Rozdział 7. Dean, Dean, Dean

11 4 0
                                    

Dean miał dość tego wzdychania do Casa.

O ile wcześniej było to dość zabawne, to teraz zaczynało się robić niewygodne i potencjalnie niebezpieczne, o czym przekonała go rozmowa z Bobbym.

Może był po prostu za bardzo napalony? I wszystkie te nagromadzone hormony robiły mu z mózgu jajecznicę?

— Nie wytrzymam tego.

— Nie dramatyzuj — w słuchawce telefonu rozbrzmiał śmiech Michelle.

— Potraktuj to jako przysługę, błagam.

— Dean, chyba że się palisz albo nie żyjesz, to raczej nie jest nagły wypadek. Dasz sobie radę.

— Czekaj, zrozum mnie! — Miał w dupie czy brzmiał teraz na zdesperowanego czy nie. — Ca... Sam-wiesz-kto siedzi w moim mózgu 24/7. Kiedy jem, śpię albo... no wiesz... on po prostu tam jest.

— Wow, to rzeczywiście poważne. Poważny przypadek zakochania. Jakie to musi być dla ciebie przerażające — Michelle zacmokała.

— Zakochanie?! Nie, to jest jakaś cholerna tortura! Wczoraj prawie pomyliłem whiskey z płynem do czyszczenia broni!

Kobieta po drugiej stronie westchnęła ciężko.

— A więc o co tak właściwie mnie prosisz?

— Jesteś czarownicą! Nie możesz zrobić mi jakiegoś magicznego eliksiru albo rzucić na niego zaklęcia? No wiesz, spraw, byśmy się przespali, a ja w końcu wyrzucę go ze swoich myśli. — Zanim usłyszał sprzeciw, dodał szybko: — Tylko jeden eliksir! No nie wiem, eliksir Prześpij się ze mną i miejmy to z głowy?

— Chcesz, żebym uwarzyła ci eliksir Netflix & chill?

— TAK! Dokładnie! Nawet zapłacę ci za składniki. Po prostu mi pomóż.

— Dean, żaden eliksir ani zaklęcie tego nie rozwiąże. Musisz sam z tym sobie poradzić. Jak każdy normalny człowiek.

— Dobrze wiesz, że od dawna nie zaliczam się do "normalnych" ludzi.

— I staniesz się jeszcze mniej normalny, próbując rozwiązać swoją sytuację eliksirami. Uwierz mi, że wszystko będzie dobrze.

— Jeśli przez "dobrze" masz na myśli "będę dalej torturowany przez swoje pojebane uczucia", to tak, to brzmi całkowicie w porządku.

— To się nazywa rozwój, Dean. Kto wie, może ci się spodoba. Albo przynajmniej od tego nie umrzesz.


Musiał się z kimś przespać. Skoro seks z Alexem nie zadziałał, teraz Dean musiał przespać się z kimś, kto wyglądał zupełnie inaczej niż Cas.

Przez chwilę rozważał nawet poderwanie przyjaznej recepcjonistki, ale szybko porzucił ten pomysł. Nie srało się tam, gdzie się jadło. Dean musiał więc wymyslić coś innego.

W dzień aniołowi udało się niepostrzeżenie ukraść Dagonowi lustro odbić. Podobno pokazywało ludzkie niedoskonałości i nieszczęścia, a każdy, kto w nie spojrzał, stawał się na nich zafiksowany.

Aby zniszczyć tę klątwę, rozbili je na mnóstwo drobnych kawałeczków, a te wsypali do strumienia wody płynącego na południe.

Dean mógł upiec dwie pieczenie na jednym ogniu – skreślić kolejny artefakt z listy i zyskać pretekst na wyjazd z centrum Charleston, aby poderwanie kogoś na szybki numerek.

Cas jak zwykle uciekł tuż po wykonanej robocie, a Dean zatrzymał się przy pierwszym zauważonym barze, starając się przekonać samego siebie, że to wcale nie desperacja.

Reputacja | DestielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz