33. Boom!

288 22 6
                                    

Kiedy główni bohaterowie w końcu są szczęśliwi... to miej pewność, drogi Czytelniku, że właśnie teraz do fabuły zostanie zrzucona bomba.

***

Mia

Ściskałam mocno dłoń Kuby stojącego obok.

W milczeniu słuchaliśmy jak grudki ciężkiej ziemi dudniły o wieko trumny Cezarego Lorenza.

Wokół grobu zebrało się kilkadziesiąt osób, a kolejne tyle oglądało ceremonię pochówku z daleka.

Rodzina, bliscy przyjaciele, współpracownicy, a także ludzie, którzy przyszli tu z ciekawości, byli tu wszyscy. W końcu, to był pogrzeb wielkiego Cezarego Lorenza. Wszyscy chcieli oddać ostatni hołd człowiekowi, który przez dziesięciolecia budził skrajne emocje w mieszkańcach Warszawy.

Mój wzrok zatrzymał się na wdowie stojącej po drugiej stronie grobu. Niewiele mogłam zobaczyć przez posępną, czarną woalkę okalającą jej twarz, ale gdy wiatr odsłonił kawałek jej twarzy, dostrzegłam jej zaczerwienione od płaczu oczy. Ile siły wymagało od niej stanie tutaj, wśród tych wszystkich ludzi.

Wzdrygnęłam się, gdy zdałam sobie sprawę, że to mogłabym być ja. Tak łatwo mogłabym znaleźć się na jej miejscu, stojąc sama nad grobem mężczyzny, którego kocham, walcząc o każdą sekundę, by się nie rozpaść na oczach wszystkich.

Jej męża zabrała choroba, ale przynajmniej mogli przeżyć razem wiele lat, a to w naszym świecie graniczyło z cudem.

Mój mąż miał wielu wrogów i wiedziałam, że każda chwila może być tą ostatnią, ale widok wdowy po Cezarym sprawił, że ten lęk stał się niemal namacalny.

Nie wiem co zrobiłabym bez Kuby. Sama myśl o tym, że mogłoby go zabraknąć powodowała ból. Był teraz częścią mojego życia. A właściwie całym moim życiem.

Ścisnęłam mocniej jego dłoń, co nie uszło jego uwadze.

- Chodźmy stąd, za dużo ostatnio pogrzebów – powiedział łagodnie.

Ucieszyłam się, bo posępna atmosfera tego miejsca wprawiała mnie w okropny nastrój. Poza tym, Dawid Lorenz gapił się na nas gniewnie, jakby przyszedł tu biczować się naszym widokiem zamiast pochować ojca.

Oddaliliśmy się zaledwie kilka kroków, kiedy podszedł do nas komendant Lisicki z dwoma policjantami.

- Jakubie Keller. Jesteś aresztowany za zabójstwo Antoniego Dębskiego – wyrecytował.

Mówił coś jeszcze, o prawach do adwokata, wyliczał paragrafy, ale słowa przestały do mnie docierać. Świat się rozmył, zlał się w jedną wielką plamę nieostrych konturów i niezrozumiałych dźwięków. Kubę siłą wyrwano z moich objęć, ręce brutalnie skuto mu za plecami.

- Zabierzcie tego goryla! - krzyknął Lisicki.

Policjanci popchnęli na ziemię Kosę, który próbował interweniować.

Widziałam, jak ten szarpie się na kolanach, próbując się wyrwać. Gdyby mógł, rzuciłby się na nich i rozszarpał na kawałki, broniąc Kuby. Zrobiłby to bez wahania.

Czułam jak narasta we mnie paraliżująca mieszanka strachu i wściekłości. Czy naprawdę właśnie tu, na cmentarzu, gdzie przed chwilą żegnaliśmy Cezarego Lorenza, mieli zamiar zatrzymać mojego męża? W tak widowiskowy sposób?

Piszczało mi w uszach i czułam, że grunt usuwa mi się spod stóp. Próbowałam przeciwstawić się bezwładowi swoich nóg, który ściągał mnie na ziemię.

Wybranka Gangstera [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz