Nie do końca byłam na to gotowa. [ NOWY ROZDZIAŁ]

59 22 22
                                    

Następnego dnia obudziłam się z potężnym bólem głowy. Usta były suche, gardło niesamowicie bolało, świat wirował, a ja nie wiedziałam, gdzie jestem, jedynie co pamiętałam, to jak opróżniłam butelkę wina do samego końca, a potem płynęłam, tylko gdzie? Usiadłam na brzegu łóżka i próbowałam uspokoić rozsadzający ból w skroniach. Każdy ruch sprawiał, że głowa mi pękała. Wzięłam głęboki oddech, powietrze wypełniało moje płuca, ale zaraz potem kolejna fala mdłości sprawiła, że musiałam zamknąć oczy. Co się stało potem? Coś istotnego mi umknęło, coś, co nie pozwalało mi odnaleźć pełnego obrazu wczorajszego wieczoru.

Powoli wstałam. Moje ciało czuło się ciężkie, wiedziałam, że nie jestem u siebie w domku. Otworzyłam pierwsze lepsze drzwi, na szczęście była to toaleta. Podbiegłam do kibla, a potem nie mogąc powstrzymać mdłości, zwymiotowałam, a kiedy udało mi zwrócić wszystko, nagle poczułam się lepiej. Od razu wstałam i podniosłam wzrok na lustro. Moje odbicie było bladym, zmartwionym obrazem. Podkrążone oczy, makijaż rozmazany, rozczochrane włosy oznajmiały, że musiało być naprawdę grubo poprzedniej nocy. W głowie miałam tylko jedno pytanie: co się stało po tym, jak wypiłam to cholerne wino ze Scottem?

Zamyślona wyszłam z łazienki, a następnie otworzyłam drzwi obok. Korytarz był długi i ciemny. Nie było żadnych okien, ale gdy spojrzałam na lewo, na samym końcu zobaczyłam kawałek salonu. Weszłam w głąb pomieszczenia, moje oczy przyzwyczaiły się do światła, a wtedy usłyszałam śmiechy i rozmowy.

Po chwili znajdowałam się w salonie. Trixie i Fiffi siedziały na kanapie, o dziwo były naprawdę czymś rozbawione. Najprawdopodobniej przegadały całą noc i doszły do wniosku, że ich przyjaźń jest ważniejsza niż chłopak. Na naprzeciw nich był Arche, który wpatrywał się intensywnie w okno. Opierająca się o podłokietnik Blaire, obok niej Nina z nogami założonymi na Simona, Cassie i Lucian. Mogłabym obserwować ich radość do woli, ale gdy Scott spojrzał na mnie przelotnie, przypomniałam sobie od razu resztę wieczoru i nie miałam ochoty dłużej przebywać w tym pomieszczeniu.

Wzrok mężczyzny zatrzymał się na mojej twarzy trochę dłużej niż u reszty. W tych pięknych oczach dostrzegłam coś pomiędzy troską a czymś, czego nie mogłam zidentyfikować. Było mi wstyd, że go pocałowałam. Nie powinnam tego robić, ale trudno czasu już nie dało się cofnąć. Po prostu żyłam nadzieją, że on tego nie pamięta.

– Och, już wstałaś! – powiedziała Fifi, odwracając się w moją stronę z szerokim uśmiechem. Jej ton był jak zawsze lekki i beztroski, ale w oczach błyszczało coś, co sprawiło, że poczułam się nieswojo. – Mogłaś nam powiedzieć, że będziesz spała dzisiaj u Scotta, to chociaż piżamę byśmy ci przyniosły – oznajmiła, lustrując mnie wzrokiem.

Reszta zrobiła to samo, a Brake wraz z Ryanem nawet zaczęli gwizdać. Spoglądnęłam na siebie i dostrzegłam, że stoję w podkoszulce Luciana i w samych majtkach. Zawstydzona obejrzałam się w stronę Scotta. Chłopak zachowywał się tak, jakby nie było nikogo innego w pokoju. Wzrokiem przesuwał powoli po moim ciele. Najpierw zaczął od mojej twarzy, przez obojczyki ledwie widoczne spod luźnego podkoszulka, aż po skrawki nagiej skóry na udach. Było w tym spojrzeniu coś elektryzującego, pociągającego. Powietrze między nami zdawało się gęstnieć, a jego oczy nagle stały się ciemniejsze niż zwykle, one były pełne cichego, niepodważalnego pragnienia.

– Mam nadzieję, że noc, chociaż była upojna. Scott, może zadowolił ją bardziej niż nasze nudne rozmowy – rzuciła Trixie.

Spiorunowałam przyjaciółkę wzrokiem. Nie wiem, czemu to powiedziała, ale miałam wrażenie, że jest lekko zazdrosna, ale czy było o co? Zaczęłam się zastanawiać, czy tutaj nie chodziło o coś zupełnie innego, ale przez ból głowy nie miałam ochoty o tym myśleć.

Bractwo #1 Zbyt zniszczeni, by uwierzyć w miłość. [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz