Rozdział 10

56 3 0
                                    

Rafał


                    Poczułem ulgę, gdy byliśmy już w aucie, kierując się do domu, a Emilia nadal była ze mną. Zniosła prawdę o mnie z dojrzałością i wyrozumiałością.

          Była niesamowita.

          Nie planowałem zwierzać się jej podczas tego weekendu, ale jej oddanie i bliskość, a także zaufanie, którym mnie obdarzyła, nie pozwalały mi dłużej ukrywać przed nią prawdy. Prawda była jak bolesny plaster, który trzeba było zerwać szybko, bo gdyby tego nie zaakceptowała lepiej, żeby odeszła ode mnie teraz.

– Dziękuję za ten cudowny weekend. Byłaś naprawdę dzielna, a ja jestem z Ciebie bardzo dumny Liso.

– Ty też byłeś niczego sobie Panie. – Zachichotała.

– Nie drażnij lwa Mała.

– Tylko, że ja lubię podrażnić tego konkretnego.

– Nie prowokuj mnie, bo to może zaboleć.

– Oh. Nie wiedziałam. – Powiedziała zmieszana.

          Palce Emilii przebiegły po moim udzie, a idealnie wypielęgnowane paznokcie kreśliły zarys rozporka. Diabelski wzrok dziewczyny padł na mnie, gdy poruszyłem się niespokojnie w miejscu.

– Mała, przebiegła Lisica... – Uśmiechnąłem się prowokująco, pieszcząc językiem górną partię zębów.

           Używała przeciwko mnie mojej własnej broni. Włożyła palce za mój pasek i poczułem jej dłoń na karku, gdy połączyła nasze usta w namiętnym pocałunku.

          Jeżu, kurwa, złoty. Nigdy nie pomyślałbym, że bycie z kimś w związku może być takie zajebiste. Jakim cudem tak bardzo straciłem dla niej głowę?

– Jesteś gotowa na sprowokowanego lwa? – Zapytałem, wbijając palce w szczękę dziewczyny.

          Rozchyliła wargi, kiwając pospiesznie głową, a porozumiewawczy uśmiech pojawił się na jej ustach... 

Mały Książę i Lisica tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz