Już nic nie będzie takie samo.

105 39 72
                                    

Ten rozdział jest dedykowany cudownej osobie, troskliwej mamie i aniołowi z niewidzialnymi skrzydłami. Bohaterce dnia codziennego, dla której miłość i poświęcenie staje się źródłem siły i światła dla bliskich. Tacy bohaterowie żyją w sercach i codziennych gestach. Oni nie potrzebują rozgłosu ani medali, bo ich prawdziwą nagrodą jest miłość tych, którymi się opiekują.

Pamiętaj, jesteś cudowna.

Czyli, to nie był koszmar

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Czyli, to nie był koszmar. Miriam... martwa? Nie, to nie mogła być prawda. Obrazy sprzed kilku chwil pojawiły się w mojej głowie. Ostatnia rozmowa z nią była normalna, nie szarpała mnie. Wydawało się nawet, że chciała mnie ostrzec. Może ona była normalną osobą, ale ją faszerował lekami i nie miała kontroli co się z nią dzieje? Może wczoraj miała przebłyski świadomości i próbowała coś powiedzieć?

Ja pierdole, Vivienne. W co ty się wpakowałaś?

– Miriam... – powiedziałam szeptem. Wspomnienie jej twarzy nagle stało się bolesne. Czy ja ją źle oceniłam? Kto do cholery ją zabił i dlaczego to zrobił?

– Nie zrobiłam tego – wyszeptałam, a z oczu poleciały mi łzy. – Tylko rozmawiałyśmy... a potem ktoś wszedł i wbił nóż w jej serce... Chciałam krzyknąć, ale poczułam chusteczkę przy ustach. A potem... świat zniknął.

Zacisnęłam dłonie na pościeli, starając się zatrzymać ten obraz, który wracał do mnie jak koszmar. Ostatni widok Miriam, jej oczy otwarte szeroko, jakby nie mogła zrozumieć, co się właśnie stało. Krew wszędzie. A potem... ciemność.

– Nie ma znaczenia, co zrobiłaś. Odnalazł cię ktoś, z moich ludzi. Szybko zainterweniowałem i nawet nikt się nie skapnął, że tej nocy, ktoś stracił życie.

Zaczęłam płakać. Czułam się okropnie, chciałam być na miejscu Miriam. Pierwszy raz tak szczerze zapragnęłam umrzeć.

– Proszę, pomóż mi. Muszę wiedzieć, co się stało. Ktoś chce mnie wrobić..

Mężczyzna wpatrywał się we mnie zimnym i nieprzeniknionym spojrzeniem. Przez chwilę milczał, jakby rozważał moje słowa. Czułam, że w tej ciszy toczy się gra, której stawką było moje życie.

– Pomogę ci, Vivienne – powiedział, uśmiechając się od ucha do ucha. – Ale musisz zrozumieć, że wiedza może być ciężarem, którego nie będziesz w stanie dźwignąć.

– Co mam zrobić? – zapytałam, czując, że ta decyzja może zmienić wszystko.

– Chcę, abyś poświęciła mi swój czas – popatrzył w moje oczy – a potem, gdy się oczyścisz, gdy już wszystko się uspokoi, umrzesz, ale zanim to nastąpi, będziesz musiała przejść przez piekło, które zgotowałem dla ciebie.

Słowa bruneta brzmiały jak zaklęcie, a ich znaczenie zaczęło się powoli wpełzać w moje myśli. Czułam, jak serce bije mi w piersi, a lodowaty dreszcz przebiega po plecach. Udać jego dziewczynę? To brzmiało jak chore, okropne żarty, ale wiedziałam, że mówi całkiem poważnie.

Bractwo #1 Zbyt zniszczeni, by uwierzyć w miłość. [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz