Rozdział 9. Zróbmy to

15 6 0
                                    

Przez chwilę Winchester myślał, że wszystko sobie wyśnił. Cas wyglądał zupełnie normalnie, przechylał nawet po swojemu głowę.

— Cześć, Cas. Co tam? — zapytał łowca ostrożnie.

O nie, Dean wygłupił się już raz, mówiąc aniołowi o swoich chorych fantazjach. To o jeden raz za wiele.

Cas zmrużył oczy.

— Pamiętasz cokolwiek z wczoraj? Rozmawialiśmy, ale byłeś... pod wpływem.

— Tak, miałem słaby dzień — Dean pokiwał powoli głową. — Na szczęście dzisiaj czuję się o wiele lepiej.

Na chwilę zapadła pomiędzy nimi ciężka cisza.

Cas wpatrywał się intensywnie w łowcę, a Dean bardzo starał się na niego nie zerkać.

— A więc? Pamiętasz naszą rozmowę?

Kurwa, teraz nie było ucieczki.

Nie żeby Dean chciał uciekać – spełnienie jego najdzikszych marzeń wywoływało jednak u niego pewien niezdrowy niepokój.

— Tak, pamiętam — Winchester odważniej spojrzał na anioła.

— Chcesz uprawiać ze mną seks?

Bezpośredniość Casa sprawiła, że Deanowi zabrakło języka w gębie, stał tam więc przez chwilę z otwartymi ze zdziwienia ustami.

— Jeśli nie, to w porządku, rozumiem. Zapomnijmy o tym... — kontynuował anioł.

— Nie, nie, poczekaj! Znaczy... — Łowca pokiwał głową. — Dobra, zróbmy to.

Cas uśmiechnął się lekko i zaczął zdejmować swój prochowiec.

Dean, jakby zupełnie zahipnotyzowany, także wyswobodził się ze swojej koszuli i T-shirta.

— Ale umówmy się, że to nie wpłynie na naszą przyjaźń — powiedział głośno, patrząc, jak Cas powoli odpina guziki swojej koszuli, ukazując brzuch i tors, o których Dean mógł do tej pory jedynie śnić.

— Oczywiście, że nie — potwierdził Cas, odkładając koszulę i krawat na krzesło. — To tylko seks.

— Tak. I musimy być ze sobą szczerzy.

— Jasne. Jeśli ktokolwiek poczuje się niepewnie, druga strona bez pytania przestaje... cokolwiek się dzieje.

— I bez spiny, na luzie.

— Tak, pełen respekt.

— A co, jeśli będzie dziwnie? No wiesz, w końcu jesteśmy prawie jak... bracia — ostatnie słowo nie chciało przejść Deanowi przez gardło.

— Zawsze sądziłem, że mamy wyjątkową więź — przyznał Cas, zdejmując buty. — Skoro mamy być ze sobą szczerzy, to po prostu przestaniemy, jeśli będziemy czuć się niekomfortowo. Prawda?

— Oczywiście.

Oczy Deana na moment zatrzymały się na szczupłych palcach Casa zwinnie odpinających klamrę paska.

— À propos braci, zakładam, że chcesz, by Sam nie wiedział?

Anioł uniósł na niego oczy, rozsuwając rozporek.

Co za widok.

— Tak — wydukał w końcu. — To będzie nasz mały sekret — łowca wsunął kciuk za gumkę bokserek, ale się zawahał.

Jego buty, jeansy i skarpetki (podobnie zresztą jak Casa) zdążyły już wylądować na podłodze.

Przez ułamek sekundy przeszła mu przez głowę myśl, że to jakiś głupi żart, a on sam jest w ukrytej kamerze.

Cas jednak nie czekał ani chwili.

W kilka pewnych ruchów pozbył się bielizny i położył ją tuż obok koszuli i spodni.

Stanął przed Deanem nagi.

Wyglądał dokładnie tak, jak wielokrotnie wyobrażał sobie Winchester.

Szczupły, z mięśniami zarysowanymi lekko pod bladą skórą. Czarne włosy rozsiane na klatce piersiowej robiły się coraz gęstsze pod pępkiem, gdzie wąską ścieżką prowadziły, aż do...

— Wszystko w porządku? — zapytał Cas, przekrzywiając ze zmartwieniem głowę. — Zmieniłeś zdanie?

— Nie.

Dean nie wiedział, dlaczego nagle zaczął zachowywać się jak dziewica.

Dobra, stanie na środku pokoju zupełnie na golasa i przyglądanie się drugiemu facetowi, było trochę niezręczne. Winchester nigdy tego nie robił, a nowe doświadczenia zawsze były przecież ekscytujące.

Cas zupełnie się dla niego obnażył, więc nie chcąc przedłużać tej chwili, łowca zsunął bokserki i kopnął je gdzieś obok.

Dopiero wtedy anioł do niego podszedł.

Dean myślał, że serce wyskoczy mu z piersi, kiedy poczuł chłodne ciało starające się zamknąć go w uścisku.

Ich twarze dzieliły jedynie cale, dopóki łowca zupełnie nie usunął tej odległości.

Kiedy tylko zderzył się z ustami Casa, w pełni poczuł falę emocji przyćmionych nerwowym oczekiwaniem.

Desperacka potrzeba i strach mieszały się ze sobą w prawdziwie wybuchową mieszankę.

Dean odsunął się na sekundę, by spojrzeć na Casa, ale anioł szybko ponownie odnalazł jego usta.

O cholera.

Dean całował się już z dziesiątkami kobiet i mężczyzn, ale nikt nie robił tego tak, jak Cas. Ostrożnie, a jednocześnie mocno i wygłodniale.

Kurwa. Ogień jego ust i stanowczość języka wysyłały ciarki w dół kończyn Winchestera, wymuszając na nim odparcie ataku.

Plecy łowcy uderzyły w ścianę, co trochę wyrwało go z tego dziwnego transu.

Jego dłonie na oślep błądziły po ciele anioła. Pod palcami czuł króciutki zarost i mocno zarysowaną żuchwę, jego atletyczne ramiona i gładkie plecy.

Kiedy zaatakował jego szyję, Cas wydał z siebie niemal zwierzęce skomlenie.

Postronny obserwator mógłby pomyśleć, że walczą, a nie całują się.

Dean był ze wszystkich stron otoczony przez zapach Casa. Był obezwładniający. Właśnie tu, w zagłębieniu szyi Cas pachniał najbardziej unikalną mieszanką potu i wody kolońskiej z drzewem sandałowym, jaką łowca kiedykolwiek czuł. Silny, dziwnie surowy i męski.

Kurwa, nawet jeszcze dobrze nie zaczęli, ale Dean już wiedział, że jest zupełnie stracony.


Reputacja | DestielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz