Czy seks z Alexem był dobry? Jasne.
Czy był tak dobry, jak Dean się spodziewał?
Był wystarczająco dobry. Jak każdy seks.
Jednak pierwsza myśl po przebudzeniu zawsze dotyczyła Casa.
Łowca zobaczył czarne włosy wystające spod kołdry i nie mógł o nim nie pomyśleć.
Na szczęście dzwoniący telefon dał mu pretekst, aby wyjść z pokoju motelowego na korytarz.
— Chłopcze, nie spodziewałem się, że będę musiał dzwonić do ciebie i cię karcić. Nie jestem twoją mamusią, idioto.
— Hej, Bobby, jest u ciebie Sam?
— Sam nie chce z tobą rozmawiać.
— Ale jest z tobą? Wszystko w porządku?
— Taa... — odpowiedział niechętnie Bobby. — Robisz sobie naprawdę złą reputację. Najpierw Garth, teraz Sam...
— Garth nie oberwał przecież jakoś mocno — Dean machnął ręką.
— Jego złamanie jest o wiele poważniejsze niż lekarze początkowo sądzili. Możliwe, że już zawsze będzie utykał.
— Cholera.
— A ta dziewczyna naprawdę dużo znaczyła dla twojego brata. Nie mogłeś uszanować jego prośby? — w głosie starszego mężczyzny wyraźnie słychać było rozczarowanie.
— Nie wiedziałem!
— Myśl, zanim coś zrobisz, Dean. To wyjdzie ci tylko na lepsze.
Przez chwilę obydwaj się nie odzywali.
Dean naprawdę nie miał ochoty przepraszać Bobby'ego, bo nie miał za co.
Dobrze było jedynie wiedzieć, że ktoś ma oko na wyraźnie niestabilnego Sama.
— Daj bratu trochę czasu na ochłonięcie — polecił starszy łowca, zanim się rozłączył. — I przemyśl sobie trochę swoje zachowanie.
Jak tylko Dean odłożył komórkę do kieszeni, pojawił się przed nim Cas.
— Witaj Dean, gotowy?
Zanim Winchester zdążył odpowiedzieć, drzwi jego pokoju hotelowego otworzyły się i wyszedł zza nich Alex.
— Cześć Dean, dzięki za wczoraj — jednonocna przygoda uśmiechnęła się uroczo i ruszyła w dół korytarzem.
Łowca mimowolnie pomasował nasadę nosa.
— Widzę, że nie próżnowałeś i całą noc przepytywałeś innych gości hotelowych.
Winchester musiał podnieść wzrok na anioła, żeby poznać, że ten żartuje.
Kąciki ust Casa wykrzywiały się lekko do góry.
— Czemu ostatnio taki z ciebie żartowniś? Coś mnie ominęło?
Anioł wzruszył tylko ramionami.
— Odpłacam ci się pięknym za nadobne. To tylko żarty. Zupełnie jak twoje moim względem.
Na dole w lobby krążyli już antykwariusze. Wielu z nich rozdawało gościom swoje wizytówki, inni sprzedawali już jakieś bibeloty prosto z walizek, był nawet jeden handlarz antykami, który lampy, stołki i książki ciągnął przed sobą na skrzypiącym wózku.
W zgromadzeniu dziwaków każdy mógłby być tym, kogo szukali.
Poza tym sądząc po gratach otaczających Deana, każdy z nich mógłby mieć w swojej kolekcji coś nawiedzonego albo zaklętego.
![](https://img.wattpad.com/cover/376972922-288-k963777.jpg)
CZYTASZ
Reputacja | Destiel
FanfictionDean jest hedonistą na wskroś: żyje dla dreszczyku kolejnych polowań, dobrej whisky, niezdrowego żarcia i seksu. Gdy nowa obsesja utrudnia mu dotychczasowy styl życia, Dean nie spodziewa się, że wkrótce znajdzie jeszcze większą przyjemność.