Stawka większa, niż mogłam sobie wyobrazić.

69 38 61
                                    

– Pierdolony, egoistyczny, narcystyczny, arogancki Hartmann.

Otwierając oczy, usłyszałam te słowa dochodzące z korytarza i od razu wiedziałam, że Trixie wraz z Fifi zmierzają w kierunku mojego pokoju. Od razu przypomniałam sobie o wypracowaniu.

Sto stron, dwieście argumentów, a praca ma być pisana ręcznie, najlepiej piórem.

Dziewczyna naprawdę ma szczęście, bo wczoraj przed treningiem postanowiłam napisać jej dwadzieścia stron, a gdy nie mogłam zasnąć w nocy, udało mi się dopisać kolejnych trzydzieści.

– Vivienne, wstawaj! Musimy napisać wypracowanie, bo pierdolony, przystojny, psychopatyczny mój ex nie może się pogodzić z tym, że go zostawiłam! – oznajmiła fioletowo włosa, otwierając drzwi z wściekłością.

Josepfine Clark uśmiechnęła się od ucha do ucha, a potem spojrzała na rówieśniczkę.

– Dobrze, chociaż, że dodałaś, iż jest przystojny. Czyli jeszcze masz jakieś ludzkie uczucia – zażartowała.

Usiadłam na łóżku, wyprostowałam ramiona i z bezsilności przyglądałam się kłótni dziewczyn. Przyjaciółki często wchodziły jak do siebie, więc nie byłam zdziwiona ich obecnością. Jednakże, obserwując je, ogarnęła mnie pustka. Początkowo myślałam, że to przez śmierć Miriam, ale później przypomniałam sobie, że już wcześniej to czułam. To musiało być coś innego, tylko co?

Trixie położyła się po mojej prawej stronie.

– Wymknęło się mi. On jest paskudny i teraz bym go kijem nie dotknęła. – powiedziała, kładąc obok mnie. Potem, na palcach zaczęła coś liczyć. – Najpierw na stosie spalę Hartmanna, następnie pójdzie Josephine Clark, a później... Vivienne, która od wczoraj nie odpisuje na wiadomości!

Druga z koleżanek zajęła miejsce po mojej lewej. Nic nie mówiła, myślami prawdopodobnie była przy Arche.

– Za co chcesz mnie spalić? – zapytałam niechętnie.

Nie miałam ochoty na rozmowę ani żarty. Nie potrafiłam nawet radośnie się uśmiechać, chciałam tylko podciągnąć kolana pod brodę i owinąć się ramionami. Pragnęłam siedzieć tak cały dzień po to, aby uchronić się przed całym światem.

– Z różnych powodów. Najważniejszy to, że od imprezy nie odbierasz telefonów. Widziałyśmy, jak wybiegłaś w tłum, a potem ślad po tobie zaginął.

– Rozbolała mnie głowa, a nie chciałam wam psuć imprezy – oznajmiłam, wspominając tamten wieczór. Przyjaciółki spojrzały na mnie z wątpieniem, ale nie podjęły tematu.

– W sumie niewiele straciłaś. Ryan oznajmił, że gliny nadjeżdżają, więc wszyscy się ulotnili. Poszłyśmy do domu, a potem oglądałyśmy serial. Oczywiście nie mogłyśmy się do ciebie dodzwonić, a ta zakochana pannica miała tyle do opowiedzenia...

Fifi zamieniła się w maszynę i zaczęła opowiadać o tym, jak tańczyła z Arche. W połowie wyłączyłam się całkowicie, bo naszła mnie myśl, żeby przed treningiem pójść na policję i przyznać się do tego, że byłam świadkiem śmierci, ale czy to był dobry pomysł? Przecież ktoś miał moje zdjęcie z nożem i prochami..

Z tej sytuacji nie było już żadnego wyjścia i to mnie przerażało ogromnie. Mogłam liczyć tylko na Scotta, byłam zdana tylko na niego, ale czy ta znajomość mnie nie wyniszczy? Tego wtedy jeszcze nie wiedziałam.

– Trixie biurku masz pięćdziesiąt stron wypracowania. Myślę, że przeczytasz może dziesięć stron i Hartmann wyłączy myślenie, więc nie musisz nic dopisywać – oznajmiłam, zsuwając się z łóżka. – Mam dzisiaj trening, więc niestety nie posiedzę z wami. Jednakże nie musicie nigdzie iść, zostańcie, mama zrobi wam śniadanie.

Bractwo #1 Zbyt zniszczeni, by uwierzyć w miłość. [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz