Neonowe światła klubu oświetlały ciemne niebo. Tłum ludzi wirował na parkiecie, a atmosfera była pełna energii i przyjemnej beztroski. Na początku nie czułam się wspaniale, bo jednak z tyłu głowy wciąż miałam Luciana. Ogromna pustka i tęsknota sprawiały, że w środku wariowałam. Tak bardzo go potrzebowałam, modliłam się, żeby nagle się tutaj zjawił, a nawet szukałam go wszędzie, ale nie było go nigdzie.
Ból rozrywał mnie od środka. Każda komórka mojego ciała wołała jego imię, serce tak bardzo pragnęło ukojenia w jego ramionach, jednak rozum krzyczał, że to niemożliwe, ale czy rozum ma jakąkolwiek siłę, gdy dusza płacze? Gdy czuje, że bez niego jest tylko cieniem samej siebie?
– No to co? Zaczynamy od drinków? – zapytała Nina, podchodząc do baru.
Podążyłam za nią. Dziewczyny były radosne, a dla mnie wszystko straciło barwy, muzyka brzmiała jak odległy szum. Stałam w samym środku tłumu i czułam się bardziej samotna niż kiedykolwiek wcześniej.
– Jasne. A potem karaoke! – wykrzyknęła Trixie, ciągnąc mnie za rękę.
Wypiłyśmy dość sporo. Po szóstym drinku dziewczyny poszły wypróbować swoich sił w pole dance. Siedząc przy barze, kibicowałam, im ogromnie. Gdybym miała siłę, zapewne razem byśmy miały niezły ubaw, ale przez zaburzenia odżywiania, nie potrafiłam nawet przesunąć stołu. Znikała moja waga, znikała powoli moja osoba. Chciałam stanąć sama na nogi, chciałam pokazać wszystkim, że mnie nie można zniszczyć, ale niestety okazało się, że jestem słaba.
– Ej, wszystko w porządku? – Usłyszałam głos barmana, który najwyraźniej zauważył, że zamiast bawić się jak reszta, wpatruję się tępo w szklankę, obracając ją w dłoniach.
Podniosłam wzrok i wymusiłam uśmiech. – Tak, jasne. Po prostu jestem zmęczona. – odparłam, próbując ukryć smutek.
Kłamstwo. Przyłapałam się na kłamstwie, dlaczego to zrobiłam? Dlaczego zaczęłam oszukiwać nawet obcego człowieka? Przecież nie byłam zmęczona. Byłam wrakiem. Moje ciało słabło z każdym dniem, ale prawdziwy ciężar nosiłam w środku. Tęsknota, samotność, rozczarowanie sobą, to wszystko gniotło mnie okropnie. Może i byłam zmęczona, ale nie w sposób, który można naprawić snem. Zmęczona sobą. Życiem. Tym ciągłym balansowaniem na krawędzi, między udawanym szczęściem a druzgocącym smutkiem.
Czy jednak skłamałam, czy nie skłamałam?
Trixie i Nina śmiały się, kręcąc się na rurach, a ja patrzyłam na nie, jakby znajdowały się w zupełnie innym świecie. Świecie, do którego nie należałam.
Sięgnęłam po kolejnego drinka, choć wiedziałam, że to nie rozwiąże problemu. Alkohol jedynie chwilowo zagłuszał pustkę, ale rano i tak wracało wszystko podwójnie. W mojej głowie Lucian nadal był. Może nie tutaj fizycznie, ale jego obecność wypełniała każdy zakamarek mojego umysłu. Nieważne, ilu ludzi mnie otaczało, nieważne, ile razy próbowałam się uśmiechnąć i tak byłam sama, i w tej samotności, po raz pierwszy tej nocy, zdałam sobie sprawę, jak bardzo jestem zagubiona.
– Masz ochotę zagrać ze mną w pokera?
Męski głos wyrwał mnie z nostalgicznych myśli.
Odwróciłam się nieśmiało. Przede mną siedział wysoki mężczyzna o ciemnych, nieco potarganych włosach i pewnym siebie uśmiechu. W ręce obracał talię kart, a jego spojrzenie było z tych, które potrafią przeszywać na wskroś.
– W pokera? – powtórzyłam niepewnie. Mężczyzna położył karty na blat i przytaknął głową.
– Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł – odpowiedziałam, trochę wystraszona.

CZYTASZ
Bractwo #1 Zbyt zniszczeni, by uwierzyć w miłość. [ZAKOŃCZONE]
Mystery / ThrillerChciałam być idealną córką, wygrać mistrzostwa, osiągnąć to wszystko, o czym marzyli dla mnie inni. A potem... potem obudziłam się w świecie, który przestał mieć sens. Zrozumiałam, że zagubiłam siebie, że stałam w osamotnieniu, które rozdzierało mi...