na niego rozbawiony, bo doskonale wiedziałem co znajdę w środku. Mię przed gablotą z pierścionkami i mnie klęczącego na środku sklepu jak totalny idiota.

Wybranka Gangstera [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz