Rozdział 2. Koleżanka z liceum

30 8 0
                                    

— A więc co tu robisz? — zapytała zdyszana, zsuwając się z niego.

— Przejeżdżałem...

— Tak, tak, byłeś w okolicy. Ale coś musiało skłonić cię, żeby do mnie zajrzeć.

Dean oparł się wygodniej o zagłówek.

— Może najpierw pogadamy o tobie? Brzmiałaś na bardzo szczęśliwą, że mnie widzisz.

Michelle uszczypnęła go w ramię.

— Powinieneś był usłyszeć siebie. Ale serio, znikasz na prawie rok, pojawiasz się jakby nigdy nic i zamykasz gębę na kłódkę?

Wzruszył ramionami.

— Myślałem, że możemy zobaczyć się bez powodu.

Michelle patrzyła na niego długo.

Poznali się jeszcze w liceum. Już wtedy interesowała się magią i pomogła mu z jakimś duchem. A seks? Samo jakoś wyszło. Od wtedy odwiedzał ją, kiedy tylko był w okolicy. Michelle pomagała mu w śledzeniu wendigo i ghouli, a on jej w rytuałach magii seksu.

W końcu kobieta wstała i nago podeszła do ustawionego po drugiej stronie pokoju ołtarza. Po chwili wróciła do łóżka z talią kart.

— Wyciągnij trzy.

Dean westchnął głośno i wykonał polecenie.

— No nie... — powiedział, kiedy zobaczył, co widnieje na pierwszej karcie.

— Odwróceni kochankowie. Konflikt w miłości. Teraz druga — poleciła Michelle.

— Dwa puchary. — Łowca poczuł się trochę pewniej. — Znaczy impreza?

Kobieta przewróciła oczami.

— Nie, dwa odwrócone puchary oznaczają problemy z formowaniem emocjonalnych więzi. Klasyczny Dean. Trzecia? Diabeł — zaśmiała się cicho na widok ostatniej karty. — Jesteś zafiksowany na jej punkcie...

— Jej? — wymknęło się Winchesterowi.

Cienka brew wiedźmy uniosła się.

— A więc jesteś zafiksowany na jego punkcie. A przy tym wmawiasz sobie, że chcesz się z nim tylko przespać. — Dean nie odpowiadał, zapytała więc: — Mam rację?

Łowca naciągnął na siebie kołdrę, żeby chociaż fizycznie nie czuć się wobec Michelle tak nagi.

— Niczego sobie nie wmawiam. Po prostu myślę, że gdybyśmy kiedyś... gdzieś... w jakiś sposób... wylądowali w łóżku, na kanapie, na stole, pod prysznicem albo na podłodze, to nie byłoby to wcale takie złe.

Dean wypowiedział te słowa i poczuł to znajome, chociaż dość rzadkie uczucie, że się za bardzo uzewnętrznia. Wstyd.

Otwieranie się było trudne. Nawet jeśli Michelle wiedziała o nim więcej niż ktokolwiek inny. Seks nie robił tu żadnej różnicy.

— Jaki jest? Opowiedz mi o nim trochę — poleciła, ubierając sukienkę.

— To Cas — westchnął zrezygnowany.

Chociaż Michelle nie znała Sama ani Casa, słyszała o nich w opowiadaniach Deana. On też znał jej "przyjaciół". Kilku z nich nawet miał przyjemność porządnie przestraszyć, żeby dali wiedźmie spokój.

— A więc podsumujmy — Michelle na powrót usiadła obok niego w łóżku. — Masz na oku super faceta, z którym już jesteś blisko, a i tak przyjeżdżasz do mnie i uprawiasz ze mną seks?

— Hej! — zawołał, kiedy uderzyła go w ramię.

— Co jest z tobą nie tak?

— Mówiłem ci, po prostu muszę wykombinować, jak się z nim przespać. I tyle.

— Przyjechałeś tu, żebym pomogła ci jakoś zaciągnąć Casa do łóżka? Uh-huh, nie ma mowy. — Założyła ręce na piersi. — Musisz to zrobić porządnie. Przestać pieprzyć się po kątach.

Dean poruszył sugestywnie brwiami. Gdyby chciała, mógł być gotowy na drugą rundkę.

W odpowiedzi Michelle obeszła łóżko i chwyciła jego dłoń. Kiedy już myślał, że położy ją sobie gdzieś na ciele, szarpnęła zaskakująco mocno, a łowca uderzył gołym tyłkiem w drewnianą podłogę.

— Hej! To, że jestem przystojnym, silnym mężczyzną z górą mięśni, nie znaczy, że możesz mnie szczypać i bić. Przeginasz pałkę. Chcesz zarobić kilka klapsów?

— To ty przeginasz pałkę! — zawołała ze śmiechem. — Ubierz się i zmywaj. Zawalcz trochę o niego i nie uciekaj do mnie z podkulonym ogonem. Dobrze ci radzę.

Nie miał więc innego wyboru, jak zacząć się zbierać. Gdzieś obok łóżka znalazł porzucone bokserki i skarpetki, na środku pomieszczenia spodnie, a przy wejściu koszulkę, buty i kurtkę.

— Chelle... — zaczął zbolały, oglądając się na koleżankę.

— Dean, czego się boisz? Poderwałeś już dziesiątki kobiet i pewnie jakichś facetów. Co innego jest w... okej, rozumiem — Michelle pokiwała powoli głową. — Poderwanie anioła może być skomplikowane.

— A widzisz? Może jednak powinniśmy... — złapał za brzeg koszulki, jakby na powrót miał się rozebrać.

— Nie! Nie powinniśmy — zatrzymała go. — Po pierwsze, przestań ruchać się z kim popadnie. I zobaczysz, jakoś wyjdzie. Naprawdę w to wierzę. Anioł czy nie, jesteś świetnym gościem i trudno ci się oprzeć. Tymczasem nie chcę cię widzieć, dopóki nie spróbujesz i nie da ci kosza. Albo będziecie razem superszczęśliwi na wieki wieków amen.

Miał nadzieję, że seks z Michelle jak zawsze wprawi go w dobry humor. Niestety odjeżdżał z jej podjazdu ze skwaszoną miną.

Reputacja | DestielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz