Rozdział 5. Pokusa pościeli

10 6 0
                                    

Nie tracili czasu.

W pokoju Dean klapnął ciężko na dużym łóżku, a miękka pościel pod jego palcami i anioł stojący tuż przed nim przywiodła mu na myśl same niepoprawne obrazy.

Z tego, co opowiadał mu Cas, ten cały handlarz brzmiał jak sklepikarz z jednej z opowieści Stephena Kinga – podstarzały wazeliniarz, który sprzedaje ludziom dokładnie to, czego sekretnie chcą, aby później wykorzystać ich do swoich niecnych celów.

— Dagon jest człowiekiem — opowiadał Cas. — Używa swoich talizmanów jak demon, dlatego bardzo trudno go namierzyć.

Dean usilnie starał się skupić na jego słowach, a nie sposobie, w jaki jego płaszcz otaczał ciało anioła, usta poruszały się przy mówieniu, a oczy wwiercały w łowcę.

— A więc — Winchester zadał pytanie, aby odwrócić swoją uwagę od patrzenia na Casa w ten sposób — czego właściwie szukamy?

— Z tego co wiem, Dagon ma w swoich zbiorach kilka niebezpiecznych artefaktów, które chcę zniszczyć — tłumaczył anioł. — Naszyjnik rozpaczy, lustro odbić, mściwa lalka i obraz cierpienia zagrażają ludzkości, ale najbardziej zależy mi na Niebiańskim Amulecie. To dla nas święty symbol ochrony i przewodnictwa, jakimi mamy obdarzać ludzi. W niepowołanych rękach Amulet otwiera noszącemu dostęp do Nieba i zmienia go w cel dla demonów. Nie możemy sobie na to pozwolić.

Dean powoli kiwał głową. Pozwalał, by głęboki, lekko ochrypiały głos Casa dźwięczał gdzieś w jego uszach i roznosił się wibracjami po całym ciele jak kamyk wywołujący drobne zmarszczki na wodzie.

— To jak, schodzimy na dół, żeby trochę powęszyć?

Anioł zastanowił się przez chwilę.

— Oficjalnie konferencja ma zacząć się dopiero jutro. Wątpię, by Dagon pojawił się tu tak wcześnie i wystawił na potencjalny atak. Jest bardzo ostrożny.

— A więc fajrant?

Łowca wstał szybko z łóżka. Miał wrażenie, że wariuje, musiał wyswobodzić się z towarzystwa Casa. I to jak najszybciej.

— Na to wygląda.

— Świetnie. Zobaczymy się jutro rano. — Nie czekając na odpowiedź, Dean zamknął za sobą drzwi pokoju i ruszył do hotelowego baru.

Gdy winda zjechała na dół, coś go tknęło, by skierować się jednak ku recepcji. Za ladą stała ta sama kobieta, która przywitała ich wcześniej.

— Czy mogę wam jeszcze jakoś pomóc? — zapytała z uśmiechem.

Winchester nie spieszył się z odpowiedzią. Z jednym ze swoich najbardziej czarujących uśmiechów nieśpiesznie przyjrzał się jej czarnym oczom, opalonym dekolcie i błyszczącym ustom.

— Możesz. To będzie dla mnie czysta przyjemność.

Kobieta spłoniła się rumieńcem.

— Jasne, o ile nie będzie to przeszkadzało twojemu...

— Mój... towarzysz doskonale wie, że trudno mnie związać. Chociaż czasami się na to zgadzam — mrugnął do niej, a następnie pochylił się nad ladą. — Monogamia nie jest dla mnie — wyszeptał.

Recepcjonistka zamrugała szybko. Uśmiech nie schodził z jej ust.

— A więc co mogę dla ciebie zrobić?

— Felicia — wskazał brodą przypinkę z imieniem na jej uniformie — szukam pewnego antykwariusza, który ma pojawić się tu jutro. Byłbym ci winny ogromną przysługę, gdybyś podpowiedziała mi numer jego pokoju.

Mina Felicii stężała.

— Przykro mi, ale nie mogę udzielać takich informacji innym gościom. To wbrew...

Dean miał przeczucie, że tak to się skończy.

Wymacał w kurtce płaskie etui, otworzył je i położył odznakę FBI na blacie tak, aby nie przestraszyć gości obsługiwanych przez drugą recepcjonistkę.

Dopiero wtedy Felicia zrozumiała powagę sytuacji. Kilkanaście sekund wystarczyło, żeby łowca uzyskał potrzebną informację.

— Jestem ci dozgonnie wdzięczny — odpowiedział, chowając legitymację. — Będę musiał ci się jakoś odpłacić, zanim wyjadę.

Kiedy odchodził, zarumieniona kobieta odetchnęła głośno.

Pokój, w którym miał zatrzymać się Dagon był zupełnie pusty – podobnie jak hotelowy bar, do którego Dean uderzył na szybkiego drinka przed snem. Jedynym punktem wartym zainteresowania był tutaj umieszczony ponad ladą telewizor wyświetlający jakiś program o starych samochodach. Na kilka minut skutecznie zajął uwagę Winchestera.

— Rany, wciąż gadają o tym Mustangu z '69? Jasne, to klasyk, ale strasznie przereklamowany.

Obok Deana zajął miejsce nieznajomy mężczyzna. Młody, szczupły, wysoki. Z czarnymi, lekko kręconymi włosami i pełnymi ustami.

Kurwa, dlaczego akurat teraz miał takie szczęście?

— Nareszcie ktoś, kto mnie rozumie — odpowiedział Winchester z entuzjazmem. — Lata 60. to era samochodowych perełek, a oni cały czas pokazują tego Mustanga.

— Tak! Camaro z '67 – to dopiero bryka.

— A Corvette Sting Ray z '63? Ponadczasowy design. — Dean całkiem odwrócił się w stronę nieznajomego. — Sporo wiesz o samochodach, co?

Mężczyzna wzruszył ramionami.

— Stare maszyny mają w sobie historię, charakter. Teraz już nie projektują takich karoserii.

— Wiesz, mam tutaj Impalę z '67...

— To twoja? — nieznajomy nie krył, że jest pod wrażeniem. — Widziałem to cacko na parkingu, piękna sztuka. Pozwól, że się przedstawię. Mam na imię Alex.

— Dean.

Mężczyźni potrząsnęli dłońmi i Dean nie mógł nie czuć w powietrzu charakterystycznego napięcia.

— Dean, nie wiem, czy kojarzysz Mercedesa Gullwinga z '54, ale mam go w garażu. Przyjechałem tu, żeby poszukać potencjalnych kupców. Chciałbyś zobaczyć zdjęcia? — Alex odważnie zjechał spojrzeniem z oczu Winchestera na usta, pierś, brzuch i krocze, a potem powoli wrócił tą samą trasą.

— Sprzedajesz Gullwinga? Muszę cię zmartwić, ale rzadki, zabytkowy samochód nie jest raczej w moim budżecie.

Alex pokiwał głową i spojrzał na Deana z powagą.

— Trudno. Myślę, że powinieneś jednak zobaczyć te zdjęcia w moim pokoju. Są naprawdę dobre — mężczyzna niespodziewanie ścisnął kolano łowcy.

Winchester dokończył swoją whiskey.

— Cóż, skoro są naprawdę dobre, to rzeczywiście grzechem byłoby ich nie zobaczyć.

— Świetnie. Chodź ze mną.

Pieprzyć, co mówiła Michelle.

Przepuszczenie takiej okazji, by przespać się z kimś, kto tak wyglądał, było po prostu idiotyzmem.


Reputacja | DestielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz